Rozdział 16 "Limit czasu"

306 20 0
                                    

Limit czasu wyczerpany - to była moja jedyna myśl, gdy góra poczęła drżeć w posadach. Naruto i Jiraya-sama wstali. Oni też wiedzieli. Wyszliśmy przed świątynię. Niebo ściemniało, choć ledwo dochodziło południe, i pokryło się jeszcze ciemniejszymi chmurami. Zerwał się silny wiatr, zaczęło mżyć, chłód przenikał przez ubrania.

- Ruszajmy. - Odezwałam się przerywając pełną napięcia ciszę.

- Gdzie? - Zapytał Naruto.

- Tam, gdzie to wszystko się zaczęło.

Wystąpiłam przed szereg, aktywowałam moce Czarnego Kruka i chwilę później z moich łopatek wyrastały skrzydła. Obok mnie stanął blondyn i wzniósł się kilka centymetrów nad ziemię korzystając ze swojej mocy. Chwilę później skoczyłam z urwiska, nabrałam prędkości, po czym wzbiłam się w górę i obrałam na cel Górę Gwiezdnego Pyłu. Jiraya-sama przeniósł wszystkich tych, którzy nie mogli sami wzlecieć, pozostali zaś ruszyli za nami. Kiedy dotarliśmy na miejsce negatywna energia uderzyła w nas, aż musieliśmy nieco się wycofać. Zło było niemal namacalne.

Wtedy ich zobaczyliśmy. Powoli schodzących ze zbocza góry. Niesamowicie potężnych, w swych najlepszych, czy raczej powinnam powiedzieć: najgorszych wydaniach i jednocześnie zachwycająco pięknych. Jakby cały ich mrok podkreślił wszystko, co do tej pory sprawiło, że są właśnie tacy, jacy są. Brutalne, krwawe, nieposkromione piękno.

Powoli sunęłam wzrokiem po postaciach, które stąpały w naszym kierunku, aż moje spojrzenie padło na młodszego Uchihę. Co to był za widok! Silny, dumny, pewny siebie, arogancki i nieugięty mroczny rycerz. Też mnie zauważył. Przez chwilę nie odrywaliśmy od siebie oczu, ale w końcu ja pierwsza zerwałam kontakt wzrokowy. Nie mogłam pozwolić sobie na rozproszenie - od walki na śmierć i życie dzieliły nas ostatnie minuty, a ja i on staliśmy po dwóch stronach barykady.

Wtedy też dostrzegłam, że nie ma Orochimaru. Kiedy jednak przyjrzałam się Kabuto zrozumiałam, że właściwie jest - ale połączony ciałami z Kabuto. Nie próżnowali, gdy my staraliśmy się zebrać jak największą liczbę sprzymierzeńców. Chwilę potem dostrzegłam również brak kolejnego członka - Tobiego. Albo Madary. Nie rozumiałam, o co wtedy chodziło i wciąż nie doznałam olśnienia. W każdym razie zamaskowanego nigdzie nie było.

- Kurwa. - Podsumowała Karumi, która stała po mojej lewej.

Moje usta wykrzywił gorzki, słaby półuśmiech.

- Dobrze powiedziane. - Mruknął Uzumaki. - Ale musimy dać radę. Musimy. - Zacisnął pięści, aż zbielały mu kostki.

To będzie rzeźnia - szepnął Czarny Kruk wewnątrz mnie.

- Koniec płakania. - Oznajmiłam stanowczo. - Kakashi-san, Sakumo-kun, możecie tu podejść? - W sekundę pojawili się obok mnie. - Jako łowcy możecie zyskiwać moce innych istot, jeśli użyjecie odpowiednich run, prawda? Narysujcie te najtrwalsze i najsilniejsze. - Rzekłam stanowczo. Natychmiast wzięli się za zlecone im zadanie. - Jiraya-sama, dasz radę ogarnąć naszych ludzi? - Spytałam.

- Podzielę naszych na atakujących i broniących. Tych pierwszych również na kolejne dwie grupy: tych działających pośrednio i bezpośrednio.

- To dobry pomysł. - Pokiwałam głową. - Proszę, zrób to.

Staruszek zniknął mi z oczu.

- Naruto, powinieneś mu pomóc. Mógłbyś stanąć na czele grupy atakującej bezpośrednio. Jak skończę tu, dołączę do tej drugiej.

Skinął głową i on również poleciał zająć się swoją dziąłką.

- Gotowe. - Oznajmił młodszy łowca.

Grzechów krwią nie odkupisz [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz