Rozdział 12 "Więzi"

338 21 0
                                    

Minęło kilka dni.
Karumi w pełni się zregenerowała i przypomniała sobie kim była, nim stała się demonem. A była Dragonem, tak jak cały ród Uchihów... Przed rzeźnią. Ale to już dłuższa historia, na inny rozdział. A więc Dragony to gatunek istot stworzonych setki lat temu z połączenia człowieka i smoka. Gdy decydują się użyć swoich nadprzyrodzonych zdolności ich ciało pokrywają ciemnoczerwone łuski, które stanowią niezwykle skuteczną ochronę przed atakami, poza twarzą - ją jedynie okalają po bokach. Również tęczówki ulegają zmianie - ich naturalna barwa ustępuje różnym odcieniom czerwieni - rubinowe, karmazynowe, szkarłatne, bordowe, krwistoczerwone... Można by wymieniać w nieskończoność. Poza tym, co pewnie nikogo nie zdziwi, wyrastają im z łopatek skrzydła. Wielkość jest różna. Nikt, jak dotąd, nie rozszyfrował zależności.
Również Naruto wybudził się ze swojego snu. Kurama pomyślnie zaadoptował się w nowym nosicielu. I, co ciekawe, od razu zaczął dogadywać się z Uzumakim oraz użyczać mu swojej mocy. Jiraya-sama zabrał więc blondyna z powrotem do jego domu i tam zaczął go intensywnie trenować pod tym kątem.
Poza tym łowcy na jakiś czas postanowili zostać w świątyni.

  ~☆~  

Tego dnia, gdy miałam już schodzić do podnóża gór, zatrzymała mnie Karumi. Wyglądała na poddenerwowaną i zdeterminowaną jednocześnie. Zaciskała dłonie na nieco za dużym dla niej kimonie pożyczonym od Hinaty-chan i oddychała nierówno, co uświadomiło mi, że biegła, by mnie dogonić.
 - Co się stało? - Zapytałam.
 - Chcę porozmawiać z moim kuzynem. Wiem, że to on przychodzi po Ciebie, gdy idziesz na treningi. - Wyrzuciła z siebie na jednym tchu.
Zmarszczyłam brwi.
 - Jesteś tego pewna?
 - Tak.
 - Co na to Sakumo?
 - On o tym nie wie. - Mruknęła markotniejąc.
 - Powinnaś mu powiedzieć. Będzie się martwił.
 - Jak się dowie, to mnie nie puści.
Westchnęłam zrezygnowana.
 - Nie może Ci tego zabronić. - Zauważyłam. - To naprawdę nie jest dobry pomysł zatajać przed nim prawdę, ale jak uważasz. To twoja decyzja.
Wahała się chwilę.
 - Poczekasz na mnie?
 - Pewnie.
Kiwnęła krótko głową i zniknęła z powrotem w świątyni. Dziesięć minut później wróciła w towarzystwie swojego chłopaka, który z wyraźnym niezadowoleniem marszczył brwi. Gdy razem z blondynką zszedł po schodach skupił na mnie swoją uwagę.
 - Mogę Ci zaufać?
 - To zabawne, że pytasz o to dopiero teraz. - Przewróciłam oczami. - Będę miała na nią oko, wystarczy?
Srebrnowłosy westchnął zrezygnowany, nachylił się nad dragonką i ucałował ją w czubek głowy.
 - Nie zrób niczego głupiego. - Poprosił, po czym odwrócił się i chwilę później zniknął za drzwiami.
 - To co, idziemy? - Spytała dziewczyna.
 - Tak.
Chciałam skierować się prosto na ścieżkę prowadzącą w dół, wtedy jednak poczułam, jak drobne ramiona dziewczyny obejmują mnie pod biustem i wznoszą w górę. Zaskoczona spojrzałam na nią przez ramię. Karumi przybrała swoją smoczą formę. Właściwie pierwszy raz widziałam ją w pełnej przemianie. Jej tęczówki lśniły rubinowo, skrzydła sięgały znad jej głowy aż do kolan, a ciało pokrywały gładkie łuski, niczym zbroja.
 - Tak będzie szybciej. - Wyjaśniła i zaśmiała się widząc moją minę.
Poszybowałyśmy w dół, aż zaparło mi dech w piersiach, po czym łagodnym łukiem obleciałyśmy górę. Kilka minut później wylądowałyśmy u celu. Sasuke jeszcze nie było. Blondynka przybrała na powrót ludzką formę i zaczęła nerwowo przechadzać się wokół mnie. Uśmiechnęłam się do niej kojąco chcąc ją tym nieco uspokoić. W odpowiedzi posłała mi powątpiewające spojrzenie. Chciała skonfrontować się z rodziną, ale mimo to była niespokojna. I właściwie wcale jej się nie dziwiłam.
Poczułam znajomy dreszcz na plecach i chwilę później dostrzegłam kruczowłosego kilka metrów za barierą. Prześlizgnął po mnie nieodgadnionym spojrzeniem, po czym zatrzymał je na blondynce. Zaskoczony zamarł i otworzył szerzej oczy.
 - Karumi?
 - Cześć. - Przygryzła nerwowo wargę.
 - Nie jesteś już demonem. - Stwierdził po chwili uważnego przyglądania się krewniaczce.
 - To prawda. Jestem znów dragonem. - Potaknęła odważnie spoglądając prosto w oczy kuzyna.
 - Ty to zrobiłaś? - Wbił we mnie swój wzrok. Tym razem wyraźnie dostrzegałam w nich gniew.
 - Zgadza się. - Spokojnie odwzajemniłam jego spojrzenie. - Jednak zaklęcie by nie zadziałało, gdyby Karumi-san tego nie chciała.
Zmarszczył brwi.
 - Mówiłam Ci, że masz darować sobie formę grzecznościową. - Fuknęła na mnie, chwilowo zapominając o młodszym z braci. Potem ponownie skupiła swoją uwagę na demonie. - To, co mówi, to prawda. Chciałam wrócić do mojego dawnego życia. Do świata, którym nie żądzą zasady ustanowione przez zło. - Zamilkła na chwilę szukając odpowiednich słów. - Pomógł mi w tym Sakumo.
Sasuke aż się zapowietrzył.
 - Ten łowca?!
 - Owszem. Jest moim chłopakiem.
 - Zdradziłaś nas! - Uniósł się czarnooki.
 - Nie! Ja... - Pokręciła głową. - Ja znów jestem sobą. Znowu widzę światło. - Dodała szeptem. Szybkim ruchem dłoni starła łzę, która pojawiła się w kącie jej oka. - To wszystko, co chciałam Ci powiedzieć. Ach, nie, jeszcze jedno. Pozdrów Itachi'ego.
Potem odwróciła się, błyskawicznie przemieniła i rozłożyła skrzydła, po czym wzbiła się w powietrze. Moment i jej nie było, nie widziałam nawet jej sylwetki na horyzoncie. Spoglądałam jeszcze chwilę w kierunku, w którym odleciała, po czym wróciłam nim do demona. Sprawiał wytrąconego z równowagi. Nie byłam pewna, czy powinnam z nim iść, gdy targały nim emocje. W końcu jednak postanowiłam zaryzykować.
Zwrócił na mnie swój płonący wzrok. Wzdrygnęłam się. Był jak mroczny, niepokorny wojownik prosto z najgłębszej otchłani piekielnej. Było w tym coś przerażającego i fascynującego jednocześnie. Bez słowa złapał mnie za ramię i przeniósł do swojego gabinetu. Tam, wciąż nie odzywając się nawet słowem, po prostu zasiadł za biurkiem, oparł na nim łokcie, a potem swoje czoło na splecionych palcach. I, ku mojemu zaskoczeniu, widok przygnębionego Uchihy nie sprawiła mi radości czy satysfakcji. Właściwie, to zrobiło mi się nawet głupio.
 - To ja już pójdę. - Mruknęłam.
 - Stój. - Zamarłam. Powoli obrócił się na krześle w moją stronę. - Jak udało Ci się przemienić moją kuzynkę?
 - Użyłam zaklęcia przemiany. Żeby efekt był stały, dorzuciłam coś, co wiązało ją z jej przeszłością. Poza tym Karumi musiała sama tego chcieć.
 - I to wszystko? Żadnych egzorcyzmów? Oczyszczania?
 - Najprostsze rozwiązania zwykle są najlepsze. I ciężej je spartolić.
 - Jak ona się czuje? - Zapytał po chwili niezręcznej ciszy.
 - Na początku była osłabiona i potrzebowała paru dni, by zregenerować siły, ale już jest dobrze. Bez problemu może przybierać smoczą i ludzką formę oraz korzystać ze swoich umiejętności.
 - Rozumiem. - Jego spojrzenie się zamgliło, jakby jego duch chwilowo odłączył się od ciała i zanurzył we wspomnieniach. Potem wrócił do rzeczywistości i odetchnął ciężko. - Dziękuję, że mi powiedziałaś.
 - Nie ma za co. - Położyłam mu dłoń na ramieniu i wysłałam w głąb jego ciała falę rozluźniającą falę energii. - Może wydawać Ci się inaczej, ale nie uważam Cię za wroga, raczej na kogoś zaślepionego przez mrok. Ale Ty też zasługujesz na to, by wiedzieć, co dzieje się z twoją rodziną. - Dodałam uśmiechając się do niego ciepło, po czym opuściłam pomieszczenie.
Już na korytarzu strzeliłam mentalnego facepalma. Co Ci strzeliło do głowy, żeby pocieszać demona?! - pomyślałam z lekkim niedowierzaniem. W końcu jednak pokręciłam tylko głową i ruszyłam przed siebie.

Grzechów krwią nie odkupisz [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz