Wpatrywałam się w niego kilka sekund za długo, co dotarło do mnie dopiero wtedy, gdy jego wargi wygięły się w kpiącym uśmieszku. Odchrząknęłam zażenowana, po czym wzięłam głęboki oddech i rozbudziłam moc Yang. Smolista mgła otoczyła moją sylwetkę, gdy aura się zmieniła. Szybko ściągnęłam skórzaną kurtkę i rzuciłam ją za siebie, dokładnie przed tym, jak skóra na plecach mnie zapiekła i wyrosły mi skrzydła. Tym razem bluzka pozostała w całości - przerobiłam jedną tak, by łopatki były odkryte. Dopiero wtedy ponownie spojrzałam na Uchihę. Przyglądał mi się chwilę uważnie.
- Próbowałaś już latać?
- Tak.
- Pokaż.
Na początek poruszyłam skrzydłami, następnie jednocześnie zginęłam nogi w kolanach i rozłożyłam skrzydła, by Sasuke mógł podziwiać je w pełnej okazałości. Następnie uderzyłam nimi powietrze i w tym samym momencie wyskoczyłam w górę. Kilka sekund później wznosiłam się nad ziemią, niemal od niechcenia wprawiając opierzone kończyny w ruch. Było to jednak męczące, wciąż przebywać w jednym miejscu, wzleciałam więc pod sam sufit, po czym zanurkowałam w dół. W ostatnim momencie uniknęłam zderzenia z ziemią. Leciałam nieco w górę i na wprost kierując się na drugi koniec sali. Gdy dotarłam prawie do końca, zatoczyłam delikatny łuk i wróciłam do młodszego z braci. Zgrabnie wylądowałam na swoim poprzednim miejscu. No, prawie.
- Dobrze. Jak na amatorkę.
- Gdybym latała, jak zawodowiec, nie potrzebowałabym lekcji latania, nie sądzisz? - Burknęłam.
Ty naprawdę nie wiesz, kiedy się zamknąć - westchnęła moja podświadomość. Zasznurowałam usta. Miała rację, wiedziałam o tym. Uchiha natomiast postanowił tego nie komentować. Zamiast tego stanął za mną i dotknął miejsca, z którego wyrastały skrzydła. Wzdrygnęłam się i chciałam odsunąć, ale wtedy przytrzymał mnie za ramię.
- To słaby punkt. Musisz uważać, by nie odsłaniać go zbyt często przed przeciwnikiem. - Oznajmił rzeczowo. Potem obie dłonie przeniósł na spód moich skrzydeł, również zaraz przy skórze. - Również to miejsce jest bardzo wrażliwe. Jeśli ktoś podetnie Ci skrzydła w tym miejscu... Możliwe, że nigdy więcej nie polecisz. - Przełknęłam głośno ślinę. Co prawda leciałam tylko raz, ale już nie wyobrażałam sobie niemożności powtórki. Sasuke przeniósł dłonie na moje barki. - Ramiona też są bardzo ważne. Im lepiej je wyćwiczysz, tym łatwiej i lżej przyjdzie Ci latanie. - Odsunął się, obszedł mnie na około i ponownie stanął przede mną. - Zaczniemy od kilku ćwiczeń. Wydadzą Ci się dziwne i mające niewiele wspólnego z całą sprawą, ale w rzeczywistości działają cuda.
Skinęłam głową. Uchiha wydawał się taki... Pewny siebie. Doskonale wiedział, o czym mówił i było widać, że się na tym zna. Trochę jak nauczyciel - przeszło mi przez myśl, przez co musiałam zdusić w sobie chichot. Potem jednak nie miałam czasu, by się śmiać. Mój nauczyciel narzucił ostre tempo, a ja musiałam mu udowodnić, że za nim nadążę. Dlaczego? Bo nie zniosłabym kolejnego, aroganckiego uśmieszku na jego twarzy.
Pod koniec podałam z nóg.
- Zmęczona? - Zapytał, gdy po prostu padłam na ziemię.
- Nie, wiesz, po prostu masz wyjątkowo fascynujący sufit.
Kąciki jego ust drgnęły.
- Zbieraj się, smarkulo. Czas do domu.
Rzuciłam mu chmurne spojrzenie, na co tylko zaśmiał się cicho. Już wstałam i Sasuke miał nas przenieść, gdy do środka wpadł z impetem Tobi. Tym razem wyglądał jednak nieco inaczej. Zmarszczyłam brwi. Jego aura stała się zdecydowanie mroczniejsza i... Przytłaczająca. Czułam się, jakbym się dusiła, a po plecach raz po raz przebiegały mi ciarki. Miałam bardzo złe przeczucia.
- Ty. - Warknął wściekły i ruszył w moim kierunku.
Osłupiała stałam w miejscu nie wiedząc, co właściwie powinnam zrobić, ani tym bardziej czym zasłużyłam sobie na gniew zamaskowanego mężczyzny. Zanim jednak wymyśliłam jakieś rozwiązanie przede mną stanął Sasuke, tym samym zasłaniając mnie własnym ciałem.
- Odsuń się. Mam z nią do pogadania. - Warknął wtedy Tobi.
- Jaką masz do niej sprawę, Madara?
Madara? A nie Tobi? Co tu się, do cholery, dzieje?
- Zapieczętowała Kyuubiego w Uzumakim. - Syknął w odpowiedzi niezapowiedziany gość.
- Zrobiłaś to sama? - Spytał zaskoczony Sasuke.
- Nie sama. Z pomocą duchów zmarłych wiedźm. - Wymamrotałam niemal kuląc się pod spojrzeniem Tobiego / Madary.
- Rozumiem. - Ponownie popatrzał przed siebie. - To faktycznie trochę komplikuje nasze plany. Jednak nie mogę pozwolić Ci z nią porozmawiać. Rozkazy z góry. - Dodał zwracając się już bezpośrednio do zamaskowanego.
- Gówno obchodzą mnie rozkazy. - Syknął w odpowiedzi i chciał odepchnąć młodszego z braci na bok, Sasuke jednak wciąż tkwił niewzruszenie w miejscu.
Niemal dławiłam się napiętą atmosferą. Do pomieszczenia wpadł zaraz Itachi i Pain.
- Sasuke, zabierz Sakurę do domu. - Rozkazał Nagato stając przed nim. Itachi stanął za Tobim / Madarą.
Młodszy Uchiha nic nie odpowiedział, zamiast tego objął mnie w roztargnieniu w pasie i chwilę później staliśmy już u podnóża gór.
- Lepiej będzie, jak zrobisz sobie kilka dni wolnego. Dam znać, jak coś się zmieni.
- Okay.
Ledwo wypowiedziałam do końca to jedno, krótkie słowo, a po Sasuke nie było już śladu.
Co tak właściwie się stało?
CZYTASZ
Grzechów krwią nie odkupisz [zakończone]
FanficFanfick o Sakurze Haruno, postaci z anime pt. "Naruto". Historia rozgrywa się w magicznym świecie, krainie gdzie stworzenia typu żywiołaki, wiedźmy, demony i cała reszta jest na porządku dziennym. Serdecznie zapraszam do czytania :)