Rozdział 5 "List"

391 23 0
                                    

Co ja najlepszego zrobiłam? - jęczałam w duchu siedząc w kuchni i załamując ręce. Od mojego spotkania z demonami minęła ledwie godzina, a ja już żałowałam swojej decyzji. Z drugiej strony istota uwięziona w grocie nie bez powodu była tam zamknięta - a Pain z całą pewnością nie wysłał tam swojego człowieka tylko po to, by ten sobie pozwiedzał. Westchnęłam głęboko. Nie wiedziałam, co mam zrobić.
Nagle przed moim nosem pojawił się kubek z świeżo zaparzoną, zieloną herbatą.
- Coś wymyślimy. - Próbowała mnie pocieszyć kapłanka.
Uśmiechnęłam się do niej blado. Doceniałam jej wysiłki. W trakcie popijania gorącej cieczy przypomniałam sobie o szkatułce ze zwojem. Przeprosiłam wszystkich obecnych mówiąc, że idę odpocząć i zaszyłam się w "moim" pokoju. Usiadłam wygodnie na macie, oparłam się plecami o ścianę i ostrożnie wyciągnęłam papier z drewnianej skrzyneczki.
Pergamin był stary, ale nie aż tak, jak wydało mi się za pierwszym razem. Po prostu musiał stać w pobliżu jakiegoś eliksiru lub artefaktu, który osłabił jego strukturę. Wzmocniłam więc go zaklęciem, a następnie rozwinęłam. Moim oczom ukazało się znajome, eleganckie pismo.
"Droga Sakuro,
ze względu na wydarzenia, które będą miały miejsce, nie będziemy mogły właściwie się pożegnać. Jednak na twojej drodze staną przeszkody, nie będzie więc na to czasu. Jak pewnie się domyślasz, miałam wizję. Widziałam zarówno swoją śmierć, jak i początek tego, z czym będziesz musiała się zmierzyć. Właśnie dlatego piszę do Ciebie ten list.
Wszystko zacznie się dość niewinnie. Skupmy się jednak na najważniejszym - otrzymasz propozycję od potężnego demona, którego przydomek to "Pain". Jest on przyczyną wielu plag, wojen i cierpień, przyjdzie Ci jednak połączyć z nim siły, by pokonać większe zło. Dlatego też pomóż mu, gdy przybędzie do Ciebie drugi raz (bo już wiem, że za pierwszym razem odrzucisz jego propozycję).
W jaskini czeka Cię ciężkie zadanie: groty strzegą strażnicy oraz trzy próby. Poza tym ziemia ta objęta jest klątwą, nie będziesz miała więc dużo czasu, aby wydostać stamtąd żonę demona, zdobyć artefakt z zaklętą w niej istotą i się wydostać. Dodatkowo tylko wiedźma może przekroczyć próg groty, podczas gdy już inna żywa istota jest uwięziona w środku.
Skupmy się na najważniejszym: klątwie. Polega ona na wysysaniu energii z każdego, kto przekroczy bramę. Przełamanie jej zabrałoby Ci jednak zbyt wiele czasu i siły, dlatego też będziesz musiała ją osłabić. Potrzebne Ci będą: poświęcona przez kapłankę klepsydra - symbol czasu, kamień naładowany duchową energią - symbol życia pozagrobowego - oraz twoją krew na sztylecie - będzie to symbolizować ofiarę i moc wiedźm w tym samym czasie. To jednak tylko czasowe rozwiązanie - będziesz miała ledwie dwie godziny, które przy tak wymagającym zadaniu upłyną Ci wyjątkowo szybko, dlatego też nie marnuj nawet minuty! Treść zaklęcia znajdziesz u dołu strony.
Przez pewien czas będziesz szła długim korytarzem - uważaj, będzie on usiany pułapkami! - którym dotrzesz do dwuskrzydłowych wrót. Za nimi czeka Cię pierwszy strażnik i próba. Najpierw stoczysz walkę ze stalowym golemem, następnie czeka Cię starcie z twoją własną siłą: żywiołem ziemi. Będziesz musiała udowodnić swoją więź z tym żywiołem. Za kolejnymi wrotami, kolejny strażnik i kolejna próba. Tym razem walczyć będziesz z kamiennym gargulcem. Unikaj jego wzroku - jest to były pupil meduzy, jego spojrzenie obraca w kamień i nie da się tego cofnąć. Próbą będzie test z wiedzy zielarskiej: będziesz musiała posegregować i ponazywać zioła lecznicze w pradawnym języku wiedźm. Nie postępuj pochopnie - jeden błąd i cała jaskinia się zawali! Trzeci strażnik i trzecia próba. Strażnikiem będzie widmo - jak wiesz, walka z tymi istotami polega głównie na starciu psychicznym, co w skrócie oznacza test twojej silnej woli. Próbą zaś będzie stanięcie oko w oko z twoim wewnętrznym mrokiem.
I tu muszę Ci coś wyznać. Urodziłaś się pod znakiem ziemi, lecz chwilę po narodzinach ujawniła się u Ciebie zdolność do kontrolowania żywiołu wody. Jednak tak potężna siła była niemożliwa do udźwignięcia dla niemowlęcia i gdybym czegoś nie zrobiła, dożyłabyś najwyżej drugiego tygodnia. Z tego powodu zdobyłam istotę z domeny "Yang", zapieczętowałam ją w tobie i uśpiłam. Dzięki jego mocy przeżyłaś. W trzeciej próbie pierwszy raz staniesz z nim twarzą w twarz - oznacza to również naruszenie pieczęci. Jednak jest równoznazne z przebudzeniem tej istoty i od tego momentu będziesz musiała sobie z nim radzić. Wierzę, że sobie poradzisz.
Kiedy już dotrzesz do ostatniej komnaty natkniesz się na skrzynię. Przełamiesz chroniące je zaklęcie za pomocą zaklęcia uwolnienia w połączeniu z żywiołem ziemi. Nie rozpraszaj się: całą uwagę skup na zaklęciu. W innym wypadku jaskinia się zawali, podobnie jak jest to z błędem przy drugiej próbie. Wraz z otwarciem skrzyni klątwa ciążąca na grocie zostanie zdezaktywowana. I tu kolejna ważna rzecz: oddaj artefakt demonom. Nie zastanawiaj się dlaczego, po prostu to zrób.
Przysługę Paina wykorzystaj w ramach pomocy w opanowaniu mocy istoty "Yang", jako że on ma w sobie niemal identyczną istotę. Jedyna różnica polega na tym, iż jego pochodzi od "Ying". Ich moc jest równa, jako że oboje symbolizują równowagę. To przygotuje Cię do walki z potężnymi istotami, których byt przekracza tysiąclecia. Pamiętaj, powtórzę to jeszcze raz, połączysz siły z Painem. Od waszej współpracy zależne będą dalsze losy świata.
Niech prowadzi Cię światło księżyca, dziecko.
Twoja mentorka,
Tsunade"
Jeszcze długi czas tępo wpatrywałam się w papier. Tyle informacji w jednym, małym zwoju. Zwinęłam go z powrotem w rulon i schowałam do szkatułki. Czułam, jak głowa pulsuje mi od nadmiaru emocji. Ogarnęła mnie lekka panika. Czekało mnie wiele trudności z samą jaskinią, a potem jeszcze miałam zmierzyć się z jakimiś pradawnymi stworzeniami. Czułam, jak robi mi się niedobrze od ogromu odpowiedzialności, który niespodziewanie spoczął na moich barkach. Bałam się, że nie dam rady.
Wtedy niespodziewanie do mojego pokoju wpadł blondyn z szerokim uśmiechem na twarzy. Wciąż bawiło go wspomnienie mojej rozmowy z szefem Akatsuki. Kiedy jednak zobaczył mnie pobladłą, wytrąconą z równowagi i trzęsącą się ze strachu błyskawicznie zjawił się tuż przy moim boku. Objął mnie opiekuńczo ramieniem i przyciągnął do siebie. Gładził mnie uspokajająco po plecach, gdy ja zanosiłam się histerycznym płaczem. To było zbyt przytłaczające.
Opanowałam się dopiero pół godziny później. Wciąż zamknięta w silnych ramionach niebieskookiego wtulałam się ufnie w jego szeroką klatkę piersiową. W końcu odsunęłam się od niego i wytarłam łzy w materiałową chustkę, którą podał mi chłopak. Przez cały czas przyglądał mi się z troską.
- Tak bardzo się przejełaś groźbą Paina? Nie martw się, jeśli zaatakuje, wyruszymy, by go powstrzymać.
- Pomijając fakt, że byłaby to wojna, a nie tylko pojedyńcza bitwa, to nie z tego powodu jestem w takim stanie, Naruto-san. - Pomasowałam obolałe skronie.
- Mów mi bez formy grzecznościowej. - Powiedział stanowczo. - W takim razie z jakiego?
Zawahałam się.
- Kiedy byłam u siebie w domu przypadkowo znalazłam pewien zwój. Jest to list od Tsunade-sama. Opisała mi w nim swoją wizję. Ale chodźmy do Jirayi-sama i Hinaty-chan, żebym nie musiała się powtarzać.
W odpowiedzi jedynie skinął głową. Po godzinie debat w kuchni doszliśmy do jednego oczywistego wniosku: musiałam podążać za wskazówkami mojej zmarłej nauczycielki.
- Nie martw się. Będziemy Cię wspierać. - Oznajmił białowłosy.
- I walczyć u Twojego boku. - Dodał Naruto.
- Zrobię co w mojej mocy. - Dorzuciła swoje trzy grosze kapłanka.
Uśmiechnęłam się do nich z wdzięcznością.
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. - Odetchnęłam głęboko. - Po pierwsze zajmijmy się zdobyciem przedmiotów na zaklęcie, które osłabi klątwę. Masz może jakąś klepsydrę, Hinata-chan?
- Niestety nie.
- Ja mam. - Powiedział Jiraya-sama. - Zajmie mi to chwilę, ale ją przyniosę.
- W porządku. - Mężczyzna niemal natychmiast wyszedł. - Hinata-chan, gdy Jiraya-sama wróci, poświęcisz ją, dobrze?
- Hai.
- Następny jest kamień naładowany duchową energią.
- Co to oznacza? - Spytał Uzumaki marszcząc brwi.
- To znaczy, że napełnię mocą od ducha jeden z kamieni energetycznych. To takie przenośne akumulatory - najpierw je ładujesz, później twoja energia się regeneruje. Gdy zabraknie Ci mocy, zawsze możesz zaczerpnąć ją z kamienia. Rozumiesz?
- Tak, to całkiem logiczne. - Odparł. - W takim razie ja mogę go naładować. Jestem w połowie Kitsune, a Kitsune to lisi duch, moja energia powinna więc się nadać.
- Tak, idealnie. - Pokiwałam głową. - Wzięłam kilka takich kamieni z chaty, zaraz jeden przyniosę. Co do ostatniego składniku - krew mam od ręki, więc tu nie będzie problemu.
- To oznacza, że teraz czekamy już tylko na ponowną wizytę Paina. - Podsumowała białooka.
- Tak. - Westchnęłam głęboko. - Nie mogę się doczekać. - Mruknęłam ironicznie.

~☆~

Jeszcze tego samego dnia, przed godziną jedenastą w nocy, poczułam wzrost demonicznej mocy w pobliżu podnóża gór. Natychmiast wybiegłam przed świątynię. Na zewnątrz czekał już na mnie Naruto i Jiraya-sama. W ciszy powtórzyliśmy to, co ostatnio - krótki bieg, skok z urwiska i szybki lot. Tak, jak oczekiwałam, wkrótce przed lądowaniem ujrzałam czterech mężczyzn.
- To ostatni raz, gdy przybywam na negocjacje. - Poinformował mnie.
- Więcej nie będziesz musiał, pomogę wam. - Na twarzy rudowłosego pojawił się wyraz zadowolenia. - Mogłeś powiedzieć od razu, że chodzi o twoją żonę. - Dodałam.
Przez ułamek sekundy na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie. Zaraz jednak ta emocja zniknęła za maską opanowania. Demon przyglądał mi się badawczo.
- Skąd to wiesz?
- Wiem więcej, niż Ci się wydaje.
- Przyznaję, nie doceniłem Cię. - Powiedział po chwili ciszy.
- Nie Ty pierwszy i nie ostatni. - Wzruszyłam ramionami. - Ruszamy?
- Tak. Podejdź.
- Moment. Idziemy z wami. - Wtrącił się Naruto.
- Nie. Poczekajcie tu. - Zaprotestowałam. Nie wiedziałam, jaka wyjdę z jaskini. Wolałam się najpierw pozbierać i dopiero wtedy wrócić. - W trakcie mogłabym się rozpraszać, gdybym wiedziała, że na mnie czekacie. - Dodałam widząc ich miny. W końcu niechętnie skinęli głowami.
Wtedy bez wahania opuściłam święte granice i stanęłam na wyciągnięcie ręki od demona. Obraz wokół mnie się rozmazał i chwilę później nie byliśmy w samym środku południowego łańcucha górskiego. Od groty dzieliło nas ledwie sto metrów. Rozejrzałam się uważnie. Jaskinia obstawiona była resztą członków piekielnej śmietanki.
- Od razu widać, że chodzi o żonę bossa. W życiu nie byłoby tu tylu ludzi po odzyskanie innego członka. - Stwierdziłam.
Nie odpowiedział. Podeszłam na metr od wejścia i przyjżałam się żelaznej bramie. Prawe skrzydło było wyważone. Poza od mrocznego korytarza biła silna magia. Znowu mnie zemdliło. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i wydech. Już się nie bałam - byłam wręcz przerażona.
- Ty jesteś tą wiedźmą?
Otworzyłam oczy i ujrzałam obok siebie dwóch demonów: srebrnowłosego mężczyznę z kosą na plecach i blond chłopaka o dziewczęcej urodzie.
- Nie, jestem turystką. Przyszłam pozwiedzać, nie widać? - Zapytałam zgryźliwie.
- Ojoj, ktoś ma tu zły humor. - Zachichotał ten drugi.
- Tak, tylko że nastrój mi się poprawi, a twój babski wygląd już się nie zmieni.
Chłopak zapowietrzył się z oburzenia, a srebrnowłosy wybuchnął śmiechem.
- Dobre, mała. Jestem Hidan. A ten piękniś to Deidara.
- Sakura.
Nagle obok pojawił się Kisame.
- Ty gówniaro, jak tylko skończysz, obedrę Cię ze skóry!
- Dawaj rybko. Chętnie znowu skopię Ci tyłek!
Mierzyliśmy się ostrymi spojrzeniami do momentu, w którym nie podeszli do nas pozostali. Wtedy Itachi odciągnął rozzłoszczonego niebieskoskórego.
- Większość już znasz, ale przedstawię Ci wszystkich razem w parach, jakie tworzą ze swoimi partnerami. - Powiedział Pain udając, że nie słyszał mojej krótkiej wymiany zdań z jednym z jego podwładnych. - Kisame i Itachi, Hidan i Kakuzu, Deidara i Sasori, Tobi i Zetsu. Ja jestem z Konan, która aktualnie jest uwięziona w środku. Poza tym do Akatsuki należą również Taka, czyli Sasuke, Suigetsu, Karin i Jugo. - Po kolei kiwałam głową na powitanie członkom organizacji.
- Powiedzmy, że mi miło.
- Masz już jakiś plan? - Spytał czerwonowłosy demon, którego Pain przedstawił jako Sasoriego.
- Wyjątkowo tak. - W tym momencie Hidan zaśmiał się cicho. - Na początek rzucę zaklęcie, by osłabić klątwę ciążącą na tej ziemi. Złamanie jej zajęłoby zbyt dużo czasu. Potem wkroczę do środka, odnajdę Konan i wyciągnę ją stamtąd.
- Brzmi prosto. - Stwierdził Kakuzu.
- Ta. "Brzmi" to dobre określenie. - Burknęłam ponuro. - Odsuńcie się, jeśli łaska. Muszę narysować krąg.
Wszyscy natychmiast odsunęli się ode mnie na dwa metry. Chwyciłam patyk leżący najbliżej, wbiłam go w ziemię i obróciłam się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Następnie do każdego kierunku przypisałam odpowiadający mu żywioł: północ - woda, południe - ogień, wschód - ziemia, zachód - powietrze. Potem odrzuciłam patyk i z sakiewki wyciągnęłam klepsydrę oraz kamień. Przykucnęłam i w środku postawiłam oba te przedmioty. Następnie się wyprostowałam i wyciągnęłam zza paska mały sztylet. Wyciągnęłam lewą rękę i szybkim ruchem przejechałam ostrzem po wewnętrznej stronie dłoni. Zacisnęłam ją w pięść i przytrzymałam nad nożem. Na metalową powierzchnię skapnęło kilka kropel. Odłożyłam sztylet pomiędzy klepsydrę i kamień, wymamrotałam zaklęcie uzdrawiające do uleczenia rany i stanęłam w lekkim rozkroku przed przygotowanymi przedmiotami (ale wciąż w kręgu). Uniosłam obie ręce nad głowę.
- Uwolnienie ziemi: antyklątwa!
Otoczyła mnie jasnozielona mgiełka. Skumulowała się u moich stóp, zaraz przy przedmiotach potrzebnych do zaklęcia. Potem zakotłowała się i strumieniem światła wlała się przez żelazną bramę prosto do jaskini.
- Widzimy się później. - Rzuciłam, po czym zerwałam się do biegu podążając śladem mojej mocy. Wkrótce pochłonął mnie mrok i słychać było jedynie moje oddalające się kroki. Chwilę później ucichły również one.

Grzechów krwią nie odkupisz [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz