Rozdział 10 "Kuzynka"

345 19 0
                                    

Gdy już narysowałam krąg na samym środku świątyni, Kakashi-san wprowadził do środka Karumi. Stojący w pobliżu Sakumo obserwował wszystko uważnie, co chwila nerwowo przygryzając wargę lub zaciskając dłonie w pięści. Kiedy mężczyzna zostawił demonicę samą, ta naturalnie usiłowała się uwolnić. Co prawda krąg był jeszcze niewystarczająco silny, by utrzymać ją w nim zbyt długo, dlatego też zdecydowałam się wzmocnić go moją mocą.
- Uwolnienie ziemi: zaklęcie wiążące!
Z marmurowego podłoża wystrzeliły kamienne łańcuchy i spętały szarpiącą się dziewczynę.
- Czy to ją boli? - Zapytał natychmiast młodszy z braci.
- Oczywiście, że boli. - Prychnęłam. - Gdy przestanie próbować się uwolnić, łańcuchy przestaną się zaciskać. - Dodałam wzruszając ramionami.
- Ale nie będzie trwałego efektu? - Dopytywał.
Westchnęłam głęboko, z trudem zachowując cierpliwość.
- Nie, nie będzie. Kiedy już ją uwolnimy, rany zagoją się samoistnie. Czas regeneracji jest różny, gdyż zależy od siły demona. - Wyjaśniłam spokojnie.
- Rozumiem. - Kiwnął tylko głową. - Czy możemy teraz zostać sami?
- Jasne. - Wzruszyłam ramionami.
- Jeśli pozwolisz, to chciałbym zamienić z tobą kilka słów. - Powiedział Kakashi-san, gdy opuściliśmy pomieszczenie.
- Ze mną? - Zdziwiłam się.
- Zgadza się. Jest pewna kwestia, którą chciałabym z tobą omówić. - Odparł uśmiechając się uprzejmie.
- Och, cóż. - Zmarszczyłam brwi. - W takim razie zapraszam do ogrodu. Naruto i Jiraya-sama chwilowo opuścili świątynię, a Hinata-chan obecnie przygotowuje obiad, więc będziemy mogli tam spokojnie porozmawiać.
- Idealnie.
Chwilę później siedzieliśmy wygodnie na ławce. Kakashi-san usiadł do mnie przodem i przyglądał mi się uważnie.
- Widzisz, doszły nas plotki o różowłosej wiedźmie i czarnowłosym demonie. Ponoć czarownica skoczyła z klifu, a potem wyleciała z powrotem na krawędź z pomocą demona. Mogłabyś mi to może jakąś wyjaśnić?
Rozdziawiłam usta osłupiała.
- A-ale gdzie to było? Jak daleko stąd?
- Jakieś dwa tygodnie drogi stąd.
- Och. - Uśmiechnęłam się zakłopotana. - To historia z tych dłuższych, także musi uzbroić się pan w cierpliwość.
Po wyjaśnieniu łowcy całej historii przyglądałam mu się nerwowo. Nie wiedziałam, jak zaraguje na wieść o moich powiązaniach z demonami. Wtedy jednak do ogrodu wkroczył Jiraya-sama. Z uśmiechem na twarzy przywitał się z srebrnowłosym, jak ze starym przyjacielem.
- Chciałbym pogadać o starych czasach, jak zwykle to robimy przy naszych spotkaniach, ale tak się składa, że będziesz musiał wysłuchać kolejnej, długiej opowieści. - Białowłosy mrugnął do mnie łobuzersko. - Naruto i Hinata-chan są w kuchni, idź do nich. - Dodał, tym razem zwracając się do mnie.
- Dobrze. - Skłoniłam się pospiesznie i ekspresowo zniknęłam obu panom z oczu.
Zanim jednak dotarłam do kuchni, zatrzymałam się na moment przy drzwiach, za którymi wcześniej zostawiłam Sakumo i Karumi. Ku mojemu zaskoczeniu, nie były zamknięte, a uchylone. Zajrzałam przez szparę do środka i dostrzegłam oboje siedzących naprzeciwko siebie, na ziemi i po turecku - demonica oczywiście w kręgu. Przykładali płasko dłonie do niewidzialnej bariery, która ich oddzielała i w ciszy spoglądali w swoje oczy. Nawet ze swojego miejsca mogłam z łatwością dostrzec w oczach dziewczyny, jaką toczy ze sobą walkę. Poczułam się, jak podglądacz, więc ruszyłam dalej, prosto do wcześniej wyznaczonego celu.
Do pomieszczenia weszłam spokojnym krokiem. Kapłankę i blondyna zastałam w dość ciekawej pozycji. Skrzywiony kitsune leżał na ziemi z dziewczyną leżącą na jego klatce piersiowej. Obok zauważyłam stłuczony dzbanek z porcelany otoczony parującą kałużą. Zasłoniłam usta dłonią, by zdusić w sobie śmiech.
- To nie tak, jak myślisz! - Rzucił Naruto zrywając się z ziemi i ciągnąc za sobą Hyuugę.
- A więc nie wpadłeś na Hinatę-chan, gdy ta niosła herbatę i nie wywróciłeś się razem z nią, by uchronić was od poparzenia wrzątkiem? - Spytałam z pobłażliwym uśmiechem, po czym kucnęłam obok zawstydzonej dziewczyny i pomagłam jej ze sprzątaniem.
- Okay, to dokładnie tak, jak myślisz. - Zaśmiał się zgarniając ścierkę z blatu i wycierając rozlaną ciecz.
Pokręciłam głową z rozbawieniem. Zaraz jednak spoważniałam.
- Naruto, jest pewna sprawa, o której chcę z tobą pomówić. - Usiadłam na jednym z krzeseł. - Jakiś czas temu Uchihowie pytali mnie, czy znam legendę "dziesięciu końców". Obawiam się, że chcą ją spełnić. Rozmawiałam już z Jirayą-sama na ten temat i mamy dla Ciebie pewną propozycję. - Popatrzałam na niego niepewnie. - Nie musisz się na to zgadzać. Wszyscy wiemy, że to bardzo niebezpieczne. - Dodałam pospiesznie.
Chłopak spokojnie zajął miejsce naprzeciwko i posłał mi uspokajający uśmiech.
- Już wszystko wiem. Mistrz zdążył ze mną o tym porozmawiać. - Odparł. - Zgodziłem się.
- Jesteś absolutnie pewny?
- Tak. - Wyciągnął rękę i chwycił moją dłoń.
Kątem oka dostrzegłam, jak białooka natychmiast odwróciła wzrok. Westchnęłam głęboko. Proszę go o takie poświęcenie, nie mogę odtrącić jego ręki. Z drugiej strony nie chcę, żeby Hinata-chan na to patrzała i wyciągała pochopne wnioski. Delikatnie, lecz stanowczo, uwolniłam się z uścisku blondyna i odchyliłam na oparcie mebla.
- W porządku. Zajmijmy się tym teraz.
- Teraz? - Zmarszczył brwi. - Masz trening za kilka godzin.
- Jak codziennie.
- Mimo to, akurat dziś dodatkowo będziesz się narażać.
- Nie mamy na to czasu. Domyślam się już, jak to wszystko się skończy. Jeśli moje przypuszczenia się sprawdzą, musimy się spieszyć. W innym przypadku polegniemy, a z nami cały świat.

Grzechów krwią nie odkupisz [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz