Obudziłam się na chwilę przed osiemnastą. Usiadłam i przeciągnęłam się z zadowoleniem. Zerknęłam na Zorzę. Spała pogrążona w głębokim śnie. Dobrze, że nic więcej się nie działo. Dzięki temu obie mogłyśmy zregenerować siły - pomyślałam. Wodziłam rozleniwionym spojrzeniem po otoczeniu. Nagle zerwałam się z miejsca, jak poparzona. Zaraz za magicznym kręgiem leżał wielki pies. A właściwie ogar piekielny. Opierał pysk na przednich łapach i przyglądał mi się spokojnie swoimi czerwonymi ślepiami. Naciągnęłam nerwowo kaptur na głowę i zebrałam wszystkie rzeczy. Klepnęłam mojego konia w bok. Zorza potrząsnęła swoją grzywą i popatrzała na mnie, jakby z wyrzutem. Potem jednak wciągnęła świeże powietrze do płuc i gwałtownie poderwała się na nogi. Rżąc nerwowo wycofała się na drugi koniec bariery. Powoli wstałam i podeszłam do mojego wierzchowca.
- Nic wam nie zrobi.
Podskoczyłam przerażona, po czym odwróciłam się za siebie. Opierając się o jedno z drzew przyglądał mi się wysoki brunet o czarnych oczach. Raczej blady. Miał na sobie białą koszulę z rękawami podwiniętymi przed łokcie i czarne, proste spodnie. Przez chwilę mierzyliśmy się badawczymi spojrzeniami. Wampir? Duch? Demon? - myślałam gorączkowo.
- Czym jesteś? - Spytałam w końcu, gdy ten nic się nie odzywał.
- Zwykle grzeczność wymaga, by się najpierw przedstawić.
- Zwykle nie przygląda się obcym, gdy śpią.
Jego wargi wygięły się w kpiącym uśmieszku.
- Czego chcesz? - Zniecierpliwiłam się.
- Skąd pomysł, że czegoś chcę?
- Jesteś tu z jakiegoś powodu.
- Po prostu jestem ciekawy. - Moje reakcje wyraźnie go bawiły. - Gdzie zmierzasz?
- Na wschód. - Odparłam zwięźle i zaczęłam zakładać Zorzy siodło. Chwilę później wyuczonym ruchem wskoczyłam na grzbiet konia. Mój wierzchowiec zarżał i kolejny raz potrząsnął grzywą. - Nie śledź mnie. A jak jeszcze raz wyślesz za mną swojego kundla, to odeślę Ci go w częściach.
- Uła, dziewczyna z pazurem. - Zaśmiał się cicho.
Rzuciłam mu krzywe spojrzenie.
- Demony nie mają nic do roboty? Widzę, że opierdalacie się w tym piekle.
- Tak się składa, że mam chwilę dla siebie. - Zmrużył oczy. - Wiesz, mógłbym Ci pomóc. Dotrzeć tam, gdzie zmierzasz. Osiągnąć to, czego pragniesz. Nawet wiedźmy potrzebują czasami pomocy.
- Ja nie potrzebuję. Odejdź. - Syknęłam zirytowana.
Przyglądał mi się przez chwilę, po czym w końcu odepchnął się od pnia drzewa i powolnym krokiem ruszył w stronę drogi. Gdy stanął już na jej środku ponownie obrócił się w moim kierunku i uśmiechnął się bezczelnie.
- Jeszcze się spotkamy, Sakura Haruno. - Powiedział, zagwizdał na ogara i chwilę później razem z psem rozpłynął się w powietrzu.
Zacisnęłam usta w wąską linię. Jestem głodna, po drodze zaliczyłam już starcie z Upiorem, a na dodatek napatoczył się demon. Po prostu zajebiście - skwitowałam podirytowana. Ścisnęłam boki konia i ruszyłam przed siebie.~☆~
Dochodziła już dwudziesta druga, gdy zajechałam do podnóża gór. Zeskoczyłam z konia i dalej prowadziłam Zorzę za wodze. Strome zbocza były wyjątkowo niebezpieczne - co rusz musiałam używać magii i za pomocą zaklęć "dobudowywać" skały, gdy droga okazywała się zbyt wąska dla mojego wierzchowca.
Akurat zeszłyśmy do doliny między jedną, a drugą górą, gdy dostrzegłam tam jakąś postać. Tym, co przyciągało uwagę, była przede wszystkim skóra - lewą stronę ciała miał białą, zaś prawą czarną. Do tego jedną tęczówkę miał koloru żółci, a drugie było całe żółte. Miał na sobie zieloną, lnianą koszulę, beżowe spodnie i i czarny płaszcz do kostek. Kolejną rzeczą rzucającą się w oczy był znak na jej tyle - białe koło z wpisanym w środek trójkątem.
Znak Jashina - pomyślałam. Kiedyś miałam okazję przeczytać o nich w jednej z licznych ksiąg. Wszyscy członkowie tworzyli Akatsuki, bractwo Jashina. Najgorsze demony, jakie kiedykolwiek stąpały po ziemi. Sprawcy wielu krwawych wojen, epidemii i całej masy innych, zdecydowanie złych rzeczy.
Postać swobodnym krokiem szła przed siebie, najwyraźniej nie obawiając się ataku. Wtedy też zrozumiałam, że nie spodziewa się ataku, ponieważ sam właśnie atakował. Z jego wyciągniętej ręki wystrzeliły pnącza w stronę młodej dziewczyny, której wcześniej nie widziałam. Próbowała krzyknąć, ale w jej ustach pojawił się knebel utworzony z liści. Nawet z tej odległości widziałam, jak po jej policzkach płyną łzy.
- Musimy jej pomóc, Zorza. - Powiedziałam błyskawicznie dosiadając konia.
Chwilę później gnałam w ich stronę nawet nie ukrywając własnej obecności. Napastnik odwrócił się bokiem w moją stronę obrzucając mnie zaskoczonym spojrzeniem.
- Zaklęcie przyzywające: kamienna włócznia!
Gdy tylko przedmiot zmaterializował się w moich dłoniach zamachnęłam się na członka Akatsuki. Ten wydał z siebie syk niezadowolenia, gdy wypuścił dziewczynę i odskoczył, by uniknąć taranu ze strony konia oraz mojego ataku. Zatrzymałam wierzchowca i zeskoczyłam na ziemię obok dziewczyny. Chwyciłam jej ramię i szarpnięciem postawiłam na nogi.
- Wsiadaj i jedź, znajdę was później!
- Ale ja nie umiem jeździć!
- To nie ważne! Zorza wie, co robić!
Obróciłam się w stronę wroga. Jęknęłam z bólu, gdy dokładnie wtedy w lewą rękę wbił mi się kolec wielkości małego sztyletu. Zaciskając zęby wyrwałam go z ramienia i skupiłam się na moim żywiole. Ziemia zadrżała w posadach. Mój przeciwnik zmarszczył brwi i cofnął się o krok.
- Deszcz kamiennych włóczni! - Krzyknęłam.
Zamachnęłam się i rzuciłam tą, którą wciąż trzymałam w dłoni. Z nieba posypały się jej idealne kopie. Chłopak klnąc szpetnie pod nosem utworzył coś w rodzaju tarczy z pnączy. Uniósł ją nad głowę chcąc uchronić się przed moim atakiem. Zapomniał jednak o pierwszym z pocisków, który nadlatywał z mojej strony. Ta włócznia przebiła jego brzuch. By nie zdążył wyprowadzić kontrataku uderzyłam prawą pięścią w ziemię przede mną.
- Trzęsienie ziemi!
Mój przeciwnik krzyknął rozdzierająco, kiedy podłoże rozstąpiło się pod jego stopami i wpadł w czarną otchłań. Wysiliłam się jeszcze trochę i zasklepiłam utworzoną chwilę temu wyrwę w ziemi. Ciężko dysząc opadłam na kolana. Powinnam staranniej dobierać zaklęcia - stwierdziłam czując, że zużyłam całkiem spore pokłady energii. Z trudem stanęłam na nogi.
- Zaklęcie lecznicze: oczyszczenie. - Mruknęłam.
Wystarczyło już opatrzyć ranę. Tylko, że moje bagaże były przytroczone do siodła Zorzy, więc najpierw musiałam ją znaleźć. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie z nadzieją, iż poszukiwania nie zajmą mi zbyt dużo czasu.
CZYTASZ
Grzechów krwią nie odkupisz [zakończone]
FanfictionFanfick o Sakurze Haruno, postaci z anime pt. "Naruto". Historia rozgrywa się w magicznym świecie, krainie gdzie stworzenia typu żywiołaki, wiedźmy, demony i cała reszta jest na porządku dziennym. Serdecznie zapraszam do czytania :)