Tam tam tam! Już jest! Miłego czytania. I nie, nie lubię Chejrone, ale to special, więc będzie lekko nienormalnie.
3000 lat temu. Starożytna Grecja. Obóz Herosów.
Chejron wyszedł z Wielkiego Domu. Była to duża, biała konstrukcja. Przed nim rozciągał się widok na polanę. Wszędzie krzątali się herosi w zbrojach. Rozpoznał paru. Uśmiechnął się. To jest jego dom. I ma tu wielu przyjaciół. Centaur pogalopował w dół wzgórza. Dotarł na arenę strzelecką, w samą porę na lekcje strzelania z łuku. Których on sam udzielał.
-Dzień dobry, moi uczniowie! Dziś będziemy się uczyć strzelać podczas biegu.
Wszyscy pokiwali głowami. Zaczął się trening, ale nie będę go opisywał, gdyż jest to zbędne. Nasz ulubiony centaur krzątał się po prostu tu i tam, pomagając reszcie. Udzielał istotnych rad, przeprowadzał demonstracje. W końcu dotarł do Chione. Była to niepozorna 23 - latka, bogini, w jego wieku. Dlaczego się tu znajdowała? Zaznajomiła się kiedyś z kopytnym nauczycielem, a ten zaprezentował jej sztukę łucznictwa. Od tego czasu brała lekcje. Dziś jednak coś jej nie szło. Chejron zatrzymał się.
-Czy masz w czymś problem, Chio?
-No, trochę... - powiedziała, znów pudłując - Chejronie, nie wychodzi mi to. Pomóż!
Więc centaur pomógł. Ustawił ręce w odpowiedni sposób.
-A teraz puść cięciwę.
Strzał w sam środek tarczy.
-Teraz spróbuj sama.
Po paru próbach coś się zaczęło dziać.
-Dzięki, Chejronie!
-Nie ma za co. O kurczę, już 16.00?! Uczniowie - to ostatnie wykrzyczał - koniec zajęć! A ty, Chio, masz ochotę na herbatkę?
-Nie dzięki. Ale chętnie pójdę na spacer.
Wyruszyli do lasu. A tam... Cóż, sam nie wiem co tam się stało. Wymyślenie tego należy do was!
Sorry, nie mam już siły tego pisać. To głupie. Nie lubię tego, chociaż sam to wymyśliłem xD. OK, żeby nie było tak krótko, dostaniecie jeszcze moją krótką historię.
Jestem typowym gimnazjalistą. Nie, wróć. Nie typowym. Ludzie się mnie boją. Chociaż jestem, powiedzmy szczerze, kozłem ofiarnym, mam wielu przyjaciół i wielu się mnie boi. Bo jestem lekko przerażający, ale nie biję się itd. Po prostu jestem lekko straszny. I na tym się skupmy. Mój "potworny" image wynika z tych rzeczy:
-Słucham dużo creepypast (no co, eksperymenty na ludziach nie są straszne),
-Jestem regularnie dręczony,
-W życiu zdechło mi 7 kotów i żaden nie z mojej winy,
-Straciłem jednego z najlepszych przyjaciół (wyprowadził się) i dwie przyjaciółki (czasem się z nimi widzę).
Tja. 4 główne czynniki. Omówmy drugi, bo przy pierwszym nie ma nic do omawiania. Po prostu lubię te klimaty. Jestem regularnie dręczony psychicznie i fizycznie przez moich przyjaciół. Czasem słyszę: "Mikołaj, przestań udawać gota!" - jak się odsuwam od innych, żeby nie dostać w łeb szyszką. Jednak, nawet pomimo tego, że to zlewam (zaraz o tym będzie), to wszystko zostawia ślady w mojej podświadomości. Więc z dnia na dzień jestem o mały kroczek bliżej do bycia gotem/emo, czy jak tam chcecie. Tak, wiem że got i emo to nie to samo. Nie wypominajcie. Krótko mówiąc, są strasznie wkurwiającymi gnojami (moi przyjaciele, nie subkultury). Ale daruję im, dojrzewanie itd., trochę im odbija. A jak się ogarną, są naprawdę spoko ludźmi. Niestety, wyzywają mnie i "żartobliwie" okładają łapami po łbie. Wiecie co? Mam to w dupie. Ciosy bolą, ale leciutko. Mam dużą wytrzymałość fizyczną. Wyzwiska mogę zlać. Tyle w tym temacie. A, jak ktoś z moich przyjaciół to czyta... Nie ogarniacie, jak mówię. Może jak przeczytacie, to do was dotrze. OK, tyle w temacie. Koty, pomijam, wspomnę tylko, że własnoręcznie wykopałem dla nich mały cmentarzyk w lesie. W kwestii przyjaciela... Czasem się z nim widuję. Baaaardzo rzadko, ale czasem. Z przyjaciółkami też. Ta trójka jest akurat normalna, więc szkoda, że ich tu nie ma.
Teraz najlepsza i prawdopodobnie jedyna naprawdę cudowna rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Snowboarding. Jeżdżę na nim z przyjacielem z podstawówki, którego nie wspominałem, bo koncentruję się na gimnazjum. Ale ten kolo jest, podobnie jak mniejszość, ogarnięty. Utrzymuję z nim dobry kontakt, widzimy się w każdy weekend, czasem w coś pogramy. Jest spoczko. A deska to moja czora obsesja. Poza książkami oczywiście.
Tak wygląda mój stan rzeczy. Ale nie przejmujcie się mną, żeby nie było! Czekajcie na kolejny rozdział, już niedługo. Do... Napisania? Chyba raczej nie zobaczenia/usłyszenia. Cześć!
CZYTASZ
Wojna (Reynico)(Na teraz zawieszone)(czytaj reboot)
FanfictionWięc, no nie mogłem się powstrzymać. Wiem, że szybko. Ale to chyba dobrze, prawda? Okładki nie zmieniam, ta mi się podoba. UWAGA! Jest to Sequel mojej pierwszej historii ("Wszystko od początku"), więc jak nie czytałeś to wróć i rozeznaj się we wcześ...