XII NICO XII

197 16 16
                                    

Czy wy w to wierzycie? CZY WY W TO WIERZYCIE?! Bo ja osobiście nie. A jednak! Spotykamy się w tej historii ponownie. Nacieszcie się na następne 2 tygodnie! :D I pamiętam o oneshotach. Może jeszcze jakiś dziś napiszę. Polecam jeszcze raz przeczytać ostatnie rozdziały przed tym, żebyście sobie przypomnieli, co i jak.

OBUDZIŁEM SIĘ SKUTY. Ciekawe, tego to jeszcze nie przeżyłem. Przeżyłem wiele różnych sytuacji, ale budzić się z łańcuchami na nadgarstkach, kostkach i biodrach? To dla mnie coś nowego. Poruszyłem głową. Zabolało. Ale w sumie... Nie spałem nawet na łóżku, tylko na twardych kamieniach. Więc kark chyba ma prawo lekko szarpać, nie? Jęknąłem. Zebrałem się w sobie i przewróciłem na drugi bok. Obok mnie leżała Reyna. Również skuta. Na początku spanikowałem i zacząłem się drzeć. Potem jednak usłyszałem cichy oddech. Czyli żyje! Uspokoiłem się nieco. Leżałem tak przez następne... Nie wiem. Straciłem poczucie czasu w tych ciemnościach. Wsłuchałem się w oddech mojej dziewczyny. (Geez, nienawidzę określać Reyny "moja dziewczyna". Nie mija się to z prawdą, ale brzmi głupio...) Był on umiarkowany, spokojny. Wreszcie drgnęła. Jęknęła cicho i uniosła głowę, tylko po to, żeby zaraz znów ją położyć. Odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnęła się. Ja jednak tylko wypowiedziałem się bardzo wysokim (jakże męskim) głosem:

-Reynatwojatwarz!

-Słucham?

Zebrałem się w sobie.

-Twoja twarz.

-Coś z nią nie tak?

-Masz śliwę pod okiem!

Wybuchła śmiechem. Ja jednak pozostałem poważny. Kiedy przestała, spojrzała na mnie i powiedziała:

-Miałam już połamane kości. Wybite 3 zęby. Zwichnięte kostki. I byłam przebita na wylot mieczem. Podbite oko to naprawdę nie jest szczyt tragedii! I proszę, przestań się zachowywać jak nadopiekuńcza matka z okresem. Przeżyję jakoś!

-Wiesz co? - uśmiechnąłem się - FOCH.

To mówiąc, przeturlałem się w prawo. Usłyszałem jej śmiech. Ten piękny śmiech, który zawsze napawał mnie optymizmem.

-Oj Nicooo - powiedziała - no nie fochaj się noo. No prooszę.

Mówiąc to pełzła w moją stronę. Kiedy była wystarczająco blisko, odwróciłem się gwałtownie (albo raczej podpełzłem do niej gwałtownie) i delikatnie pocałowałem.

-Doobra. Nie będę się fochał.

Uśmiechnęła się.

-OK. Jak już skończyliśmy ten etap, czas na wyjście z tego... czegoś. Podsumujmy. Jesteśmy związani łańcuchami. Niezbyt możemy chodzić i robić coś rękami. Innymi słowy - sytuacja jest ciemnoszara. Ale nie czarna.

-Masz coś do czarnego? Lubię ten kolor!

-Nico, kończ z tym. Ja tu chcę nas stąd wydostać. Układam plan.

-Wyobraź sobie, że ja już mam!

O dziwo, nie kłamałem. Właśnie olśniła mnie banalna myśl.

-Zamieniam się w słuch.

-Jesteśmy pod Ziemią. Ja tu rządzę. Oktawian jest naprawdę tępym padalcem. Wystarczy, że przyzwę Kostka. Rozetnie on moje więzy. Potem uwolni ciebie. Następnie uciekniemy. A jeżeli nie ma wyjścia - wydostanę nas stąd Cieniem.

-Brzmi logicznie. Jest tylko jeden problem.

-Tak, wiem. Nie lubisz moich Kostków. Ale wiesz, że nie ma wyboru.

Reyna skinęła lekko głową. Wymówiłem starogreckie zaklęcie. Spod Ziemi wyskoczył mój osobisty sługa Kostek. Tak, nazywam tak mojego szofera, dostawcę Laysów i w ogóle każdego mojego sługę. Podyktowałem mu polecenia. Wykonał je szybko i bezproblemowo, nie straciłem ręki ani nogi. Czyli po prostu mieliśmy szczęście. Kiedy Kostek odchodził, krzyknąłem tylko:

-Jak już będę miał czas, dam ci dwa HappyMeale! I podwójną colę!

Kostek wydał pomruk zadowolenia i zapadł się pod ziemię. Odetchnąłem. Rozruszaliśmy nadgarstki i kostki. Reyna dalej była lekko blada, doszła jednak szybko do siebie.

-Gotowa na błąkanie się w poszukiwaniu wyjścia aby nie marnować mojej mocy?

-Gotowa!

Po tych słowach zaczęliśmy łazić na oślep, a jedyne, co nam pomagało, to ściany. Sunąłem dłonią po jednej z nich w nadziei na to, że natknę się na klamkę czy coś. Jednak jak na razie miałem palce ubabrane czymś lepkim i nic nie wskórałem. Reynie nie szło lepiej. Mimo to nie poddaliśmy się. Po pewnym czasie coś poszło nie tak. Usłyszałem krzyk. Odwróciłem się. Moja... Towarzyszka właśnie złapała się za nadgarstek. Uciskała go równomiernie. Podbiegłem tam.

-Co ci się stało?!

Zacisnęła zęby i z trudem odpowiedziała:

-Kiedy sunęłam ręką po ścianie... Coś mnie dziabło... To boli...

-Pokaż.

Usłuchała. Jej ręka była jednak całkowicie zdrowa. Ani śladu po ukąszeniu.

-Reyna... Nic cię nie dziabło.

Spojrzała na mnie jak na szaleńca. Potem popatrzyła na swoją rękę. Otworzyła szerzej oczy.

-Byłam pewna, że... Ale... Nieważne. Ból już mija. Szukajmy dalej.

-Gdyby coś się działo... Mów.

Błąkaliśmy się tak, a kiedy zacząłem tracić nadzieję na odnalezienie wyjścia, stało się. Nadepnąłem przez przypadek na jakąś płytkę. Dobra wiadomość: otworzyły się drzwi! Zła wiadomość: przez drzwi zaczęła się lać woda!

-Reyna! Zbieramy się! Cieniem! Już!

Kolejna zła wiadomość: nie dostałem odpowiedzi. Kolejna zła wiadomość: nie widziałem nigdzie pretorki. Nie, nie, nie. Dlaczego akurat teraz... Jak ja mogłem ją zgubić? Dobra. Nie użalaj się teraz nad sobą tylko się rusz! Podbiegłem do ściany, którą przeszukiwała Reyna. Nic. Poszedłem wzdłuż niej. Wtedy zobaczyłem. Leżała na ziemi, nieprzytomna. Na nadgarstku miała paskudny ślad po ugryzieniu. Nie mogłem ocenić jak źle jest, za ciemno. Podniosłem ją i objąłem. Skupiłem się na otaczającym nas cieniu, którego było tu całkiem sporo. Pomyślałem o infirmerii w Obozie Herosów. Skoczyłem w Cień. Przebyliśmy nienaturalnie długą drogę. Zaczynałem słabnąć. Ale nie byliśmy jeszcze na miejscu... Gdzie on nas wywiózł? Zaczynałem słabnąć. Skup się Nico... Musisz tam dotrzeć... Zrobiło mi się ciemno przed oczami. W końcu całkowicie opadłem z sił. Wyskoczyliśmy z Cienia. Prosto do oceanu.

Ogłoszenia pa-pa-parafialne!

1. Mam plan na interaktywną serię! Dla tych co nie ogarniają: Piszę historię, daję wam wybór. Wybieracie jakąś opcję, potem czytacie rozdział o tytule takim samym jak wasza opcja. Decyzje mają wpływ na fabułę. Chcecie coś takiego? Dajcie znać.

2. Re-re-reklama!

https://www.wattpad.com/221998811-uwi%C4%99ziona-w-psychiatryku-1 (tak musicie to przepisać)

Ogarnijcie ten link. Hops hops hops! Tam ma być więcej wyświetleń niż u mnie! Pisze to moja koleżanka, a że dopiero zaczęła, to jeszcze wrzuca nowe rozdziały bardzo często. Historia - 12/10! Kapitalne! No i w 4 rozdziale macie moje zdjęcie (Taki koleś w chustce z zębami ze spojrzeniem zjem ci mamę to ja! Mam czapkę w paski!)

3. Komentujcie rozdział (piszcie o błędach) bo standardowo już jestem roztrzepany! Trzymajcie się i żyjcie do następnego!

Wojna (Reynico)(Na teraz zawieszone)(czytaj reboot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz