XIII REYNA XIII

198 19 17
                                    

W poprzednim rozdziale:

Nico obudził się skuty w jaskini. Po bliskiej śmierci poprzez utopienie nasza ulubiona para spierdala Cieniem do oceanu. Następnie spadają ze sporej wysokości. A, przy okazji: Reynę coś ugryzło w nadgarstek i jest nieprzytomna! Miłego czytania.

COOOO SIĘ DZIEJE?

To ^ była moja pierwsza myśl po przejrzeniu na oczy. A, jestem wysoko. No tak, zmiana ciśnienia... Zawsze to tak na mnie działa. Hmm. Czy ja spadam? Wtedy mój mózg się obudził. Chciałabym powiedzieć, że dokonałam jakiegoś heroicznego czynu i ocaliłam nas przed upadkiem ale moje myśli wyglądały mniej więcej tak : O KUR....MAMUSIUUU! A potem oczywiście walnęłam na placka o taflę wody. To nie fair. My, herosi, mamy takie przerąbane życie... Jeszcze jedna kwestia: Nico. Super, zemdlał. Wyciągnęłam go na powierzchnię. Kiedy tylko to zrobiłam, poczułam okropny ból w nadgarstku. Ach tak, ugryzł mnie wtedy świecący na zielono szczur z byczymi rogami i rybim ogonem. Czy grecka mitologia musi być aż tak bardzo porąbana? Odepchnęłam od siebie wszystkie te myśli. Wzięłam Nica na plecy i podpłynęłam do brzegu. Nie było aż tak daleko. Znaleźliśmy się, (wow, ale szokujące), na... Bezludnej wyspie!!! Serio. Nie musiałam jej zwiedzać, żeby stwierdzić, że jest bezludna. Miała powierzchnię jakiś 4 metrów kwadratowych. I zero jedzenia. Położyłam Nica na plaży. Był chorobliwie blady, ale to chyba w sumie normalne po podróży Cieniem. Sama położyłam się obok z wycieńczenia. Po chwili zasnęliśmy.

Obudziłam się przy cieple ogniska. Ziewnęłam, wsparłam się na ręce i uniosłam głowę do góry. Obok siedział Nico, podsycając ogień gałęzią. Rozejrzałam się. Wokół nie było żadnych drzew. Jak to możliwe...? Usłyszałam głos:

-O, jesteś! Super, upiekłem kiełbaski!

-To słodkie! Dziękuję! Ale... Skąd masz jedzenie?

-Och, mam swoje sposoby - chłopak uśmiechnął się tajemniczo. Wtedy zaczęło robić się dziwnie. Z nieba spadały martwe ptaki. Spojrzałam na Nica. Skóra opadała z niego wielkimi płatami. Wyszeptał:
-KochHHHa,,IUnjf... cię!

Krzyknęłam. Wszystko rozpłynęło się we mgle. Stałam w samym środku pustki. Wyszedł z niej Okt... Piskorz, znaczy się. Oktapiskorz. Zaczął rzucać się jak opętany. Uniósł na mnie błagalnie wzrok.

-Ja nie chciałem, nie chcia...!

Z jego ust trysnęła krew. Chłopak upadł na ziemię.

Obudziłam się z wrzaskiem. Dyszałam ciężko.

-Co się stało?

Spojrzałam na Nica. Siedział obok. Był środek nocy. Usiadłam i strzepnęłam z ciała piasek.

-Wiesz... Koszmary.

-Chcesz mi opowiedzieć?

-Właściwie to nie mam ochoty gadać.

-OK, ale jak zmienisz zdanie, mów. Nudzi mi się. A potrzebuję odpoczynku do wykonania następnego skoku.

Zdanie zmieniłam po 5 minutach. Nico wysłuchał wszystkiego, po czym objął mnie delikatnie ramieniem.

-Porąbane. Nawet jak na sny półbogów.

Siedzieliśmy tak, nudząc się i gadając o mało ważnych sprawach. Wreszcie, po paru godzinach, Nico oznajmił:

-Jestem gotowy.

-Więc ruszajmy!

-Tylko gdzie?

-Mam pomysł. Widzieliśmy już obóz Piskorza. Może od razu tam? Zaskoczymy ich!

-Ykhm... Nie mam miecza. Pamiętasz? Złamał się na zwierzątku Węgorza. (Oktawęgorza).

-Nieważne! Trzaśniesz jednego świecznikiem, patykiem czy co tam będziesz miał i weźmiesz sobie jego miecz!

-Yyy... Mam lepszy pomysł. Nie nosisz czasem noży przy butach?

-A no faktycznie - zarumieniałam się - ale...

-Spokojnie, nie pogubię. Daj mi tylko jeden. Odrzucę ci, jak będziemy mordować. Wezmę sobie miecz jakiejś ofiary.

Spojrzałam na Nica stanowczo.

-No dobra, obezwładniać... Mordować tylko w samoobronie.

Skinęłam głową. Wzięłam go za rękę.

Pojawiliśmy się w lesie nieopodal namiotów. Nico zachwiał się, ale ustał.

-Hmm. Całkiem blisko było. Odpocznę ze 2 godziny i możemy zaczynać.

~ 2 godziny później ~

Zakradaliśmy się do obozu lewą flanką. Wypatrzyłam tam tych bardziej nieudolnych legionistów. Krótko mówiąc, walka z nimi była łatwa. Zakradliśmy się bliziutko, a kiedy jeden z nich rozpoczął dłubanie w nosie, wyskoczyliśmy z mieczami. A że było ich dwóch, nie zdążyli nawet pisnąć, zanim zostali powaleni na ziemię, oszołomieni i obezwładnieni. Związaliśmy strażników (tak, zawsze mam ze sobą sznur) i wrzuciliśmy zakneblowane ciała w krzaki. Nico pożyczył sobie miecz i zwrócił mój sztylet.

-Kurde, nie lubię go. Jest taki złoty. Brzydki.

-Nie marudź - skarciłam go.

-No dobra. Ale chcę mój stary...

Wkradliśmy się do środka. Oczywiście w pożyczonych zbrojach. W pewnym momencie z namiotu wypadł jakiś żółtodziób. Uśmiechnął się.

-Kundzia! I Zygfrydek! Co wy tu robicie? Jak ja was dawno nie widziałem!

Podszedł i uścisnął nas, zanim zdążyliśmy umknąć. Jego twarz śmierdziała nadmiarem wypitej wódki.

-Yyy... - odezwał się Nico - my też się cieszymy. Ale musimy już iść. Oktawian nas wołał.

-Ale Oktawiana nie ma w obozie!

-Taak? Ach, coś mi się zdawało. A... Gdzie jest? Nie pamiętam, żeby wyjeżdżał.

-Och, pojechał do Whistler. Wiecie, taka mała mieścina w Kanadzie.

-Dzięki! No to... pa pa!

Odbiegliśmy.

-Dobrze, że był pijany. Inaczej nie dalibyśmy sobie rady.

-Musiał być baardzo pijany, żeby nic nie podejrzewać - stwierdził Nico.

-To co? Do Obozu, zbierzemy grupę i wyprawiamy się do Whistler?

-Taaa. Urocza miejscowość. Zawsze chciałem się tam wybrać.

-Marzenia się spełniają - uśmiechnęłam się do niego. Pocałował mnie w policzek.

-Moje największe już się spełniło.

Trochę później byliśmy w Obozie. Chejron przybiegł nas powitać. Przy ognisku zostaliśmy zasypani pytaniami. Opowiadaliśmy długo. Wreszcie doszliśmy do teraźniejszości.

-Potrzebujemy grupy, ale niedużej. Około 30 wojowników. Rozegramy to po partyzancku. Jutro zbiórka o 12.00 przed Wielkim Domem. Chcemy się wreszcie wsypać, bez koszmarów - tu spojrzałam na Nica - Prawda, Nico?

-Taaak. Prawda.

Chyba wyczuł, że gdyby zaprotestował, miałby duużo siniaków. Nie no, dobra nie jestem psychopatką. Swoją drogą... Ze snu bez koszmarów oczywiście NIC nie wyszło.

No! Jestem z siebie taki dumny! Teraz już serio powinienem wrócić. Wtedy... Cóż, okazało się, że nasza urocza polonistka przełożyła Krzyżaków na 10 dni wcześniej, więc nie miałem czasu nic napisać. Wiecie, audiobook 28h i te sprawy. Potem poszedłem na deskę (freeride, Łabski Kocioł, ostatni zjazd, sweet). W razie czego macie tablicę ochrzanów. Nie będę teraz przepraszał, bo to by było monotonne xD. Adios!




Wojna (Reynico)(Na teraz zawieszone)(czytaj reboot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz