Mam już jakby 25 rozdział! Było tyle info, że na górze jest:
Untilted Part 25.
Ta. Śmierć informacjom! Zaczynajmy więc!
DŹWIGNĘŁAM SIĘ NA NOGI. Byłam dalej wstrząśnięta sytuacją z lustrami, ale nie miałam czasu na rozmyślania. Nie teraz. Spojrzałam w stronę rzymskiego obozu. Nie chciałam tam iść, ale... Nie ma wyboru. Zerknęłam na Nica. Miał trochę niewyraźną minę... Zapewne jak ja. Mimo wszystko uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę. Chwyciłam ją. Skierowaliśmy się przed siebie. Panowała przyjemna cisza. Wlekliśmy się między drzewami, do naszego celu. Lubiłam lasy. Zawsze napawały mnie pozytywnym nastrojem... Nie, to złe określenie. Powiedziałabym raczej, że działały na mnie uspokajająco. Pomagały się zrelaksować. Teraz jednak świerki i sosny wydawały się na mnie gapić. I śmiać. To było zdecydowanie creepy. Ale, przeżyło się już gorsze rzeczy. Cicho, Reyna. Zaraz coś może się spieprzyć. Wreszcie Nico powiedział:
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść?
Spojrzałam mu w oczy. Dostrzegłam iskierki troski. Oraz niepokoju. Zaraz zorientowałam się, o co mu chodzi.
-Zwariowałeś? Nie chcę! Ale nie puszczę cię tam samego.
-OK, ale gdybyś się rozmyśliła...
-Nie jesteś moją niańką, "mamo".
Parsknął śmiechem.
-Dobra, już przestanę.
Pamiętacie, jak mówiłam, że coś może się spieprzyć? No. Długo nie trzeba było czekać. Wyobraźcie sobie, że idziecie lasem. Na spokojnie. A tu nagle przed wami upada drzewo. Już jest adrenalina. Jednak na tym się nie kończy. Drzewo bowiem wywołuje duże drganie. I zaczynają spadać skały. Zostałabym ludzkim naleśnikiem (mniam, naleśniki ^^), gdyby nie Nico. W ostatniej chwili wepchnął mnie do jakiejś wnęki obok. Głazy poleciały sobie wgłąb lasu.
-Nic ci nie jest?
-Nie - odparłam, lekko wstrząśnięta.
Kontynuowaliśmy naszą wędrówkę. Zdążyliśmy jeszcze uciec przed tuzinem dziwnych zwierząt i uniknąć małych demonów, które chciały zagrać w siatkówkę naszymi głowami. Wreszcie dotarliśmy tam, gdzie to mieliśmy dotrzeć. Spojrzałam na Nica. Skinął lekko głową. Weszliśmy powoli do małej dolinki. To dziwne, że takie piskorze jak Oktawian wybierają tak piękne miejsca na zakładanie obozów. Ten psychoaugur właśnie obrzydził mi urocze dolinki i lasy! Nie daruję mu tego... Rozejrzałam się. Wokół sami zmuleni legioniści. Nic sobie z nas nie robią. Pff. Już wiem, że coś pójdzie nie tak. Nie mówiłam tego jednak na głos.
-To co Nico, idziemy trochę pomyszkować, czy natychmiast lecimy do piskorza?
-Z trudem powstrzymuję chęć spuszczenia natychmiastowego wpierdolu padalcowi, myślę jednak, że myszkowanie będzie lepszą opcją.
Skinęłam głową. Może dowiemy się czegoś potrzebnego. Skierowaliśmy się w stronę małego, zielonego namiotu. W środku nikogo nie było. Wystrój prosty: łóżko, biurko i skrzynia. Tą ostatnią rzecz musiałam otworzyć. Zawartość... Miecz, hełm, książka, różowy pluszowy miś. Serio? MOI legioniści z różowymi misiami. Ciekawe, czy oglądają MiniMini. Krótko mówiąc - ta lokacja w niczym nam się nie przydała. Przez następną godzinę było praktycznie to samo, tylko bez misiów. Chociaż i tak znalazłam jeszcze niebieskiego słonika i zieloną pandę. No dobra. Nic nie zabraniam. Wreszcie, po długich poszukiwaniach, znaleźliśmy się w średniej wielkości żółtym namiocie. W środku, na łóżku, wylegiwała się... Gwen! Muszę przyznać, że miałam ochotę się rozkleić. Zawsze była taką miłą osobą, cichą, skromną. A teraz leżała sobie otumaniona, prawdopodobnie nie wiedząc nawet, co robi. Zaczęliśmy się poruszać wolniej, ponieważ wtedy zwykli legioniści nas olewali.
CZYTASZ
Wojna (Reynico)(Na teraz zawieszone)(czytaj reboot)
FanfictionWięc, no nie mogłem się powstrzymać. Wiem, że szybko. Ale to chyba dobrze, prawda? Okładki nie zmieniam, ta mi się podoba. UWAGA! Jest to Sequel mojej pierwszej historii ("Wszystko od początku"), więc jak nie czytałeś to wróć i rozeznaj się we wcześ...