VII REYNA VII

263 18 11
                                    

SIEDZIAŁAM NA SZYI SMOKA. Tak, poleciałam tam. I wcale nie żałowałam. Leo sprawił, że również byłam niewidzialna. Powodów do tej wycieczki chyba nie muszę podawać. Zeskoczyłam na ziemię. Wokół panowała panika, ludzie biegali tu i tam. Poczułam ukłucie bólu. Moi przyjaciele... Może przynajmniej Gwen i Dakota się wyliżą. Skup się. Skierowałam się w stronę namiotu, który był tym głównym. Znam się na tym. Pewnie tam zabrali Nica. Brnąc przez polankę zastanawiałam się, jak będzie wyglądała przyszłość. Może faktycznie wszystko się ułoży. Nie zadręczaj się. Minęła minuta i byłam na miejscu. Weszłam do środka. Szalał tam ogień. W środku leżał... Nico. Nie no, super. Co jeszcze?! Wpadłam w panikę. Chciałam usiąść na ziemi i się rozpłakać, ale zacisnęłam zęby i ze łzami w oczach zaczęłam się do niego przeciskać. Poparzyłam się parę razy. Nie było dobrze. Po chwili, która wydawała się wiecznością, dotarłam na miejsce. Leżał tam, z raną w nodze. Czyli chodzić nie może. Pomogłam mu wstać.

-Chciałem uciec Cieniem...

-Cicho, nie marnuj sił.

Ta, styl iście nadopiekuńczej matki. Ale właśnie wyciągałam nas z pożaru. Co dziwne, przez mój mózg nie przebiegały miliony myśli. Byłam nadzwyczaj spokojna. Bez paniki. Już prawie na miejscu. I wtedy zawaliło się wejście. Nico zacisnął oczy. Sekundę potem byłam w Obozie, przy infirmerii. Chłopak wypadł mi z rąk. Popatrzyłam na ziemię, zaskoczona. Przecież go trzymałam. Nie... Tylko nie znowu. Dlaczego?! Patrzyłam na cień leżący na ziemi. Trawa wokół więdła, można było przez niego przejrzeć na wylot.

-SOLACE!

Przybiegł szybko. Próbowaliśmy go podnieść, bez skutku.

-Cholera... - powiedział Will - dawno tego nie robiłem... Trzeba zaryzykować.

-Co masz na myśli przez ryzykowanie? - zapytałam zaniepokojona.

-My, dzieci Apolla, mamy w swoich zdolnościach jedno lecznicze zaklęcie... Ale jeżeli przetrzymam efekt nawet o chwilę za długo, on umrze.

Patrzyłam na Syna Hadesa bezradnie. Nie mogłam go stracić. Był jednym, co mi zostało po tej cholernej wojnie i podróży. Will otarł łzę z mojego policzka. Nawet nie byłam jej świadoma. Skinęłam lekko głową. Wiedziałam, że nie było innego wyjścia. Will zaczął coś szeptać. Z jego palców wypłynęły ciepłe, jasne promienie. Skierował je na cień. Chwilę później skończył. Prawie upadł z wyczerpania, podtrzymałam go jednak. Wyglądał okropnie, blady, na czoło wstąpiły mu kropelki potu. Mimo to się uśmiechnął.

-Chyba podziałało...

Sekundę później Nico leżał już w infirmerii, nieprzytomny oczywiście. Z wyczerpania. Przysunęłam stołek do jego łóżka. Will stwierdził, że niestety tym razem jest dużo gorzej niż ostatnio.

Dziśś naprawdę krótko, jutro dopiszę resztę. Dostałem nową książkę, nie wińcie ;d Za to jutro skończę TO na 100%. Trzymcie się i miłego czytania!

OK, jedziemy dalej!

Siedziałam przy nim już bardzo długo, ale nie przeszkadzało mi to. Nie zwracałam uwagi na czas. Zaczynało się ściemniać. Na dworze panowała radosna atmosfera, zniszczono przecież wrogi obóz. Ja jednak z wiadomych powodów nie czułam się zbyt dobrze. Popatrzyłam na twarz Nica, przez którą dalej można było zobaczyć poduszkę. Wypłakałam się już wcześniej, ale i tak byłam strasznie smutna. Czemu akurat jak zakończyliśmy naszą podróż musiała wybuchnąć wojna? Czemu nie zadziałała Atena Partenos? To nie tak miało być! Mieliśmy dostać spokój! Zamiast tego dostaliśmy coś gorszego niż wszystko, co przeżyłam. Suuper. A na dworze wszyscy się cieszyli. Nikt nawet go nie odwiedził. Otuliłam się kocem. Stołek był już trochę niewygodny, położyłam się na podłodze. Była zaskakująco wygodna. Mmm, podgrzewana. No tego to się nie spodziewałam. Mijały kolejne godziny, zaczęło się ściemniać. A ja to siedziałam, to leżałam, to robiłam sobie herbatę. Oczywiście podczas tych wszystkich czynności nie spuszczałam oczu z Nica. Nabrał trochę kolorów, ale jak na 6 godzin które minęły, zmiany były mizerne. Cóż, przynajmniej mu się nie pogarszało... Wkrótce hałas ucichł. Wszyscy odśpiewali piosenki, wybawili się i poszli spać. Ja w tym czasie usiłowałam poczytać, ale z oczywistych powodów zrezygnowałam po pierwszych 3 stronach. I przez cały ten czas Nica odwiedził tylko Chejron, co dodatkowo mnie dobiło. Przecież widzę, że go tu lubią. Dlaczego więc mają go w dupie?! Na to pytanie niestety nie umiałam sobie odpowiedzieć. Około 23.00 przyszedł Will.

-Polepszyło mu się - stwierdził - szkoda tylko, że tak powoli.

-Nie da się tego przyspieszyć?

-Niestety, chyba że...

Przekrzywiłam głowę.

-Chyba że co?

-Chyba że przyjdzie tu mój tata i załatwi sprawę. Ale to przecież śmieszne założenie. On ma się tu fatygować? Nic z tego.

Spuściłam głowę.

-Wiesz, że to jeszcze nie koniec? Wiesz, że to dopiero początek?

-O co ci chodzi Reyna? - Will spojrzał na mnie z zaciekawieniem - przecież rozwaliłaś ich obóz, razem z Nikiem i Festusem, z wkładem Leona. Jesteście bohaterami!

-Skoro jesteśmy bohaterami, czemu nikt tu nie przyszedł zobaczyć jak ON się czuje? - spojrzałam na lekarza oskarżycielsko.

-Cóż, to jest pokrętność ludzkiej psychiki. Obozowicze uważają, że Nico miał wielki wkład w niszczenie obozu, ale jednak boją się go zobaczyć w takim stanie. Tak ma większość.

Pokiwałam głową. Niestety, troszeczkę to żałosne. Ale cóż... Może wszyscy byli w szoku. Will wyszedł. Zostałam sama z Nikiem. Było już chyba po północy. Spojrzałam na niego. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Chciałam dotknąć jego twarzy, ale dłoń przeszła przez jego policzek na wylot. Stłumiłam łkanie. Jednak tak czy siak po chwili ponownie się załamałam. Wmawiałam sobie, że on z tego wyjdzie. Być może to prawda. Ale przez cały czas miałam to podejrzenie, że... Że on jednak nie da rady. Odepchnęłam od siebie tę myśl. Spojrzałam bezradnie na jego twarz. Po głowie biegały mi tysiące myśli, myśli, które nawet nie wiem kiedy wypowiedziałam na głos.

-Wiem, że mnie nie słyszysz... Ale musisz przeżyć. Jesteś jedynym, kto mi został. Cały mój Obóz zwrócił się przeciwko mnie przez Okta... Piskorza - tu uśmiechnęłam się słabo - kocham cię.

Nikogo akurat nie było w pobliżu. Raczej dobrze. Zrobiło mi się trochę lepiej. Chwilę później zapadłam w spokojny sen bez snów.



Wojna (Reynico)(Na teraz zawieszone)(czytaj reboot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz