To wszystko powoli zaczyna dobijać, nasilone, negatywne myśli, ciężka głowa, setki raniących uwag...
Do tego, całego zła jeszcze oprawczyni na codzień, kłótnie, znęcanie psychiczne, przemoc.
- Ty matole! Bierz się za naukę natychmiast! - Chlast! Ścierką po głowie.
- Auu! To bolało!
- Może to da ci trochę rozsądku do tego pustego łba!
Kolejne dni mijały i przybywały kolejne negatywne opinie/uwagi.
Pewnej nocy, po dniu pełnym rozpaczy i cierpienia:
- Zrobię to! Nie mam innego wyjścia...
Uwaga! Nasilone złe samopoczucie, brak nadziei, myśli samobójcze.
Tak! To jest to! Depresja.
Leżę w łóżku, trzymam rzyletkę w dłoni, zaczynam ciąć nadgarstki.
Chce się zabić! Tak długo o tym marzyłam!
- Auuć! Nie, nie dam rady. Alee, muszę to zrobić!
Dalej mała, uda Ci się!
Kolejne kreski powstawały, krew łała się do okoła, cały ręcznik czerwony.
- Niee! Nie mogę, boję się!
Wstałam i po cichu poszłam poszukać czegoś, żeby zatamować krew.
Niestety, znalazłam tylko parę plastrów i waciki.
CZYTASZ
Śmierć [My True Story]
SpiritualNo cóż, życie mimo wszystko jest... krótkie? Mi się tak nie wydaje, dużo już przeszłam, dużo wycierpiałam. Praktycznie codziennie zmagam się z myślami, praktycznie każdego dnia... chce umrzeć, ale nie mam odwagi. Tak naprawdę nic nie znaczę, boję...