Rozdział VI

133 15 0
                                    

Wstałam z łóżka i poczułam, że to będzie ciekawy dzień. Pierwszy raz idę do wesołego miasteczka! I to z...
Ta myśl nie uformowała się do końca, bo ktoś zapukał do drzwi.
Kiedy ototworzyłam, ujrzałam bardzo małą myszkę, a na dodatek miała ona zakrwawiony pyszczek. Krew sączyła się z wielkiej rany przecinającej czoło i nos.
Byłam przestraszona tym widokiem. Myślałam już, że to mysz morderca która szuka nowych ofiar. Ale nie, zaprzeczyłam sama sobie i wpuściłam ją do środka.
Myszka była bardzo przestraszona. Co więcej, była o wiele niższa ode mnie.
-Co się stało?
Myszka nie odpowiedziała i przestraszonym wzrokiem potoczyła wokół.
Chatka w której się znajdowaliśmy nie była stworzona przeze mnie, ale odkupiłam ją od jakiejś strojnej w diamenty myszki, której ta się już znudziła.
Trzeba było przyznać, była to piękna chatka. Położona na kwiecistym wzgórzu, drewniana i udekorowana kwiatami, w sam raz dla mnie!
-Hej, czemu się tak boisz?
Nadal cisza.
-No dobrze...
Oddaliłam się do pokoju i szukałam bandarza.
Gdy wróciłam z bandarzem i wodą utlenioną, myszka nadal stała tam, gdzie ją zostawiłam.
-Usiądź.
Myszka niepewnie spojrzała na krzesło, a następnie usiadła na samym jego rożku.
-Właśnie, zapomniałam o wacikach! Poczekaj jeszcze chwilę.
Znów poleciałam do pokoju, by przeszukiwać szafki i szuflady.
-Okej, zaczynamy.
Delikatnie polałam waciki wodą utlenioną i przyłożyłam je do rany przybysza. Myszka zawyła z bólu, ale trzymała się dzielnie.
-Wytrzymaj...
Po odkażeniu rany obmyłam ją wodą i zaczęłam zawiązywać bandarz.
-No, wyglądasz prawie jak mumia!
Myszka rzuciła mi przerażone spojrzenie. Dobra, zrozumiałam, to nie pora na żarty.
-Na pewno jesteś głodna...
Nie czekałam na odpowiedź, lecz po prostu poszłam zrobić kanapki.
Gdy wróciłam, myszki już nie było. Zdezorientowana stanęłam z tacą pełną kanapek w drzwiach.
-Ojej, spóźnię się na spotkanie z Pawłem!
Rzuciłam tacę na stół, zarzuciłam szalik na szyję i wybiegłam z domu. Po namyśle wróciłam i szybko pozbierałam kanapki z podłogi.

Szybko, a w zasadzie na tyle, ile pozwoliły mi nogi, dotarłam pod dom Pawła.
Zapukałam do drzwi, lecz nikt mi nie otworzył. Już miałam odejść, gdy poczułam powiew wiatru na moim ramieniu, odwróciłam się, to Paweł przemieniony w szamana teleportował się obok mnie.
-Szukałaś mnie?- powiedział przekornie.
Prychnęłam z żartobliwego oburzenia.
-Możesz się teleportować? Wesołe miasteczko jest dosyć daleko.
-Hmm, no nie wiem...
Przemieniłam się w szamana; moje tatuaże miały kolor nieba.
Spróbowałam się teleportować; zamknęłam oczy i skupiłam się, lecz po otwarciu ich nadal stałam w tym samym miejscu.
-Czyli że zrobimy sobie spacerek...

Gdy dotarliśmy do miasteczka, było już późne popołudnie.
Kupiliśmy bilety i poszliśmy szukać fajnych atrakcji.
Dwie godziny później, gdy słońce zaczęło już zachodzić, usiedliśmy zmęczeni na ławce.
Był to błąd, że wybraliśmy akurat tą.
Chwilę później podleciała do nas mysz; nie była to taka zwykła mysz. Miała skrzydlatą czapkę jak Paweł, togę rozwianą przez wiatr, łuk i... skrzydła?!
-O, parka zakochanych!- wykrzyknęła dziwna, latająca mysz.
Dopiero teraz poczułam, że mysz ta śmierdzi, a jej futro jest brudne. Na dodatek jej głos był strasznie irytujący.
-Pozwólcie, że wam się przedstawię; Jestem Anioł Nocy, wysłanek Bogów miłości i swat.
-Ale my nie jesteśmy pa...- Paweł zaczął już protestować.
-Cii, chłopcze, po podróży, którą wam zafunduję, już będziecie! Miłość rozkwitnie i oplecie was swymi cudownymi mackami, zaczaruje serca i otworzy umysły na doznania!
Zaczęłam się zastanawiać, czy Anioł Nocy przypadkiem nie jest chory psychicznie.
Poczułam mocną siłę napierającą na moje plecy; to Anioł Nocy pchał nas do tunelu miłości.
-Lalala, miłości czaaar...
Stwierdziłam, że już nie mam ochoty dłużej znosić tego typka, uwolniłam się od jego mocnych ramion i pociągnęłam Pawła za sobą. Anioł był tak zajęty robieniem miłosnej atmosfery swym śpiewem, że zauważył nasze zniknięcie po kilkudziesięciu sekundach, a wtedy byliśmy już bezpieczni w krzakach.
-O Bogowie, czym sobie zasłużyłem, aby znów stracić swataną parę? O Bogowie, czemu?- Lamentował Anioł.
-Stefan, ty wiesz, że masz zakaz wstępu na teren miasteczka?- to obsługa miasteczka wtrąciła się w lament Anioła.
-Nędzny śmiertelniku, jak śmiesz się tak do mnie odzywać? Jestem Anioł Nocy, zesłany przez samą Boginię miłości Katsumi! Niniejszym pozbawiam cię miłości!
-Czesiu, wezwałem ochronę. Jaką herbatę chcesz?- na to odezwał się konserwator którego zwabiły oszczerstwa Anioła.
-Owocową zrób, Mariuszu.
-NĘDZNI ŚMIERTELNICY, PRZEKLINAM WAS!!!
-Chodź, zmywajmy się stąd.- Paweł lekko złapał mnie za ramię.
Prawdę mówiąc, mnie także zmęczyły okrzyki Anioła, alias Stefana. Z chęcią więc przystałam na propozycję Pawła.
-Odprowadzę cię.

(Pod domem Marceliny)
-Hehe, to się nam wycieczka udała...-zaczęłam nieśmiało rozmowę.
-Taak, Anioł Nocy i jego błogosławieństwa były cudowne.- sarkastycznie odpowiedział Paweł.
-Eee tam, nie przejmuj się, ważne że się dobrze bawiliśmy.
-A czy ja mówiłem, że się źle bawiłem?- powiedział cicho.
-Nie, ale tak mi się...wydawało... wybacz.
-Nic nie szkodzi...-Paweł wygląda, jakby chciał coś dodać- Cześć.
-Cześć...
-Pawle...- powiedziałam szeptem.

Transformice- Przyjaźń i zdrada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz