Rozdział XV

74 11 2
                                    

Ostatnio sporo się działo. Zrobiliśmy wielką, wspólną ucztę i zaprosiliśmy na nią wszystkich naszych znajomych, śpiewaliśmy i dawaliśmy sobie prezenty. Paweł powiedział, że celebrowaliśmy wtedy ludzkie święto zwane Bożym Narodzeniem. Byćmoże, ale i tak było fajnie. Potem zrobiliśmy wielką imprezę i wystzrelaliśmy pełno fajerwerków z naszych ekwipunków. To też była ludzka tradycja. W sumie fajne te ich tradycje i święta.
Dziś miałam w planach słodkie nic nierobienie. Miałam zamiar cały dzień się lenić, oglądać filmy i jeść ciasteczka. Gdy szłam w kierunku kanapy, do domu wpadła zaaferowana Lena. Widać było, że miała do mnie jakąś sprawę. Nie powiedziała mi o co chodzi, tylko złapała mnie za łapkę i zaczęła ciągnąć do wyjścia. Zdezorientowana stawiłam opór i zapytałam:
-Hola, hola, gdzie ty mnie ciągniesz?
-Ano tak, zapomniałam powiedzieć- odpowiedziała tryskając radością- przypomiało mi się, że kiedyś obiecałam ci, że gdzieś pójdziemy, no nie? Tak więc pomyślałam, że mogłybyśmy wybrać się np. do Bouboum, albo Fortoresse...
-Wiesz, nie kojarzę, żebyśmy kiedyś się umawiały...- zaczęłam zaskoczona. Ta cała sytuacja i jej zaangażowanie były jakieś dziwne, w końcu nigdy nie chciała aż tak ze mną iść...
-Oj chodź, fajnie będzie- powiedziała i znów zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia.
Przestałam stawiać opór, bo w sumie co mi tam i dałam się jej wyciągnąć przed dom. Zmieniłyśmy się w szamanki i teleportowałyśmy się do budynku zmiany gry.
Byłam tu już w zamierzchłych czasach, wyrobiłam sobie kartę dostępu do Bouboum i Fortoresse.
Teraz znów tu byłam, tym razem nie sama.
Och, właśnie na czym polega to przejście do innych gier? (Czasem zapominam że jestem narratorem)
Pamiętam, że jak wyrabiałam swoje karty dostępu, to podchodziło się do takiej pani w okienku i mówiło się, że chce się wyrobić konto do tej i do tej gry. Tak, nie

zapominajmy, wciąż jesteśmy w grze.
Przez chwilę pani wyrabiała naszą kartę, a w zasadzie mikroskopijny chip.
Za chwilę pani mówiła nam, żeby podać jej rękę, po czym nam wstrzykiwała naszą kartę dostępu pod skórę.
Tym sposobem mogliśmy z łatwością przechodzić do innych gier.
Ale to nie koniec. Przed przejściem trzeba było przejść transformację w specjalnym pomieszczeniu, znajdującym się w budynku zmiany gry.
Był to długi korytarz, podczas przejścia nim zamienialiśmy się w wybraną postać: to w chomika lub innego zwierzaka z Bouboum, to w żołnierza z Fortoresse, albo w kota z Nekodancer.
Przechodziłam to już kilka razy.
Swoją drogą dla nas, dla delikatnych myszek, elementy niektórych gier mogą być trochę... brutalne. W Fortoresse gra mało nowomyszek, bo to straszne przeżycie ze świata pełnego sera, radości i słońca trafić do świata zimnej wojny, pełnej krwi. Z kolei w Bouboum łatwo umrzeć od wybuchu bomby, a jest to o wiele mniej przyjemne od spadnięcia w przepaść. W Nekodancer natomiast nigdy nie grałam, lecz słyszałam, że jest to najmniej brutalna z trzech wymienionych gier.
Stałam tak zamyślona i bezmyślnie szłam za Leną kroczącą prosto do przejścia do Nekodancer, do którego nie miałam karty dostępu. Gdy to zauważyłam, zatrzymałam się i powiedziałam to Lenie, która skwitowała to tylko wybuchem śmiechu i pociągnęła mnie za łapkę.
-Niedobrze- pomyślałam- Jeśli nie mam karty dostępu do Neko, nie przemienię się w kota, co oznacza, że program raczej nie wepuści mnie do gry... Chyba że wejdę z kimś, to wtedy nie zdąży mnie przeskanować i nas wpuści...
Wiedziałam, że jeśli uda nam się wejść, będą kłopoty. Starałam się zachamować Lenę, ale ona uparcie mnie ciągnęła w stronę wejścia do Nekodancer.
-Lena, proszę stój, to się nie skończy dobrze!- wykrzyknęłam. Dookoła stało kilka myszy lecz żadna nie chciała zareagować.
-Oj, nie histeryzuj, nic ci się nie stanie- prychnęła zdegustowana.
-To się nie skończy dobrze. To nie morze się skończyć dobrze.- pomyślałam.
Minęłyśmy framugę drzwi, które najpierw otworzyły się przed nami z hałasem, a potem tak samo zamknęły. Byłyśmy już w korytarzu do Neko, a Lena mimo moich błagań i jęków uparcie ciągła mnie dalej.
Po chwili jej ciało obrosło gęstym, białym futrem, kończyny się wydłużyły, całe ciało stało się większe, jakby napuchło. Lena zmieniła się w kota.
Byłam przerażona, zmęczona i zdezorientowana. Już prawie pogodziłam się z myślą, że pożrą mnie koty i że moja przyjaciółka sama mnie do nich ciągnie.
-Chwila moment, a jeśli to nie Lena mnie tam ciągnie?- przemknęło mi przez głowę.
Spojrzałam przyjaciółce w oczy. Były niebieskie jak zawsze, lecz gdzieś w głębi czaił się błysk czerwieni. Połączyłam to w całość z innymi wiadomościami i uznałam, że "coś" steruje Leną. Chciałam to przekazać Pawłowi, niech się przed nią ratuje, lecz wtedy, gdy miałam mu przesłać szept poczułam nagły wstrząs. To Lena, albo raczej "coś" zatrzymało się. Spojrzałam do przodu, aby dowiedzieć się dlaczego.
Przed nami widać było połyskujący portal, natomiast w oddali widać było prawie całe Nekodancer.
A co jeśli wezwałabym moda? Mógłby mnie jeszcze uratować! Ale jak to zrobić w tajemnicy przed czymś?
Postanowiłam iść na żywioł i tak jak kiedyś Paweł, zaczęłam szeptać dziwne słówka pod nosem. "Coś" to zauważyło i całym swoim ciężarem przydusiło mnie do ściany.
Zadygotałam z przerażenia. Żarty się skończyły.
-A więc chcesz moda wezwać, tak? Czyli mam cię rozszarpać tutaj?- zapytało z wściekłością, przyduszając mnie wielką łapą do ściany.
Wbrew mojej woli zaczęłam się wyrywać i rzucać na boki, niczym przerażony szczur. Musiałam rozwścieczyć kota, bo przejechał pazurami po moim brzuchu i łapkach. I jeszcze raz. I jeszcze raz.
Rany nie były groźne, lecz strasznie bolały i trochę krwawiły. Kot mnie puścił, a ja z hukiem upadłam na podłogę. Poczułam ból rozlewający się po całym moim ciele. Kot strącił mnie łapką do portalu, a sam odwrócił się i zaczął wracać do Transformice.
Przelatując portalem w głowie kołatała mi się jedna myśl:
-Jestem myszą w świecie kotów.

Transformice- Przyjaźń i zdrada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz