Rozdział IX

112 17 3
                                    

Był mglisty poranek. Mysz leżała w wygodnym łożu w jednej ze swych sypialni w swoim wielkim i pdzytulnym domu.
Pod płotem posesji na której leżał dom przeciskała się zakapturzona postać. Gdy wyszła spod płotu zmieniła się w szamana o tatuarzach w kolorze błękitu. Wyczarowała sobie kilka sprężyn, po czym wskoczyła na parapet jednego z okien. Wyjęła wielki nóż z torby na ramieniu, po czym otworzyła na oścież uchylone okno i bez ceregieli weszła do środka.
Mysz leżąca w łóżku obudziła się na dźwięk włamania i wzdrygnęła się ze strachu widząc przed sobą zakapturzoną postać z wielkim nożem w ręku.

-Rządam wyjaśnień!- krzyknęłam - Za dużo przede mną ukrywasz!
-Po co ci ten nóż?! Chcesz mnie zabić?
Czasem chcę- pomyślałam.
-Musiałam się do ciebie włamać, ale łomu nie posiadam, więc wzięłam nóż aby wejść oknem.
-Ale po co się do mnie włamałaś?!- wykrzyknął Paweł- Nie mogłaś po prostu przyjść?
-Właśnie niezbyt, bo przecież byś mi kazał wrócić później, a ja mam do ciebie ważną sprawę.-odpowiedziałam spokojnie.
-Ehhh. Co to za sprawa?
-Musisz mi wyjaśnić trochę rzeczy- kontynuowałam spokojnie, bo już się trochę uspokoiłam.
-Więc- pytał zniecierpliwiony Paweł.-Co chcesz wiedzieć?
Wiem, przerwałam mu smaczny sen po jakże męczącym i stresującym dniu, w dodatku wbiłam mu do domu jak bandyta, no ale ja po prostu muszę wiedzieć.
-Po pierwsze: co mnie ukłuło w ramię gdy u ciebie byłam pierwszy raz?
-Tiaa... teraz trochę ciężko mi to wytłumaczyć, ale była to strzykawka ze środkiem nasen...
-Człowieku, co ty trzymasz w domu?-Przerwałam mu.
-Powiedzała ta co włamuje się ludziom do domów. Nie przerywaj.- Skarcił mnie.
-Dobra, dobra, nie tłumacz mi tej strzykawki, wolę nie wiedzieć. Druga sprawa: kiedy mi w końcu pokarzesz edytor map?
-A obiecywałem?- Zapytał skonsternowany
-Taaaak...
-Dobra, może jutro ci go pokażę.
Coś jeszcze?
-Jeszcze taka jedna sprawa nie związana z twoim dziwnym życiem. Zrobisz mi kiedyś szamańskie szkolenie?
Paweł jakoś nie pokazał zbytniego entuzjazmu i powiedział:
-Może jutro...
-Może dzisiaj...- odpowiedziałam z nadzieją. Oh, no dawaj, może wieczorem?
-Niech ci będzie...wieczorem.
W tym momencie napadła mnie pewna dzika myśl. Czy Paweł po tym, jak Lena złamała mu serce nadal coś do niej czuje?
Postanowiłam to sprawdzić w dość okrutny dla uczuć sposób.
-Może zaprosimy Lenę...Z Marco...- przypominałam Pawłowi wczorajsze przeżycia.- przecież on na pewno jest dobrym szamanem...- teraz już igrałam z jego uczuciami.
Paweł wyglądał jakby go ktoś uderzył w twarz.
-Wolałbym bez nich.- powiedział cierpko.- Mogliby wszystko zepsuć.
-Masz jakieś specjalne plany na wieczór?
Całą jego twarz oblał rumieniec.
Nie odpowiedział.

Był już wieczór. Szykowałam się do wyjścia do Pawła, gdy moje przygotowania przerwał dzwonek. To Paweł stał w drzwiach przemieniony w szamana.
-Idziemy?- zapytał.
Wciąż był zasępiony po naszej rozmowie. Zauważyłam to i poczułam nagłą siłę, jakby prosto z serca, która kazała mi go pocieszyć.
-Rozchmurz się... Zrobiłam kanapki!- powiedziałam entuzjastycznie wymachując koszem piknikowym- Idziemy?
-Taak, chodźmy...
Zobaczyłam, że poczuł się już trochę lepiej, chociaż wyrzucałam sobie, że nie wymyśliłam czegoś lepszego od tekstu o kanapkach.
Wyruszyliśmy.
Dopiero w połowie drogi zorientowałam się, że nie mam pojęcia gdzie idziemy. Postanowiła zapytać się o to Pawła.
-Heej Paweł, a gdzie my tak w zasadzie idziemy?
-Zobaczysz- powiedział i uśmiechnął się tajemniczo.
Już wiedziałam że coś planuje i wiedziałam, że zmieni to znacząco moje życie.
Po godzinie marszu przez ścieżki między trybami gry dotarliśmy do wielkiego gąszczu roślin; do dżungli.
Sam wybór tego miejsca wydał mi się dziwny, lecz znów miałam przeczucie, że to wiąże się z tajemniczymi planami Pawła.
Pawła.
Jego futerko dziwnie lśniło w blasku ostatnich promieni słońca, działało na mnie jakoś magnetycznie... Bardzo chciałam się do niego zbliżyć, dotknąć jego mięśni, które dopiero teraz zauważyłam...
Chwila, co?
Przerwałam moje rozmyślania i udałam się za Pawłem prowadzącym nas w jakąś dzicz.
Jakoś z piętnaście minut przedzieraliśmy się przez zarośla, gdy moim oczom ukazał się piękny obraz: źródełko i wodospad wpadający do niego, a wszystko to w otoczeniu wspaniałych roślin i kwiatów.
-I właśnie tutaj zaczyna się nasz trening- powiedział z uś miechem.

~Po dwóch godzinach intensywnego budowania i czarowania~

Legliśmy z Pawłem na trawiastym wzniesieniu, tuż obok wodospadu. Śmialiśmy się z siebie, chociaż głównie z moich porażek w budowaniu. W pewnym momencie zaczęło mnie to już denerwować, więc zepchnęłam Pawła do jeziorka pod nami. Usłyszałam głośny plusk, a potem poczułam mocną siłę wpychającą mnie do wody. Nie zdążyłam się niczego chwycić i tak duch wyczarowany przez Pawła wepchnął mnie do wody. Potem pluskaliśmy się i ochlapywaliśmy się wodą w toniach krystalicznie czystego jeziorka.
Gdy wyszliśmy z wody, znów położyliśmy się na pagórku, aby obeschnąć z wody. Paweł wyczarował ognisko aby nie było mi zbyt zimno.
Tym razem zamiast śmiać się z siebie, to rozmawialiśmy na trochę bardziej sentymentalne tematy.
-Wiesz, ja zawsze chciałem mieć skrzydła...Mógłbym wtedy polecieć daleko- zatoczył łapką krąg- lecz niestety, jestem druidem. A ty, jesteś duchową przewodniczką, mam rację?
-Tak, jestem duchową przewodniczką... Też zawsze chciałam mieć skrzydła. Pocieszam się, że kiedyś się to spełni.
-To twoje marzenie?-zapytał.
-Po części... Ale jakie jest twoje marzenie?
-Mam wiele marzeń...-powiedział cicho- lecz najbardziej w świecie pragnę ciebie.
I pocałował mnie w pyszczek.

Transformice- Przyjaźń i zdrada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz