Rozdział 2

424 20 0
                                    

  Po długiej podróży doszłam do mostu Brooklynskiego. Zobaczyłam chłopaka stojącego pod jedną z podpór mostu. Zdziwiłam się. Co on tam robił?
  Miał około 17 lat. Gdy na niego popatrzyłam, poczułam się jak szara myszka. Był bardzo wysoki w przeciwieństwie do mnie. Moje rude loki były niczym w porównaniu z jego platynowymi blond włosami. Miał nieskazitelną cerę, a ja byłam cała w piegach. Przez koszulkę było widać, że często chodził na siłownię. A ja? Jestem płaska jak deska. Nagle mnie zamurowało. W jego kieszeni dostrzegłam srebrne ostrze. Przeraziłam się. Skąd człowiek zdobył ostrze?
  Z zamyślenia wyrwał mnie on.

-Hej Ruda! - zawołał mnie
-Czekaj! - zatkało mnie - Co ty powiedziałeś?!
-A co kłamię? - powiedział z lekkim uśmiechem.
-Skąd masz to ostrze?! - wypaliłam bez namysłu.
-O czym ty mówisz? - Wyjął srebrne ostrze z kieszeni i zaczął nim wymachiwać na wszystkie strony. - To? - zapytał z sarkazmem.
-A jak myślisz geniuszu?! - Odpowiadam z lekkim podirytowaniem.
-Dobra, przejdźmy do rzeczy, jesteś Łowczynią? - spytał.
-Tak. - Rzuciłam od niechcenia, ale zachowałam czujność. - Co ty tu robisz?
- Chyba to samo co ty, szukam Bramy do państwa Cieni. - odpowiedział - Każdy ma jakieś powody aby się tam udać ja szukam swojej matki. Po śmierci ojca, została mi tylko ona. A co taka ślicznotka jak ty próbuje znaleźć w takim miejscu?- Zasmucił się. Widać, że wspomnienie matki sprawiało mu ból.
-Cienie porwały mojego ojca. Muszę go znaleźć. - powiedziałam ze smutkiem w głosie. - Wiesz jak się tam dostać? - Miałam wielką nadzieję, że po porostu otworzy Bramę i znajdę tam ojca. Jednak nic takiego się nie stało...
-Wiem. Ale jest zagadka. Dwoje Łowców Cieni może się tam dostać. - wyczułam smutek w jego głosie.
-Znam zagadkę. - Jękłam. Miałam nadzieję, że nie usłyszał. - Pomożesz mi dostać się do środka? - Sama nie wierzyłam, że to zdanie padło z moich ust.
-Dobrze. Dostaniemy się tam. Uratujemy naszych rodziców. - Ulżyło mi. Pomoże mi. Jak ja się cieszyłam! Nagle zdałam sobie sprawę, że nie znam nawet jego imienia.
-Jak masz na imię? - Niby podstawowe pytanie, a jednak całkowicie o tym zapomniałam.
-Jace. Jace Wayland. A ty?
-Clary. Clary Fray. To co teraz? Co robimy?
-Nie mam pojęcia. Dotarłem tutaj. Wiesz o jaki znak chodzi Ruda? - Czy naprawdę musiał zadać to pytanie?
-Niestety nie wiem... Ale mam księgę w której jest ta zagadka. Zabrałam ją z kościoła.
-Jesteś stąd? - zapytał. To pytanie całkowicie zabiło mnie z tropu. - Jest już późno. Moglibyśmy przestudiować tę księgę na spokojnie.
-Nie. - skłamałam. Nie mogłam wrócić do domu. Nie z nim. - Ale możemy pójść do motelu.
-Dobrze. Chodźmy.

  Poszliśmy do taniego motelu niedaleko mostu. Musieliśmy być blisko. Wynajeliśmy mały pokoik z dwoma, osobnymi łóżkami i łazienką.
  Pokój był skromnie urządzony. Ściany były pomalowane na jasny beżowy kolor, a podłoga była wyłożona ciemnymi panelami. Było jedne okno z widokiem na most. Przy scianach stały dwa łóżka z białą pościelą. W pokoju stał też stolik z trzema krzesłami, telewizor lampa i szafa. W łazience wyłożonej płytkami był prysznic, umywalka, ubikacja, a na ścianie wisiało lustro.
  Dałam Jace'owi księgę i poszłam do łazienki się odświeżyć. Gdy brałam prysznic, zastanawiałam się nad wydarzeniami z dzisiejszego dnia. Tyle się dzisiaj wydarzyło! Chciałam zadzwonić do Izabelli, ale się powstrzymałam. Był wieczór, a Izzy była na imprezie. Zresztą i tak nie chciałam jej opowiadać o Łowcy Cieni który mi pomagał.
  Izabella była taką dziewczyną, która rozkochiwała w sobie chłopaków, owijała sobie wokół palca, a potem łamała im serca. To, jak wyglądała, tylko ułatwiło sprawę. Była wysoką brunetką o piwnych oczach i wielkich piersiach. Może i była płytka, ale w głębi serca była bardzo czuła i wrażliwa. Dlatego byłyśmy przyjaciółkami. Jako że nie radziła sobie z nauką, często uczyłam ją różnych rzeczy.
Po wyjściu z łazienki, umyta i przebrana, wyszłam do Jace'a. Siedział przy stole i przeglądał księgę. Nagle zaciekawiony zawołał mnie.

-Hej Ruda! Muszę ci coś pokazać!- Podeszłam do niego i nachyliłam się nad nim.
- Co się stało? - spytałam
-Brama to portal do Wymiaru Cieni. -wyjaśnił Jace - Aktywacja go, polega na znalezieniu znaku. A gdy już co się znajdzie, dwoje Łowców musi go nacisnąć.
-Ehh... - westchnęłam zrezygnowana- Pewnie chodzi o ten tajemniczy znak z zagadki?
-Tak... - powiedział niechętnie.Wiedziałam, że nie chciał mi tego powiedzieć. Jemu tak jak mnie zależało na dostaniu się do Wymiaru Cieni.
-Jace? - zaczęłam i usiadłam na łóżku
-Tak? - odpowiedział
-E... - Chciałam spytać go jak umarł jego ojciec, bo to, że matkę porwały Cienie już wiedziała. Ale bałam się, że się na mnie obrazi albo wspomnienie o rodzinie sprawi mu ból, tak jak wcześniej gdy o tym rozmawialiśmy. Po chwili odpowiedziałam. - Właściwie już nic. Jest już późno. Może pójdziemy spać, a jutro pomyślimy nad znakiem?
-Dobrze. Jutro się zastanowimy. - Zamknął księgę, zgasił lampkę i położył się na łóżku. Ja też się położyłam. - Dobranoc Ruda.
-Dobranoc Jace. - odpowiedziałam

Przypadkowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz