Rozdział 15

127 13 0
                                    

JACE

W tym samym czasie...

Pod wieczór usłyszeliśmy dziwną muzykę. Udaliśmy się w tym kierunku. Na środku zgromadzenia stał Cień w dziwnym nakryciu głowy, czyli w czymś, co wyglądało jak hełm spartański, a w ręku trzymał trąbkę. Chyba był posłańcem

-Władcy Wiktor Valentine Fray i Helen Wayland pragną serdecznie zaprosić państwa na uroczystość zaślubin, o godzinie 15:30 w kościele świętego Bazyliana. - ogłosił, lecz po chwili dodał. - Obecność obowiązkowa.

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jutro moja matka poślubi Wiktora. Że Clary będzie moją siostrą.

-Szybko! Nie mamy czasu! - pogoniłem ojca. - Gdzie jest ten komisariat?!
-Tam. - wskazał ręką w wąską uliczkę.

Poszłem za nim. We mnie narodziła się nadzieja, że podczas ślubu, będę mógł uratować Clary. Nie zależało mi już na zabiciu matki. Liczyła się tylko Clarissa. Pozostawało tylko kilka pytań.
1. Kiedy będą chcieli zabić Clary?
2. Jak długo pozwolą jej żyć?
3. Ile mam czasu?
4. Czy dziewczyna będzie uczestniczyć w zaślubinach?
Czwarte pytanie stanowiło dla mnie zagadkę, a jej rozwiązanie poznam jutro.
Na razie pozostaje mi tylko czekać. I szukać komisariatu.
Na miejsce doszliśmy następnego dnia, dokładnie o 15:05. Wzięłem ostrze w dłoń i chciałem wejść do środka.

-Synu... - zaczął ojciec.
-Co jeszcze ode mnie chcesz? - warknąłem.

Nie czekając na odpowiedź, wywarzyłem drzwi i weszłem do środka. Przeszukiwałem cele więzienne, aż znalazłem plecak Clary.

-Cholera! - to słowo samo wyleciało z moich ust. - Jest na ceremonii.

Miałem ochotę wybiec stąd. Biegnąc do Clary i uratować ją. Ale teraz nie wiedziałem co robić. Na pewno już ją opętali.
Skierowałem swoje kroki do portalu. Do świata ludzi. Do domu. Do rodziny. Ale z brakiem najukochańszej osoby - Clarissy Fray.
Kilka razy zgubiłem się w labiryncie alejek. A raz wydawało mi się, że widziałem osobę z rudymi włosami. Ale nie wierzyłem, że to Clary.

Przypadkowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz