Rozdział 4

277 15 0
                                    

  Gdy się obudziłam, zobaczyłam, że Jace przyniósł mi jedzenie. Byłam bardzo głodna. Od śniadania nic nie jadłam.

-Jak się spało Ruda? - zapytał.
-Dobrze. - odpowiedziałam. - Jak długo spałam?
-Tak z 6 godzin... Przespałaś obiad i kolację. Przyniosłem ci trochę. - wskazał na talerz ze spaghetti.
-Dziękuję.
-Lepiej się już czujesz? - spytał po chwili.
-Tak. Już lepiej. - powiedziałam. - Co się tak właściwie stało?
-Zaatakowały nas Istoty Ciemności. - zaczął. Opowiedział mi o tym jak po ataku Cienia straciłam przytomność, jak przyniósł mnie na rękach do pokoju, jak miałam drgawki przez sen. - Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Martwiłem się o ciebie.
-Przepraszam. - odpowiedziałam zmieszana. Martwił się o mnie. Siedział przy mnie cały czas.
-Bałem się ciebie zostawić samą gdy spałaś. Żebyś sobie czegoś nie zrobiła. - wyjaśnił.

  Podał mi jedzenie, a ja zaczęłam jeść. Spaghetti było pyszne. Takie jakie robiła moja mama gdy byłam mała. Uwielbiałam to danie.
  Podczas jedzenia rozmyślałam o ataku Istot Ciemności. Co one mogły tam robić? Ciągle analizowałam przebieg wydarzeń. Tyle razy walczyłam z Cieniami i zawsze wygrywałam. Jak to się stało, że zemdlałam? Ciągle myślałam też o zachowaniu Jace'a. Troszczył się o mnie. Bał się, że coś mi się stanie. Nie rozumiałam tego. Chciałabym zadzwonić do Izabelli. Porozmawiać z nią. Zwierzyć się jej. Opowiedzieć o spotkaniu Jace'a. Może by mi coś poradziła. Tylko że musiałabym jej powiedzieć o Łowcach. Bo przecież z tą tajemnicą związana była moja misja. Miałam też wrażenie, że Jace się we mnie zakochał. Od wieczoru dziwnie się zachowywał. Jakby bał się, że nagle zniknę. Że mnie nie będzie. Ale przyjaciele też tak postępują. Chyba.
  Nagle wpadła mi do głowy pewna myśl. Musiałam to powiedzieć przyjacielowi.

-Jace! - zawołałam.
-Nic ci nie jest? - podszedł do mnie. - Co się stało?
-Chyba znam rozwiązanie naszej zagadki. - rzekłam entuzjastyczne. - Tatuaż Łowców.
-Co? -spytał zdezorientowany.
-Tatuaże, które mamy na karku. - odruchowo dotknęłam szyi. - To jest znak! - powiedziałam. Był zdumiony. Sama byłam przerażona tym odkryciem. Po chwili Jace odezwał się.
-Ruda! Jesteś genialna! - zawołał.
-Serio? - zapytałam nieśmiało.
-Tak! - zawołał i przytulił mnie.

  Następnego dnia rano, po śniadaniu, poszliśmy pod most Brooklynski. Szukaliśmy znaku. Wcześniej postanowiliśmy, że nie będziemy od razu wchodzić do portalu. Musieliśmy się dobrze przygotować. Nie wiedzieliśmy kiedy wrócimy. Ciągle myślałam, co powinniśmy wziąść. Nie wiedziałam, czy mam wziąść jedzenie i picie. Na pewno nie mogłam liczyć na to, że w państwie Cieni będą budki z hot dogami i colą. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie Jace.

-Znalazłem! Udało się! - krzyczał triumfalnie. Kilka osób odwróciło się żeby popatrzeć na chłopaka, który wrzeszczy do podpory mostu. - Chodź Ruda! Pokaże ci. - powiedział uśmiechnięty. Zaśmiałam się i podeszłam do niego.
-Nie musisz tak krzyczeć. - powiedziałam śmiejąc się. Jace też się śmiał. Po raz pierwszy słyszałam jego śmiech. Był taki... uroczy, dziecięcy.
-No dobrze... Już nie będę. - znowu się zaśmiał.

  Pokazał mi znak. Nadal się dziwiłam, że to był mój pomysł. Dokładnie obadaliśmy teren wokół portalu. Chciałam dotknąć symbolu, ale Jace powstrzymał mnie w ostatniej chwili.

-Nie dotykaj tego! - zawołał.
-Czemu? - zdziwiłam się, ale cofnęłam rękę.
-A co jeśli aktywujemy portal, a on nas wciągnie? - odpowiedział. - Nie jesteśmy przygotowani na takie ryzyko.
-No dobrze. - powiedziałam i przygryzłam wargę. Byłam smutna. Chciałam jak najszybciej wyciągnąć ojca z tamtego piekielnego miejsca.
-Nie przejmuj się. - próbował mnie pocieszyć. - Chodźmy do pokoju.
-Dobrze. - powiedziałam. Nagle poczułam się słabo. Jace złapał mnie w ostatniej chwili.
-Nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony.
-Nie... - powiedziałam i zachwiałam się. Znowu mnie złapał. - Jest okey.
-Zaniosę cie do pokoju. - powiedział. Chciałam zaprotestować, ale już mnie podniósł. W drodze zemdlałam.

  Zaraz po ocknięciu zobaczyłam zatroskaną twarz Jace. Przeraził mnie.

-Co siee...? - zaczęłam, ale mi przerwał.
-Straciłaś przytomność na 3 godziny. - powiedział.
-Och... - westchnełam.
-Podczas tego czasu, czytałem trochę o omdleniach Łowców w tej księdze z zagadką. - mówił dalej nie zwracając na mnie uwagi. - Są tylko 2 powody utraty przytomności.
-A jaki to ma związek ze mną? - upierałam się.
-Jednym powodem jest ciąża. - ciągnął już nie patrząc na mnie. - A drugi... - zawahał się.
-Co jest tym drugim powodem?! - krzyknęłam zniecierpliwiona.
-Gdy rodzic Łowcy Cieni przemienia się w Cień, jego dziecko odczuwa to częstymi omdleniami. - powiedział to z nieobecnym wzrokiem. Patrzył na okno. Unikał mojego wzroku. Tylko czemu? Nagle wszystko zrozumiałam. Krzyknęłam bezgłośnie.

Przypadkowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz