Rozdział 8

204 14 1
                                    

  Jace przeszedł samego siebie. Na trawie w parku, czekał na nas koc z zestawem piknikowym. Wokół było pełno zapalonych świeczek. I oczywiście mnóstwo płatków róż. Z radia leciała nastrojowa muzyka. Jace musiał nieźle się postarać, żeby to wszystko urządzić. Poczułam, że ktoś chwyta mnie w talii i całuje w policzek.

-I jak się podoba? - zapytał mnie.
-Cudownie! - powiedziałam. Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
-No mam nadzieję. Cieszę się, że ci się podoba. - odrzekł i uśmiechnął się. - Chodź. Zjemy coś.

  Okazało się, że w koszyku piknikowym, było sushi z całym zestawem. Nie przepadam za surową rybą, ale to danie, było wyśmienite. Rozmawialiśmy popijając szampana.

-Jak długo to szykowałeś? - zagadnęłam.
-Jak spałaś, zaplanowałam wszystko... - zaczął. - A reszta to była łatwizna. Chłopaki tylko to przygotowali.
-Jesteś genialny! - pochwaliłam go.
-To co? Spacer? - zaproponował po skończonym posiłku.
-Jasne. - zgodziłam się.

  Wstaliśmy i splotliśmy nasze dłonie. Szliśmy po parku. Rozkoszowałam się każdą chwilą z nim, bo wieczorem wyruszaliśmy na pewną śmierć. Chciałam zapamiętać ten dzień na zawsze - pierwsza randka z miłością mojego życia. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.

-Jace... - zaczęłam. Bałam się jak zareaguje.
-Tak, Clary? - spytał. Zatrzymaliśmy się i Jace objął mnie w pasie i przytulił.
-Wpadł mi do głowy pewien pomysł, jak upamiętnić pewien szczególny dla mnie dzień.
-Jaki? - zapytał zaciekawiony.
-Moja pierwsza randka z miłością mojego życia. - odpowiedziałam bez wahania.
-Z kim? - zapytał z uśmiechem.
-Z tobą. - powiedziałam i pocałowałam go. - Kocham cię.
-Ja też cię kocham. - wyznał. - To co z tym pomysłem?
-Zróbmy sobie tatuaże! - prawie wykrzyknęłam.
-Ale jakie? - spytał wyraźnie zachwycony tym pomysłem.
-No... Ja będę miała z twoim imieniem, a ty z moim. I oczywiście dzisiejsza data. - powiedziałam. - I jak?
-Jesteś genialna! - powiedział i pocałował mnie najpierw w usta, a potem w czoło. - To jak? Idziemy do salonu tatuażu?
-Jasne. - odpowiedziałam i chwyciłam go za rękę.

  Pobiegliśmy do najbliższego salonu. Po godzinie wyszliśmy z nowymi ozdobami na przedramieniach. Najcudowniejszy dzień mojego życia, upamiętniony na mojej ręce. Czy mogło być lepiej? I wtedy zobaczyłam Izabellę.

-Jace. Widzisz tą dziewczynę? - zapytałam.
-Tak.
-To moja przyjaciółka. Musimy się ukryć. Powiedziałam jej, że wyjechałam za granicę. Ona nie wie o Łowcach. Jest człowiekiem. Nie mogłam jej powiedzieć. Jak mnie zobaczy z tobą... Ona mogłaby mi ciebie... Nawet nie chce o tym myśleć... Szybko schowaj mnie. I ciebie też. Szybko! - wyrzucałam z siebie słowa z prędkością światła.
-Tutaj. Chodź. - otworzył przede mną drzwi do kawiarni.

  Usiadłam przy stoliku, a Jace przyniósł nam kawę latte i ciasto z truskawkami i galaretką. Było pyszne.

- To teraz opowiadaj. - powiedział Jace. - Co to za przyjaciółka?
-Nazywa się Izabella. - zaczęłam. Odpowiedziałam mu w skrócie o niej, o naszej długoletniej przyjaźni. Pominęłam tylko część o tym, jak traktowała chłopaków i czemu nie chciałam, żeby zobaczyła go. Ale on musiał poruszyć ten temat.
-A czemu nie mogła mnie zobaczyć? Co mogłaby ze mną zrobić? - spytał.
-Ech... - nie chciałam opowiadać, jak Izzy traktowała chłopaków. - Ona nie odpuści sobie żadnego chłopaka. A gdy już go owinie sobie wokół palca, łamie mu serce i depta je butami takimi jak ja mam teraz. - wskazałam na moje, teraz już ulubione, buty.
-A co to ma wspólnego ze mną? -zapytał z uśmiechem. Wyczuł, że byłam o niego zazdrosna.
-Nie chciałam, żeby ciebie to spotkało... - wyznałam. - Bałam się, że mi ciebie zabierze... Jestem zazdrosna. Kocham cię.
-Cieszę się. Że jesteś o mnie zazdrosna. - wyjaśnił z uśmiechem. Ujął moje dłonie i spojrzał mi w oczy. - Też cię kocham. I pamiętaj. Nigdy nie zostawiłbym ciebie, dla takiej płytkiej dziewczyny jaką ona jest. Właściwie to nigdy ciebie nie zostawię. Będziesz musiała mnie znosić do końca twojego życia. - powiedział i zaśmiał się.
-Jakoś wytrzymam. - odpowiedziałam śmiejąc się.

  Siedzieliśmy w kawiarni jeszcze pół godziny. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Niestety. Musieliśmy zakończyć naszą randkę, bo zachodziło słońce. Wróciliśmy do pokoju. Spakowałam sukienkę i buty do plecaka. Chciałam mieć to przy sobie. Na pamiątkę. Byłam już ubrana na wyprawę. Wtedy Jace podszedł do mnie od tyłu.

-A może byśmy uświetnili ten cudowny dzień... - powiedział mrucząc mi do ucha i zaczął ściągać mi koszulkę.
-Ale... Mamy czas? - zapytałam zaniepokojona, ale czułam podniecenie. Jace przesuwał palcami po moim brzuchu.
-Mamy mnóstwo czasu. - wyszeptał i zabrał się za moje spodnie.

Odwróciłam się. Ściągnęłam mu koszulkę i zaczęłam go całować. Po chwili nasze ubrania leżały na podłodze. Ciągle się całowaliśmy. Jace przewrócił mnie na łóżko i zaczął całować po całym ciele. Między pocałunkami mruczał moje imię. Było cudownie. Idealne zakończenie naszej randki. Najcudowniejszy dzień w moim życiu.
  Nie mogliśmy zasnąć. Trudno było się ubrać, bo ciągle przerywaliśmy sobie pocałunkami. W końcu dotarliśmy pod most Brooklynski. Postanowiliśmy na trzy, otworzyć portal.

-Raz... - zaczął Jace i chwycił moją rękę.
-D-dwa... - byłam zestresowana, więc zaczęłam się jąkać. Trzymałam się Jace'a jak koła ratunkowego.
-Trzy...! - powiedział mój ukochany i w tej samej chwili dotneliśmy znaku. W jednej chwili rozbłysła oślepiająca jasność.

Przypadkowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz