Rozdział 11

141 13 0
                                    

JACE

W tym samym czasie...

-Clary? Jesteś pewna, że tu jest bezpiecznie? - zapytałem zaniepokojony. - Stój! - krzyknąłem gdy podchodziła do Czary.

  W chwili gdy dziewczyna dotknęła jej, pierścień ognia się podniósł i otoczył odcinając jej drogę ucieczki.

-Jace!!! Uciekaj!!! - krzyczała Clary.

Nie wiedziałem co się dzieje. Nie miałem zamiaru jej opuścić. Za bardzo mi na niej zależało.

-Clary!!! Kochanie!!! - zacząłem wołać dziewczynę.

  Nagle poczułem dziwny dym. W ostatniej chwili zorientowałem się, że jest to dym usypiający. Chcąc nie chcąc, musiałem uciec z tego miejsca.
  Po dłuższej chwili zorientowałem się, że ktoś mnie goni. To była Istota Ciemności. Moja matka. Helen Wayland. Chociaż teraz możliwe, że Helen Fray. Nie byłem pewny.

-Czego chcesz? - spytałem matki. - Po co mnie gonisz?
-Mamy coś twojego.
-Wiem! Jak jej coś zrobicie, to nie ręczę za siebie! - wrzasnąłem.
-Nie denerwuj się tak. - uspokajała mnie. - Tak naprawdę, to ty nam jesteś potrzebny.
-Wam?! Czyli komu?! - byłem zdezorientowany.
-No, mi i Wiktorowi Valentine'owi Fray.
-Po co ja wam jestem? - spytałem.
-Chcemy objąć władzę nad światem. - mówiąc to nakreśliła w powietrzu kształt globu. - Pomożesz nam?
-Nigdy! Prędzej zginę, niż wam pomogę! - wykrzyczałem.
-Nie to nie. - powiedziała z nutą żalu w głosie. - Twój brat by mi pomógł. Ale pamiętaj moja propozycja jest ważna, dopuki nie przejdziesz przez Bramę. W razie niebezpieczeństwa, powiedz, że jesteś moim synem.
-Zaraz. Czekaj. Mój brat? Ja mam brata? - zapytałem zdezorientowany.
-Tak. Nazywa się Adrian Ivashkow. Mieszka na Brooklynie. - odpowiedziała. - Spytaj Clarissy. Ona może ci pomóc.
-Co ma Clary do mojego brata?! - spytałem zdenerwowany.
-Szukaj komisariatu. - Po tych słowach rozpłynęła się, pozostawiając za sobą czarny dym.

  Myśli szalały w mojej głowie. Mam brata. Ale co Clary może o nim wiedzieć? Lecz na razie, najważniejsze było jej bezpieczeństwo. Musimy stąd uciec. Moja matka i jej ojciec, chcą zawładnąć światem. Muszę ich zabić, żeby nie doprowadzić do tego. Tylko gdzie był komisariat? Wymiar Cieni był wielki. Mogłem szukać 100 lat i nie znaleźć Clarissy. Oby nie przyjęła propozycji, o zostaniu Istotą Ciemności. Szybko odsunąłem od sie tę myśl.
  Ona by tego nie zrobiła. Nigdy. Musiałem ją szybko znaleźć.
  Byłem zmęczony, więc usiadłem na ziemi i zdrzemnąłem się. Gdy się obudziłem, nie byłem w tym samym miejscu co wcześniej. Byłem w pokoju.
  Stało tu łóżko. Tylko łóżko. Było też okno. Musiałem stąd uciec. Sprawdziłem, czy mam plecak i ostrze. Musiałem mieć coś do obrony. Na szczęście wszystko miałem. Zobaczyłem okno. Robiłem szybę jednym kopnięciem. Wrzuciłem plecak i sam wyskoczyłem przez otwór. Skierowałem się w stronę centrum. Liczyłem, że tam znajdę komisariat. Niestety przeliczyłem się.

Przypadkowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz