Rozdział 10

152 12 0
                                    

  Siedziałam na łóżku, gdy nagle przyszedł Cień z jedzeniem. Dostałam jajecznicę i tosty. Nie wiedziałam, że jestem głodna, dopóki nie zobaczyłam posiłku.

-Jedz i nie gadaj. Później będziesz miała gościa. - powiedział.

  Zjadłam posłusznie przeniesione danie i usiadłam na łóżku. Jakąś godzinę później, przyszedł mój gość.

-Witaj córeczko. - przywitał się.
-Czego chcesz. - warknęłam
-Jesteś moim dzieckiem. A ja twoim ojcem. - stwierdził ten przerażający fakt. - I to ja kazałem cię porwać.
-Czemu? - spytałam wystraszona.
-Żeby złapać Jace'a.
-Po co?! - krzycząc rzuciłam się na niego.
-Jest nam bardzo potrzebny w realizacji naszego planu.
-Jakiego planu? - spytałam ze złością. - Nie skrzywdzisz go! Jeśli cokolwiek mu zrobisz...
-No co mi zrobisz? - przerwał mi.
-Zabiję cię!!! - odpowiedziałam. Zaczęłam szukać mojego ostrza. - Do jasnej cholery! Gdzie jest moje ostrze?! Gadaj!
-Ze względów bezpieczeństwa, zabraliśmy ci je. - powiedział ze stoickim spokojem.
-MY?! Czyli kto? - znowu krzyczałam. Zabrali mi jedyną broń. Bezbronna usiadłam na łóżku.
-Ja i Helen.
-Jaki plan?! - ponowiłam pytanie.
-Chcemy objąć władzę nad światem. - mówiąc to nakreślił rękami glob w powietrzu.
-Nie wystarczy wam władza nad Wymiarem? - zdziwiłam się.
-Och, córeczko to już mamy! Chcemy czegoś więcej. - mówił z zadowoleniem w głosie.
-Wiktorku! - kobiecy piskliwy głos wypełnił pomieszczenie.
-Helen mnie wola. Muszę już iść. - powiedział wychodząc.
-Poczekaj! - zawołałam. Odwrócił się. - Co mu zrobiliście? Żyje? - zapytałam. Wiedział o kogo mi chodzi.
-Helen z nim rozmawiała. Ale nie wiem co z nim zrobiła. - odpowiedział. - Muszę już iść.

  Zrozpaczona i rozdygotana padłam na łóżko. Jace mógł nie żyć. Helen mogła go zabić. Co to jest za matka?! Zaczęłam płakać. Musiałam się dowiedzieć.
  Zaczęłam szukać wyjścia. Na początku szarpałam za klamkę, ale to nic nie dało. Wiktor zamknął je szczelnie. Nagle zauważyłam małe okienko, którego wcześniej nie widziałam. Było wąskie, ale mi to nie przeszkadzało. Byłam mała i chuda. Wyjrzałam przez okno. Na szczęście moja 'cela', znajdowała się na parterze. Mogłabym bez problemu wyskoczyć. Chciałam otworzyć okno. Ani drgnęło. Musiałabym rozbić szybę. Pojawił się problem. Nie miałam żadnej rzeczy, którą mogłabym rozbić szkło. Uderzyłam łokciem w szybę.
  Poczułam niesamowity ból i ciepłą ciecz płynącą po moim przedramieniu. Zerknęłam na okno. Zrobiła się mała dziura. Brakowało jednego odłamka szkła. Znalazłam go w mojej ranie. Bardzo nie chciałam prosić Istoty Ciemności o pomoc, więc musiałam opatrzyć się sama. O dziwo pod łóżkiem znalazłam apteczkę pierwszej pomocy. Zabrałam się do pracy.
  Na początku wyciągnęłam szkło z łokcia, przez co rana zaczęła piec. Później musiałam ją przemyć wodą utlenioną. Po tym zabiegu myślałam, że ktoś włożył mi rękę do ognia. Na koniec przewiązałam ranę bandażem, a żeby ból ustał, wzięłam tabletki przeciwbólowe.
  Chciałam dalej próbować rozwalić okno, ale nie miałam już sił. Byłam wykończona. Ta cała rozmowa z Wiktorem. Nagle ktoś otworzył drzwi. To był mój ojciec. Już otwierałam usta żeby spytać o ukochanego, ale...

-Żyje. - przerwał mi. Odetchnęłam z ulgą. - Mam dla ciebie propozycje.
-C-co? - powiedziałam wyrwana z zamyślenia. - Mówiłeś coś?
-Mówiłem, że mam dla ciebie propozycję.
-Jaką? - zdziwiłam się.
-Przemień się. - powiedział ze spokojem jak gdyby nigdy nic. - Helen powiedziała, że będzie traktować cię jak własną córkę.
-T-ty chyba sobie żartujesz! - wkurzyłam się. - Myślisz, że chcę dokonać przemiany i do końca życia bawić się w rodzinę z tobą i twoją kochanką! Nigdy!
-Kochan... - zaczął.
-Nigdy więcej nie mów do mnie kochanie!!! Mam na imię Clarissa! - zdenerwowałam się. - Kim ty dla mnie jesteś?!
-Jestem twoim ojcem.
-Od chwili twojej przemiany, ja nie mam ojca! - wykrzyczałam mu w twarz, ale nie wyczytałam z jego twarzy żadnych emocji.
-Zastanów się. - oznajmił wychodząc. - Moja propozycja jest ważna dopóki jesteś w Wymiarze Cieni. A wiem, że planujesz ucieczkę. Widzę ryse na oknie. Ale nie zrobię z tym nic, bo cię kocham.
-A moją matkę też kochasz?! - wykrzyczałam, ale już zamknął drzwi.

  Opadłam na łóżko. Płakałam z bezradności, dopóki nie ogarnął mnie sen. Na szczęście, nie miałam koszmarów.
  W środku nocy przebudziłam się. Byłam wściekła. Jak on mógł zaproponować mi przemianę?! Teoretycznie był moim ojcem! Musiałam wyładować złość. Padło na okno. Waliłam i kopałam w szkło, aż pozoatała sama rama okna i pełno szkła wokół. Po takim wysiłku nie miałam siły, żeby teraz uciekać. Złość lekko opadła. Postanowiłam, że dokończę odpoczynek, bo powieki same mi się zamykały.

Przypadkowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz