Epilog

204 10 1
                                    

ADRIAN

  Stałem i patrzyłem w otchłań, w którą skoczył mój brat. Niewiele rozumiałem z tego, co mi powiedział, ale starałem się uwierzyć.
  Wróciłem do domu. Do Izzy. Postanowiłem z nią zerwać. Tak jak mówił Jace, ona mnie wykorzystywała. Kilka osób mówiło, że ich rozstania z nią, były bolesne, ale w końcu to ja kończyłem z nią.
  Mój apartament był wielki i nowocześnie urządzony. Dominowały tu odcienie szarości i bieli. Okna były wielkie i pokrywały całe ściany. Ze względu, że moje mieszkanie mieściło się na najwyższym piętrze, miałem wspaniałe widoki.

-Witaj, kochanie. Jak było na spotkaniu? - spytała i pocałowała mnie, lecz ja tego nie odwzajemniłem.
-Dobrze. - odpowiedziałem. - A teraz spakój swoje rzeczy i wyjdź z mojego mieszkania.
-C-co?
-To co słyszałaś. Wyjdź z mojego mieszkania, uprzednio zabierając swoje rzeczy. - powtórzyłem spokojnie.
-Dupek. - warknęła i spoliczkowała mnie.

  Po piętnastu minutach byłem wolny. Zająłem się oglądaniem pamiątki po bracie. Srebrne ostrze było nawet ładne. Idealnie dopasowane do mojej ręki. Postanowiłem poćwiczyć trochę uderzenia, rozpruwając poduszki na strzępy. Gdy nie zostało mi ani jednej poduszki, a cała złość, która nawet nie wiem skąd się we mnie wzięła, wyparowała, zrobiłem się głodny, dlatego udałem się do kuchni. W lodówce znalazłem kawałek wczorajszej pizzy. Odgrzałem go w mikrofali.

12 lat później...

  Otarłem ostrze Jace'a z krwi Istoty Ciemności. Załatwiłem już swoją dzisiejszą robotę, więc mogłem wracać do domu. Do Sydney i do Rose.
  Sydney jest blondynką z zielonymi oczami. Ona zawsze myśli logicznie. Jest najmądrzejszą Łowczynią na całym świecie. I co najważniejsze, jest moją najukochańszą żoną.
  Nasz ślub był jak z bajki. Sydney wszystko zorganizowała tak, aby ona była księżniczką, a ja jej księciem. Nawet uroczystość odbywała się na zamku.
  A Rose jest naszą córeczką. Ma długie, gęste, kasztanowe loki i cudowne brązowe oczy. W całym domu wiszą zdjęcia z każdej chwili jej życia.
  Dziś do tej kolekcji, dołączą nowe okazy. Nasz skarb ma dziś 7 urodziny. Dziś dostanie swoje pierwsze ostrze. Stanie się Łowczynią.

-Już jestem, kochanie. - zawołałem żonę na progu mieszkania.
-Hej. - Sydney pocałowała mnie.
-Taaaatuś! - Rose rzuciła mi się w ramiona. - Już jesteś!
-Wszystkiego najlepszego, skarbie. - dałem jej buziaka w policzek.

  Godzinę później przyszli goście, czyli mój ojciec, rodzice Sydney i najlepsze przyjaciółka Rose - Lissa.

-Rose, Liss, chodźcie tu! - zawołała Sydney.
-Już, mamo! - odpowiedziała dziewczynka i z niechęcią odeszła od domku dla lalek.
-Rose, to dla ciebie. - podałem córce podłużne pudełko.
-A co to? - zapytała.
-Otwórz. - poleciłem, a ona to zrobiła.
-Tato? Co to jest? - wskazała na prezent.
-Kochanie, to jest srebrne ostrze. - wyjaśniłem. - Używa się go do zabijania Istot Ciemności, czyli Cieni. Musisz przebić im serce. - wziąłem do ręki poduszkę. - Spróbuj.
-Ok... - zawahała się, lecz zatopiła ostrze aż po rękojeść w poduszce.

-Jesteś Łowczynią Cieni, skarbie. - oznajmiła z dumą Sydney i przeczesując jej włosy, pocałowała ją w czoło. - Od urodzenia.
-Wooow... - powiedział Lissa i otwarła buzie ze zdziwienia.
-Chodź Liss, pobawimy się w Łowczynie. - zaproponowała Rose i już ich nie było.
-Rose, a tort? - zawołała za nią mama Sydney.
-Potem! - odpowiedziała solenizantka.

  Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Po chwili wróciliśmy do posiłku i rozmowy na temat życia Rose.
  Czuję, że Rose Ivashkov będzie wspaniałą, waleczną Łowczynią. Będzie mieć wsparcie mnie i Sydney. Wierzę, że nasze życie będzie szczęśliwe.
  Jeśli chodzi o mojego brata, to często chodzę do niego na cmentarz. Mam nadzieję, że jest szczęśliwy, tam gdzie jest, mimo, że nie znałem go zbyt długo. Jego ostrze, stale mi o nim przypomina. Dlatego, od naszego jedynego spotkania 12 lat temu, używam jedynej rzeczy jaka mi została na pamiątkę Jace'a Waylanda.

Przypadkowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz