#dziewiętnaście. nienawidzę smaku twoich ust.

4.3K 348 27
                                    


Jakby dzisiejszy dzień nigdy się nie wydarzył

Szelest wypełnionych zakupami reklamówek idealnie uzupełniał się z wygwizdywaną przez Luke'a melodią piosenki, która od samego rana chodziła mu po głowie. Wyjątkowo ostentacyjnie przeżuwał miętową gumę, podśpiewując co jakiś czas nie do końca znane mu słowa. Nie przeszkadzało mu to jednak w niczym. Odstawił ciężkie torby na stół, oddychając z nieskrywaną ulgą, gdy wreszcie pozbył się zbędnego balastu.

- Keller, przywiozłem ci trochę jedzenia z miasta, żebyś tu nie zdechła z głodu, aczkolwiek nie byłem do końca pewny, czym tak naprawdę żywią się syreny – zażartował, sam śmiejąc się z własnego udanego dowcipu. W odpowiedzi dostał jednak totalną ciszę, która wypełniała cały domek jego rodziców, zajmowany od kilku dni przez Ariel. Z niewielkim niepokojem zmrużył lekko brwi, rozglądając się dookoła. Mimo kilku kolejnych prób przywołania dziewczyny, efekt był równie mizerny jak za pierwszym razem. Zsunął kaptur z głowy i zajrzał do każdego możliwego pomieszczenia, ale dziewczyny nigdzie nie było. Gdyby nie porozrzucane po podłodze ubrania, niechlujnie poukładane na pralce kosmetyki i stos papierków po czekoladowych batonikach na kanapie mógłby przysiąc, że nikt tam nie mieszkał.

- Keller, gdzie ty do cholery jesteś? - powtórzył ze zdecydowanie większą irytacją w głosie, poprawiając zsuwającą się na czoło czapkę. Wszedł do pogrążonego w zupełnej ciemności niewielkiego saloniku, dostrzegając uchylone drzwi tarasowe, które po kilku drewnianych schodkach prowadziły prosto na pobliską plażę. Biała firana powiewała delikatnie, wprawiana w ruch przez wpadające do środka chłodne, morskie powietrze. Nie zastanawiając się zbyt długo wyszedł na zewnątrz, z niepokojem rozglądając się po okolicy, gdy mroźny podmuch uderzył w rozgrzaną skórę twarzy. Odruchowo naciągnął kaptur na głowę, zapinając szczelniej bluzę. Wieczór był zimny, a jedynym źródłem światła stał się jasny księżyc na ciemnym niebie. W pewnej chwili jego uwagę przykuły ślady niewielkich stóp na mokrym piasku, których nie zdołał jeszcze zmyć kolejny przypływ. Uniósł nieco głowę, dostrzegając stojącą w wodzie dziewczynę. Miała na sobie powiewającą na wietrze, trochę za dużą koszulkę, która wydawała mu się dziwnie znajoma. Mokra część materiału przylegała do jej ciała, gdy morska fala ponownie oblewała nagie nogi. Z przerażeniem wpatrywał się, jak z każdym kolejnym krokiem zanurzała się w wodzie coraz bardziej, a siła uderzenia co chwilę wytrącała ją w równowagi. Osłaniając twarz rękami, broniła się przed rozpryskującymi kroplami. Wstrzymał oddech, kiedy wraz z następnym przypływem na krótki moment znikła pod wzburzoną taflą bezkresnego oceanu. Szybko jednak na nowo dostrzegł wyłaniającą się spod powierzchni przemoczoną sylwetkę blondynki, która nadal dzielnie kroczyła przed siebie, nie zważając na nic. Jej ruchy były niezdarne, wciąż się chwiała, wpadając bez przerwy do wody.

- Keller! - wrzasnął w panice, po tym jak kolejna fala zalała plażę, a on nie dostrzegł już jej postaci. Potężny, mroźny podmuch wiatru znowu wstrząsnął jego ciałem, gdy w popłochu i przerażeniu biegł w kierunku miejsca, w którym ostatni raz widział blondynkę. Jak na złość stopy grzęzły w mokrym piasku, spowalniając go. Całą drogę nawoływał ją, ale każdy krzyk tłumiony był szumem wody i porywistą nadmorską bryzą. Od razu poczuł przeszywający chłód, gdy jego nogi zanurzyły się w wodzie, która stawiała dość spory opór. Zaczął płynąć przed siebie, co jakiś czas wynurzając głowę, by zaczerpnąć powietrza. Jego zachrypnięty, drżący głosy wciąż ginął w morskiej otchłani, zagłuszany przez uderzające o brzeg spienione fale. Było ciemno, co bardzo utrudniało mu poszukiwania. Po omacku przeszukiwał kolejne obszary, próbując zachować względny spokój. Nie mogła przecież odpłynąć zbyt daleko.

- Gdzie ona jest? - pytał samego siebie, machając zawzięcie rękami. Unosił się na powierzchni, nerwowo lustrując otaczającą go niekończącą się toń. Dziewczyny jednak nigdzie nie było. Podpłynął jeszcze głębiej, wciąż gorączkowo nawołując jej imię. Po długich poszukiwaniach w końcu zatrzymał się, pozwalając by woda przejęła kontrolę nad jego ciałem. Z całej siły uderzył ręką w błyszczącą w blasku księżyca taflę, a ta rozprysła się na wszystkie strony. Zaklął kolejny raz, pocierając dłonią mokrą, zimną twarz. Wtedy właśnie kilka metrów dalej dostrzegł wyłaniający się między falami fragment materiału. Bez namysłu rzucił się w tamtym kierunku, natrafiając na dryfujące bezwiednie ciało blondynki. Szarpnął nią, wyławiając opadającą nieustannie głowę. Pochwycił ją mocno, starając się utrzymać ją nad powierzchnią falującego oceanu.

what i hate about you ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz