#trzydzieścicztery. nienawidzę twoich łez.

3.5K 291 33
                                    


To jest nieodpowiednie miejsce

By myśleć o tobie

Otarł z czoła strużkę potu, opierając się z wycieńczenia o swoja szafkę. To był kolejny morderczy trening, który miał ich przygotować do walki o mistrzostwo. Rozgrywki wchodziły w decydująca fazę, dlatego wszystko inne, co nie dotyczyło koszykówki zeszło w tamtym czasie na boczny tor. Gdy zaczął pakować do torby dres, przy szafce obok pojawił się Calum. Spojrzał na niego, zatrzaskując z hukiem skrzypiące drzwiczki. Chłopak aż podskoczył, zerkając na niego z niezrozumieniem.

- Całkiem nieźle ci dziś poszło, Hood – powiedział, poklepując go po ramieniu. Brunet wydawał się być niesamowicie zszokowany tym niespodziewanym wyznaniem. Zmrużył lekko oczy, badawczo przyglądając mu się.

- Masz jakiś interes – stwierdził pewnie, co wywołało cichy śmiech blondyna. Przez chwilę próbował udawać, że było to całkowicie bezinteresowne, ale dość szybko zrezygnował.

- No dobra – przyznał ciszej, rozglądając się dyskretnie na boki, jakby się obawiał, że ktoś ich mógł usłyszeć.

- I jak mniemam chodzi o Ariel – dodał z jeszcze większą pewnością, bo poczuł, że zyskał nad Hemmingsem przewagę. W dość nonszalancki sposób oparł się o szafkę, wyczekująco potupując stopą. Luke wyraźnie się zmieszał, wciąż niespokojnie obserwując wszystko dookoła.

- Chodzi o to, że nie było jej dziś w szkole, nie odpowiada na moje wiadomości, a potrzebuję się z nią pilnie skontaktować w sprawie korepetycji – zaczął się tłumaczyć, rzucając pierwsze wyjaśnienie, które w tamtej chwili przyszło mu do głowy. Calum parsknął śmiechem, posyłając mu litościwe spojrzenie. Tym razem to on poklepał go po ramieniu.

- Oczywiście. Korepetycje. I to pewnie z biologii. Uczycie się anatomii – zażartował, a Luke aż poczerwieniał ze złości, zaciskając z całej siły zęby. W ostatniej chwili powstrzymał się przed uderzeniem go, by zetrzeć mu z twarzy ten cyniczny uśmieszek.

- To jak? - zapytał ponaglająco, a Calum wzruszył tylko ramionami od niechcenia.

- Nie wiem gdzie jest Ariel – wyznał trochę zbyt szybko, odwracając gdzieś wzrok. Wcześniejsze rozbawienie momentalnie ulotniło się. Blondyn wziął głębszy oddech, gdy Hood odwrócił się od niego, próbując tym krótkim kłamstwem go zbyć. Bez żadnego ostrzeżenia ruszył za nim i chwytając go za koszulkę, przyparł chłopaka do ściany.

- Chyba nie chcesz spędzić najbliższego meczu na trybunach, co? - szepnął do niego przez zaciśnięte zęby, po czym szybko go puścił, aby nie wzbudzać podejrzeń pozostałych graczy. Poklepał Caluma po ręce, ale zrobił to na tyle mocno, że chłopak aż przymknął oczy. Zaczął natarczywie rozmasowywać sobie pulsujące z bólu ramię, gniewnie spoglądając w kierunku Hemmingsa.

- Musisz mi coś najpierw obiecać – powiedział niepewnie, a Luke uniósł nieznacznie brew, niecierpliwiąc się coraz bardziej.

- Co?

- Że zrobisz wszystko, co w twojej mocy, aby jej pomóc, bo tylko tobie może się to udać.

#

Stanął w progu pokoju Caluma i kiedy tylko obejrzał się za siebie, zorientował się, że został sam. Całą drogę do jego domu chłopak nie odezwał się nawet słowem, nie chcąc powiedzieć mu o co w tym wszystkim chodziło. Nieobecność Ariel w szkole była niepokojąca, ale próbował nie dopuszczać do siebie żadnych negatywnych myśli. Niepewnie wszedł do środka, dostrzegając skuloną postać przy oknie. Pomieszczenie pogrążone było w półmroku i prawie idealnej ciszy, którą co jakiś czas przerywał świst wiatru. Nerwowo potarł dłonią twarz i zrobił kilka kroków w przód. Gdy tylko na nią spojrzał, natychmiast ogarnął go nie dający się wyjaśnić niepokój. Jakby czuł, że coś złego mogło się wydarzyć.

what i hate about you ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz