#prolog

17.2K 631 37
                                    

I tak to się zaczyna


Ariella Keller zatrzymała się na niewielkiej werandzie jednego z domków na plaży, których wzdłuż wybrzeża było mnóstwo i wszystkie wyglądały niemal identyczne. Przyjemnie rześkie powietrze uderzyło z niewielką siłą w jej rozgrzaną, lekko zaczerwienioną twarz, niosąc chwilowe ukojenie. Przymknęła oczy, wsłuchując się z zadumą w szum morskiej wody i dudniącą za jej plecami muzykę. Zaskakująco interesujące wydało jej się połączenie tak różnych brzmień, które niezamierzenie tworzyły pewnego rodzaju spektakl dźwięków. Delikatność fal uderzających o brzeg w akompaniamencie najcięższych gitarowych basów była nadspodziewanie idealnym połączeniem dwóch, na pozór tak różnych i odległych światów. Dziewczyna miała w naturze skupianie się na tych małych, dla innych nic nieznaczących aspektach otaczającego ją świata, które dopiero po głębszym wsłuchaniu się nabierały większy sens. Fruwające na wietrze kosmyki długich, jasnych włosów delikatnie łaskotały napiętą skórę szyi, opadając co jakiś czas na nagie ramiona. Z pełnym ulgi westchnieniem oparła się o drewnianą balustradę i spojrzała na zachmurzone, granatowe niebo. Prawie niezauważalny uśmiech pojawił się na jej zaróżowiałych ustach, gdy tylko wróciła wspomnieniami do tego, co wydarzyło się kilkanaście minut wcześniej. Wciąż z niesamowitą intensywnością odczuwała dotyk ciepłych dłoni blondyna. Pochyliła głowę i cicho zachichotała, co raczej nie było do niej podobne, bo zwykle starała się nie okazywać żadnych uczuć, zwłaszcza tych pozytywnych. Tym razem było to jednak od niej zdecydowanie silniejsze. Powinna czuć się winna, bo przecież w dość wyrachowany sposób wykorzystała chłopaka, którego imienia nawet nie znała, ale zamiast tego odczuwała niesamowitą, wręcz rozpierającą od środka satysfakcję, bowiem kolejny punkt na liście mogła z zadowoleniem odhaczyć.

Chwyciła opartą o filar zadaszenia kulę, ułożyła wygodnie przedramię, zaciskając dłoń na plastikowej rączce i niespiesznie kuśtykając, ruszyła w stronę zaparkowanego nieopodal samochodu. Dość niespodziewanie z nadciągających znad miasta chmur lunął rzęsisty deszcz. Ariel próbowała przyspieszyć, by ochronić się przed ciężkimi kroplami, ale ruchowe ograniczenia uniemożliwiały jej jakikolwiek bieg. Dlatego też kiedy w końcu wpadła do pojazdu, woda ociekała z każdej możliwej części jej ciała.

- Nienawidzę deszczu – mruknęła ze złością, wykręcając mokre włosy. Cisnęła kulę na drugie siedzenie i lekko poirytowana ruszyła czym prędzej w stronę domu, próbując przebić się przez ścianę wody lecącej z nieba, gdy wycieraczki z trudem radziły sobie z ilością spływających po szybie kropli. Kilka przecznic dalej, kiedy zmuszona została do zatrzymania się na czerwonym świetle, rozwiązała okalającą do tej pory jej biodra niebieską koszulę flanelową. Narzuciła ją na dygoczące z zimna i przemoczenia ramiona, ale szybko zdała sobie sprawę z tego, że coś się nie zgadzało.

To nie była jej koszula.


Moja koszula wygląda tak dobrze

Przewieszona przez twoje plecy


what i hate about you ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz