Rozdział 13

2.4K 129 7
                                    


Czas mijał nieubłaganie. Każdą sekundę spędzałam na nauce albo na zajmowaniu się małym. Do egzaminu miałam przystąpić już jutro. Jutro! Nawet nie wiem kiedy minął ten miesiąc kończący przy okazji pierwszy miesiąc wakacji. Ten egzamin był furtką do mojej przyszłości, do lepszej przyszłości którą chciałam zapewnić Austin'ow.

Siedziałam na tarasie, przeglądając jeszcze raz notatki które miały mi pomóc w napisaniu testu gdy usłyszałam znajomy głos i śmiech dochodzący z domu. Położyłam na stoliku kartki i wstałam z leżaka, kierując się do domu. Stojąc w drzwiach zauważyłam uśmiechniętą twarz swojego przyjaciela, moje anioła stróża którego nie widziałam przez dwa tygodnie.Dlaczego? Powód był prosty a mianowicie-jego praca. Chłopak przez ostatni czas brał nadgodziny, dodatkowe zmiany czy także przeróżne wyjazdy ale do tej pory nie wiedziałam dlaczego. Nigdy nie narzekał na brak pieniędzy przez co było dla mnie dziwne, że teraz nagle tyle pracuje. Wpatrywałam się w niego przez jakiś czas. On robił to samo. Staliśmy tak w milczeniu, jedynie uśmiechając się po czym nie wytrzymałam już i rzuciłam mu sie na szyje. Tristan objął moje chude ciało, przytulając do siebie a ja ponownie mogłam poczuć jak przyjemnie było w jego ramionach. Pocałowałam go parę razy w policzek po czym z szerokim uśmiechem spojrzałam w jego oczy.

-Tak bardzo się ciesze, że w końcu do mnie przyjechałeś- powiedziałam cicho ale cieszyłam się jak glupia nastolatka.

Tris zaśmiał się, co było melodią dla moich uszu. Tęskniłam za wszystkim co było z nim związane.

-Zdajesz jutro egzamin, nie mogło mnie tutaj zabraknąć. Muszę osobiście życzyć ci powodzenia-uśmiechnął się, wpatrując się w moje oczy.

Odsunełam się w końcu od niego i złapałam jego dłoń po czym pociągnęłam do salonu. Opadliśmy radośnie na kanapę i zatopiliśmy się w rozmowie. Miałam mu tyle do opowiedzenia. O tym, że mama w końcu otrząsnęła się po śmierci ojca, co prawda nie było jak dawniej ale wątpie aby kiedykolwiek to wróciło. O tym co działo sie pomiędzy mną a Jake'm a działo się naprawdę dużo. Po prostu chciałam z nim porozmawiać jak kiedyś.

Jake w ostatnim czasie zbliżył się do mnie na co nie mogłam narzekać lecz nasza znajomości była naprawdę pełna emocji. Potrafiło być cały dzień fajnie tylko po to abyśmy na koniec dnia się pokłócili. Stał się dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela lecz za każdym razem gdy spędzałam z nim czas w moim brzuchu wybuchało stado motyli.

Czas biegł nam szybko na rozmowie, że nawet nie zorientowałam się że dochodziła już północ.

-Chyba czas kłaść się do łóżka, jutro ważny dzień dla ciebie-odezwał sie przyjaciel wstając z kanapy. Spojrzałam na niego przestraszona że przyszedł czas na pożegnanie i znowu wrócimy do czasu gdy chłopak nie miał w ogóle czas. Widząc moją minę, chlopak szybko dodał- Spokojnie Chrissy, nigdzie się nie wybieram. Będę tutaj gdy rano sie obudzisz.

Uśmiechnęłam się od razu, czując ulgę.

-W takim razie, mogę spokojnie pójść spać. Cieszę się, że już jesteś tutaj ze mną i mam nadzieje, że szybko mnie nie zostawisz- pocałowałam go ponownie w policzek, życząc mu kolorowych snów.

Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka i bardzo szybko zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

***

Stałam przed lustrem od dobrych paru minut. Stres zżerał mnie od środka, przez co ponownie wytarłam spocone dłonie o czarną spódniczkę. Poprawiłam jeszcze raz włosy po czym wzięłam głęboki wdech i zeszłam na dół. W salonie siedział już Tristan, bawiący się z uśmiechniętym od ucha do ucha Austinem oraz mama która teraz patrzyła się na mnie z dumą. Wstała i podeszła do mnie a już po chwili tkwiłam w jej niedźwiedzim uścisku.

-Nie denerwuj się, jesteś doskonale przygotowana i pójdzie ci na pewno bardzo dobrze- powiedziała po chwili w końcu mnie puszczając. Przytaknęłam głową bo przez stres nie potrafiłam skleić normalnego zdania. Zaraz po mamie, podszedł do mnie Tristan mówiąc podobne słowa do mojej mamy dodając przy tym że jest ze mnie cholernie dumny. Gdy już każdy życzył mi powodzenia, pożegnałam się z nimi i zestresowana wyszłam z domu, ruszając do szkoły w której miał odbyć się test. Byłam tak pochłonięta powtarzaniem materiału w myślach, że nawet nie usłyszałam wołania mojego imienia dopóki silne ramiona nie oplotły mnie od tyłu. Pisnęłam przerażona, odwracając się od razu i wymierzając policzek chłopakowi który syknął z bólu.

-A więc tak wita się z osobą która jedynie chciała życzyć ci powodzenia- mruknął Jake, trzymając się za policzek.

-Boże tak bardzo cie przepraszam, myslałam że to jakiś psychol czy...-urwałam czując zakłopotanie. Moje policzki oblały się rumieńcem a po chwili usłyszałam śmiech chlopaka.

-Już dobra, skarbie. W sumie tak bardzo to nie zabolało- powiedział, pocierając policzek ale po chwili ponownie objął mnie ramionami. Wywróciłam oczami ale poczułam sie szczęśliwa, że tutaj przyszedł. Patrzył się na mnie przez chwilę po czym delikatnie musnął moje usta i to wystarczyło aby cały stres uszedł ze mnie. Wszystko zaczynało się układać, szło po mojej myśli tak jak to sobie kiedyś wymarzyłam.

___________________________________________________________

Tak, tak w końcu pojawił się rozdział. Minęło tak dużo czasu odkąd coś tutaj dodałam ale w końcu przyszła taka chwila, że poczułam iż muszę coś tutaj dodać i doprowadzić to do końca. Tak więc teraz mam zamiar dodawać rozdział przynajmniej raz w tygodniu.

Jeśli ktokolwiek czyta jeszcze to opowiadanie to będę wdzięczna za komentowanie i gwiazdkowanie. Ten rozdział nie należy do jakiś wow, ale zupełnie nie wiedziałam jak mam wrócić do pisania. Na szczęście mam pomysł na dalszą cześć i mam nadzieje że jeszcze was zaskoczę.




SkażonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz