Rozdział 8

5.1K 256 15
                                    

Leżałam zwinięta w kłębek na dość miękkim łóżko a promienie słoneczne lekko przedzierały się przez zasunięte zasłony. Dlaczego ja to zrobiłam? Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło że miedzy mną a Tristanem mogło by być coś więcej niż przyjaźń. Kochałam go ale miłością braterską. Był przy mnie zawsze kiedy go potrzebowałam. Dzielił ze mną radości i smutki. Zawsze razem w szkole, głośno śmiejąc się z wielkich uszu profesor Tarner która była istną diablicą w całej kadrze nauczycielskiej. Nie chciałam go stracić. Nie przez coś tak głupiego jak pocałunek. Jezu jak zwykle wszystko sobie komplikuje. Dlaczego go pocałowałam? Co przyszło mi do tej pustej głowy? Te pytania powoli mnie wykańczały. Nie miałam siły wstać i spojrzeć mu prosto w oczy aby wspomnienia minionej nocy do mnie nie wróciły. Tris niby mówił że nie jest na mnie zły za ten nic nieznaczący pocałunek lecz i tak w jego oczach widziałam że odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość którą trudno będzie pokonać. Pociągnęłam ostatni raz nosem po czym z trudem podniosłam się aby założyć jakieś inne ciuchy niż piżama. Musiałam w końcu stawić czoła problemom a nie uciekać. Wyciągnęłam z szafy ciemny podkoszulek oraz legginsy i po kojącym prysznicu włożyłam ciuchy na siebie. Włosy ciasno związałam w koczka i biorąc głęboki wdech wyszłam na przepełniony światłem wąski korytarz. Zapach smażonej jajecznicy roznosił się po całym domu kusząc każdego dookoła. Podeszłam do drzwi kuchni zatrzymując się od razu widząc że stoi tam mój przyjaciel. Przełknęłam szybko ślinę chcąc coś powiedzieć lecz Tris wyprzedził mnie w zamiarach.

-Jesteś głodna? Robię swoją słynną jajecznicę- powiedział a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Poproszę od razu podwójną porcję- odpowiedziałam zajmując miejsce przy stoliku na którym stał już talerz z pełno ziarnistym chlebem. Wszystko wyglądało tak normalnie. Tristan popisujący się swoim iście marnym talentem kucharskim, Austin oglądający bajkę i naśladujący przeróżne występujące tam zwierzęta. Lecz panował w tym wszystkim chłód który był nie do opisania.

-Ej Tris wiem ze moje przeprosiny na nic się zdadzą bo czasu i tak nie cofnę lecz wiedz że naprawdę mi przykro.-widocznie zainteresowałam chłopaka gdyż odwrócił się i podszedł do stolika stawiając talerz przede mną. Usiadł naprzeciw i nie spodziewanie wziął moją lewą dłoń w swoją.

-Zapomnijmy o tamtej nocy. Na prawdę nie gniewam się na ciebie. Przecież wiem że byłaś w rozsypce i nikt w takiej chwili nie myśli racjonalnie. Teraz przestań mnie przepraszać i jedz bo wystygnie- ścisnął mocniej mą dłoń a kiedy poczuł że się rozluźniłam przystąpił do spożywania posiłku. To był ten sam Tristan którego poznałam 10 lat temu. Czym sobie zasłużyłam na takiego przyjaciela? Wzięłam jajecznicę do ust i smakowałam ją z każdym kolejnym kęsem. Chłopak nie był jakoś bardzo utalentowany kulinarnie lecz jego jajecznica była przepyszna. Nie myślałam że po poprzedniej nocy będziemy tak normalnie siedzieć sobie przy stole i delektować się posiłkiem. Wiedziałam że pojawiła się miedzy nami jakaś przestrzeń lecz wierzyłam że uda mi się to naprawić.

Chłopak bacznie mi się przyglądał a jego oczy były niczym lasery. Zrobiłam skwaszoną minę kiedy jego wzrok zaczął mnie powoli irytować.

-Możesz nie patrzeć na mnie tymi swoimi oczami tylko powiedzieć o co ci chodzi- słowa same ze mnie wypłynęły kiedy przełknęłam kęs jajecznicy. W sumie to nie wiem czy chciałam usłyszeć co ma mi do powiedzenia Tris.

-Oj Chrissy chyba po to mam oczy aby patrzeć-odparł radośnie lecz zauważają moją ponurą minę spoważniał i dokończył-Od tamtej nocy dręczy mnie jedno pytanie-tym razem wtopił swój wzrok w dłonie.

Wiedziałam że znowu do tego wracamy. A przecież niby chciał zapomnieć? Niby się nie gniewa? A jednak musi do tego wszystkiego wracać. Z trudem złapałam oddech i odchylając się lekko do tyłu na krześle niepewnie dałam mu do zrozumienia aby je zadał.

-Dlaczego byłaś w takim stanie? Co musiało się wydarzyć że znowu wróciliśmy do etapu podnoszenia cie roztrzęsionej z podłogi?-zapytał a jego głos drżał lekko jakby zaraz miał się popłakać.

Ah wiec o to chodzi. Wszystkie wspomnienia tamtego popołudnia wróciły do mnie. Ten odór, ten gościu. Chyba już nigdy się od tego nie uwolnię. Na dodatek to dziwne uczucie które towarzyszyło mi za każdym razem gdy widziałam Jake'a. Ogarnęła mnie paniczna pustka, bezsilność. Ale musiałam mu powiedzieć. Obiecaliśmy sobie ze nie będziemy mieć tajemnic.

-Znowu go widziałam. To znaczy nie wiem czy jego ale ten smród. Tris ja na prawdę nie oszalałam-próbowałam się bronić na wszelki możliwy sposób kiedy do mych kolan podbiegł Austin. Ten mały szkrab od razu sprawił że rozkleiłam się doszczętnie. Posadziłam go na kolanach chcąc dalej kontynuować rozmowę z przyjacielem.

-Byliśmy z małym w parku. Wszystko było dobrze dopóki nie postanowiliśmy wrócić do domu. Stanął za mną i jakby nigdy nic zaczął coś do mnie mówić. To był ten sam gość na którego wpadłam po wyjściu od doktora parę tygodni temu. Błagam uwierz mi ze sobie tego nie wymyśliłam-coraz mocniej ściskałam syna który wtulił się w moją pierś. Spojrzałam na chłopaka który był nieźle wstrząśnięty całą tą opowieścią. Po paru sekundach wstał ze swojego miejsca i nerwowo zaczął chodzić po kuchni. Widziałam ze niepokój w jego oczach mieszał się ze złością, bezradnością i strachem. W końcu podszedł do mojego krzesła i mocno mnie objął tak ze razem z Austinem wtuleni byliśmy w Tristana.

-Oczywiście że nie zwariowałaś Chrissy. To wszystko się jeszcze ułoży.-tymi słowami pragnął mnie uspokoić lecz z marnym skutkiem.

Co miało się niby ułożyć? Za każdym razem kiedy myślałam że jest dobrze waliło się wszystko z podwójną siłą. Chciałam aby się ułożyło ale szczęście nie jest chyba mi pisane.

-A kim jest Jake?-kolejne pytanie wypłynęło z ust przyjaciela zaraz po tym kiedy w miarę uspokoiłam płacz.

Dobre pytanie 'kim jest Jake'. Na nie była chyba tylko jedna odpowiedź.

-Szczerze to nie wiem kim jest Jake i szczerze wątpię abym kędykolwiek miała możliwość aby się tego dowiedzieć.

Tristan POV

Słowa Chrissy wprowadziły mnie w niezłe zakłopotanie. Jako jej przyjaciel powinienem jej wierzyć w każde wypowiedziane słowo. Nie mogłem patrzeć jak ona cierpi lecz nie potrafiłem także jej w tym wszystkim pomóc. Nie potrafiłem być z nią każdej nocy i patrzeć jak rozsypuję się na małe kawałki. Co się ze mną stało? Musiałem znaleźć jakieś rozwiązanie tego wszystkiego. Szpital Cheshire był jedynym ośrodkiem który mógł jej pomóc. W tej chwili uważałem że tak będzie najlepiej. Oni jej pomogą i w końcu wróci do mnie dawna Chrissy którą znałem. Powróci spokój i radość w naszym domu. Szpital znajdował się na obrzeżach Londynu. Duży budynek na pierwszy rzut oka przerażał lecz w środku był przepełniony troską. Podszedłem do dębowego biurka które znajdowało się w prawym rogu holu i spojrzałem na ciemnowłosego mężczyznę który w białym fartuchu siedział zapisując coś w zeszycie.

-W czym mogę pomoc?-odezwał się od razu kiedy stanąłem przed nim.

-Moja przyjaciółka potrzebuje pomocy. Chrissy Rasac. Pomóżcie jej.

_____________________________________________

Nadszedł ten czas kiedy nie wiem czy jest sens dalej pisać. Widzę że każdego dnia coraz więcej osób czyta to opowiadanie lecz komentarzy pojawia się naprawdę malutko. Dlatego proszę was o jakiekolwiek komentarze które naprawdę motywują. 

Życzę wam szampańskiego sylwestra oraz szczęśliwego Nowego Roku. Nowy rozdział pojawi się już w nowym roku 2015 :D 

Całuski :*

SkażonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz