Rozdział 4

10.2K 272 10
                                    

To nie miało być tak. Miał być już spokój, święty spokój. Nie miało być cierpienia, strachu, litości. Potrafię spieprzyć nawet tak prostą rzecz. Podniosłam lekko głowę aby lepiej przyjrzeć się chłodno urządzonej sali lecz przeszywający ból uniemożliwił mi to. Bezwładnie opadłam z powrotem w miękką poduszkę, zamykając oczy i pozwalając aby łzy popłynęły po moich policzkach. Zawiodłam ich po raz kolejny. Czułam to i nawet nie chciałam tego ukrywać. Obróciłam delikatnie głowę w prawo kiedy do sali weszła drobna blondynka w białym fartuszku z tacą w dłoniach. Jej malinowe usta od razu wykrzywiły się w uśmiech kiedy zobaczyła że na nią patrzę. Podeszła bliżej stawiając tacę z lekami na szafce po czym usiadła na skraju mego łóżka i uścisnęła moją dłoń lecz nie za mocno.

-Jak dobrze że w końcu się wybudziłaś. Wszyscy tutaj na ciebie czekają- piskliwy głos odbił się od moich uszu. Wszyscy? Jacy znów wszyscy? Przecież ja nie mam nikogo. Otrząsnęłam się szybko z rozmyślań a pielęgniarka otworzyła szerzej oczy.

-Czy...czy źle się czujesz? Może zawołam lekarza aby cie zbadał?- mocniej ścisnęła moją dłoń tak ze moje palce aż zbielały.

-Nie czuje się dobrze. Yyy Tina-szybko dostrzegłam plakietkę z jej imieniem a dziewczyna chyba ucieszyła się ze zwracam się do niej po imieniu- czy jest tutaj może mój przyjaciel?

Dziewczyna zrobiła przerażającą minę lecz po chwili uśmiech znów wrócił jej na usta.

-Chodzi ci pewnie o tego blondyna. Siedzi przy tobie od kiedy cie tu przywieźli. Poszedł jak mi się wydaje po kawę ale mogę zaraz po niego skoczyć- odezwała się i już miała wstawać kiedy cicho szepnęłam

-Nie- odchrząknęłam poprawiając się na łóżku- nie chce aby tutaj przychodził.

Nie mogłam spojrzeć mu w oczy po tym co zrobiłam. Tina tylko skinęła głową po czym wstała z łóżka a drzwi do sali otworzyły się kiedy do środka wszedł rozczochrany Tristan z podkrążonymi oczami.

-Nie sądzisz że powinniśmy porozmawiać- jego ton był chłodny lecz mogłam odczuć także troskę. Pielęgniarka zabrała tacę po czym szybko wyszła zostawiając nas samych. Przeturlałam powoli swoje ciało w drugą stronę nie mogąc dłużej patrzeć w jego niebieskie oczy. Łzy po raz drugi dzisiaj popłynęły po moich policzkach lecz nie chciałam stawiać im oporu. Miałam już dość udawania silnej kiedy w środku rozsypywałam się na drobne kawałki.

-Chrissy...Chrissy kurwa spójrz na mnie- był już na skraju wyczerpania a jego głos w pewnym momencie zaczął się łamać.

-Dlaczego? Nie mogę zrozumieć dlaczego chciałaś to zrobić. Nie interesuję cie już ja ani twój syn?! Pomyślałaś o Austinie? Co by się z nim stało gdybym nie wrócił szybciej z pracy?

Pociągnęłam nosem dalej odwrócona do niego plecami. Lecz dobrze wiedziałam co maluję się na jego twarzy. Był wściekły lecz także rozczarowany moją postawą. Najgorsze ze miał rację! Jestem chorą egoistką nie myślącą o innych.

-Tak by było lepiej-szloch wydarł się z moich ust. Poczułam dłoń na moim ramieniu.

-Dla kogo lepiej? Do ciebie? Ale z ciebie egoistka Chrissy!- wiedziałam że tak myślał ale jego słowa były jak nóż wbijany w moje serce.

-Nie rozumiesz. Ja...ja nie daje już se z tym rady. Ty nie wiesz jak to jest wychodzić codziennie na zakupy z obawą że ktoś napadnie na mnie za rogiem! Wszyscy wydają mi się podejrzani. Nie myślę racjonalnie. Tristan łatwo jest oceniać nie wiedząc jak czuje się w danym momencie druga osoba- zacisnęłam usta nie chcąc aby ten szloch wydostał się ze mnie jeszcze raz. Chłopak obszedł łóżko i przykucnął przy mojej zapłakanej twarzy. Chwycił ja w swoje dłonie po czym kciukami otarł spływające łzy.

SkażonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz