Rozdział 5

8.1K 259 26
                                    

Siedzieliśmy w milczeniu wymieniając jedynie spojrzenia. Nikt nie miał odwagi aby odezwać się pierwszy i przerwać niezręczną ciszę. Tristan zabrał małego na spacer aby, jak on to ujął, dać nam czas na wyjaśnienie wszystkiego. Lecz ja nie wiedziałam co tu jest do wyjaśniania. Wspomnienia z przed dwóch lat cały czas powracają, a to związane z nim raniło mnie najbardziej. Nie myślałam że własny ojciec, człowiek który twierdził że kocha mnie najbardziej na świecie, zostawi mnie samą po tym wszystkim co przeszłam. Nie wierzył mi, nazwał mnie dziwka a teraz przyjeżdża tutaj jak gdyby nigdy nic licząc na co? Na wybaczenie? Na to że wrócę z nim do jego perfekcyjnego życia i zapomnę o wszystkim? Co prawda w szpitalu pojawiła się ta chęć zobaczenia go lecz gdy mama powiedziała że musiał zostać w domu, odraza od razu wróciła. Wpatrywałam się w dębową podłogę, bawiąc się przy tym palcami co oznaczało w moim przypadku że jestem zdenerwowana. Mama zrobiła ciepłej herbaty po czym także usiadła koło mnie. Ojciec przyglądał się nam tymi swoimi zielonymi oczami, co chwilę otwierając usta jakby chciał coś powiedzieć ale się powstrzymywał. W końcu niezręczną ciszę przerwała mama która chyba tak samo jak ja miała jej dość.

-Po co przyjechałeś Wren? Nie miałeś jakiejś ważnych spraw do załatwienia?- jej głos był ostry. Pierwszy raz słyszałam aby tak odzywała się do ojca. Dużo musiało się wydarzyć przez te lata.

-Jak się czujesz?-ojciec najwidoczniej zignorował pytanie matki bo od razu zwrócił się do mnie.

Parsknęłam śmiechem. Czy on sobie ze mnie żartował? Nie, on chyba mówił na serio. Podniosłam wzrok na niego nie ukazując już żadnych uczuć. Chciałam aby to co teraz powiem zabrzmiało stanowczo.

-Czuję się bardzo dobrze. Właśnie wróciłam ze szpitala po próbie samobójczej która jak widzisz niestety nie wypaliła. Teraz muszę patrzeć na osobę tak bardzo obcą mojemu sercu ale spokojnie. Ze mną jest wszystko w porządku-głos załamał mi się pod koniec. Nie chciałam mu pokazać że znowu udało mu się mnie złamać. Tristan zawsze powtarzał mi ze nikt nie jest wart moich łez a już na pewno nie osoba która mnie zraniła. Wstałam z fotela i nerwowo zaczęłam chodzić w kółko. I znowu ta niezręczną cisza. Jak na prawnika mój ojciec był mało rozmowny. Założyłam czekoladowy kosmyk moich włosów za ucho, następnie wycierając samotnie spływającą łzę i wróciłam na fotel.

-Przyjechałem bo chciałem cie przeprosić. Te dwa lata były dla mnie okropne...- parsknięcie znowu wyrwało się z moich ust tym razem głośniejsze. Czy ona w ogóle słyszał co mówił?

-Dla ciebie były okropne? No tak bo ja zapomniałam. Przecież to ty zostałeś zgwałcony, zostałeś obrzucony błotem przez własną rodzinę. To ty nie mogłeś spać po nocach i to kurwa ty tak bardzo wtedy cierpiałeś.-już nie potrafiłam opanować łez lecz chciałam powiedzieć mu wszystko co leżało mi na sercu przez te lata. Spojrzałam ukradkiem na mamę która także była cała zapłakana i wycierała swój czerwony nos w chusteczkę. Ścisnęłam jej dłoń aby wiedziała że miedzy nami jest dobrze i ze tylko do ojca mam w tym momencie pretensje.

-Czy wiesz jak czuje się 16 letnia dziewczyna która zostaję zgwałcona i zachodzi w ciążę? Czy wiesz jak się czuje kiedy własna rodzina odwraca się od niej mówiąc ze jest dziwką? Gówno wiesz o cierpieniu! Proszę grzecznie abyś wyszedł bo to może się źle skończyć dla nas obojga- gestem reki wskazałam drzwi które w tym momencie otworzyły się. Tris z Austinem stał jakby zamurowany zaistniałą sytuacją. Chłopiec od razu zsunął się na ziemię z ramion przyjaciela i pobiegł do swojej babci, gramoląc się jej na kolana i przytulając się. Ona również objęła go ramieniem i zaczęła łaskotać na co chłopiec wydawał z siebie melodyjny śmiech. Ojciec patrzył tylko na nich a jego kąciki ust lekko podnosiły się do góry.

-Dzień dobry.-powiedział Tristan który na przymus starał się być miły.

Ojciec oderwał wzrok od swojego wnuka po czym spojrzał na chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu.

-Dzień dobry i do widzenia Tristan. Na mnie już pora.- powiedział odwracając się na pięcie i ciężkim krokiem poszedł w stronę czarnego mercedesa po czym odjechał. Teraz już w spokoju uwolniłam swoje uczucia pozwalając aby łzy spływały po policzkach. Przyjaciel objął mnie swym umięśnionym ramieniem przyciskając przy tym do swojej klatki piersiowej. Byłam zdziwiona ze jest tak dobrze zbudowany.

-Od kiedy chodzisz na siłownię?-wydukałam przez łzy zmuszając się do opanowania.

Chłopak zaśmiał się gardłowo po czym popatrzył niebieskimi oczami prosto w moje.

-Nie chodzę. Zapomniałaś że co noc dźwigam prawie 55 kg.- odpowiedział po czym jeszcze bardziej zaczął się śmiać a ja walnęłam go lekko w ramię. Nikt nie potrafił mnie pocieszyć tak bardzo jak Tris. To skarb mieć takiego przyjaciela i nie miałam zamiaru się z nikim nim dzielić. To był MÓJ skarb.

***

Ciemność bardzo szybko ogarnęła ulicę za oknem. Dzisiejszy dzień był pełen wrażeń i naprawdę chciałam pozbyć się tych wydarzeń z mojej głowy. Wszystko to było dla mnie za dużo. Krzątałam się po domu nie mogąc znaleźć se miejsca. Najlepszym rozwiązaniem było chyba przejść się na spacer. Założyłam czarne trampki i tego samego koloru kurtkę po czym podeszłam do drzwi pokoju Tristana które jak zwykle były otwarte na oścież. Nie mieliśmy przed sobą tajemnic wiec nie widzieliśmy powodu aby zamykać je przed sobą.

-Idę się przejść. Musze to wszystko poukładać se w głowie- powiedziałam zwracając szybko uwagę chłopaka. Leżał na łóżku najwidoczniej zmęczony dzisiejszym dniem. Jego blond kosmyki włosów opadały na czoło.

-Jesteś pewna ze chcesz iść sama na spacer o tej porze? Mogę pójść z tobą jak chcesz?-powiedział a jego oczy od razu stały się zatroskane.

-Nie chce pójść sama ale dziękuję. Obiecuję że będę uważać. Za niedługo wrócę- posłałam mu szczery uśmiech a on wpatrując się jeszcze we mnie przez chwilę, wstał, wyciągnął coś z szafki nocnej i podszedł do mnie.

-Miej to lepiej przy sobie- wręczył mi małą, granatową buteleczkę a ja od razu wiedziałam co to jest. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej po czym pocałowałam go w policzek, schowałam gaz pieprzowy do kieszeni i wyszłam na zewnątrz. Powietrze było przyjemne. Latarnie oświetlały ulicę po których co jakiś czas przechodziły grupki ludzi. Widać po nich ze byli szczęśliwi chyba ze to tylko moje pozory. Byłam tak zamyślona że po dosłownie po paru minutach walnęłam głową w czyjąś klatkę piersiową.

-Bardzo przepraszam. Zamyśliłam się -powiedziałam próbując wyminąć chłopaka w którego parę sekund temu walnęłam. Był ode mnie wyższy a jego włosy w kolorze ciemnego blondu perfekcyjnie ułożone. Złapał mnie za ramię tak abym przypadkiem nie chciała mu uciec. Jego brązowe oczy patrzyły się na mnie lecz nie widziałam w nich złego zamiaru w stosunku do mnie. Oddech powoli zaczął mi się uspokajać. Chłopak widząc że już się uspokoiłam puścił moje ramię poprawiając swoje włosy.

-Nazywam się Jake, a ty?- spoglądał na mnie pytająco. Miałam mu powiedzieć czy lepiej dla mojego dobra uciekać jak najdalej. Postanowiłam jednak tym razem nie uciekać i zmierzyć się ze wszystkim co przewidziało mi życie.

- Miło mi poznać. Jestem Chrissy- ścisnęłam jego wyciągniętą dłoń na co chłopak odpowiedział przepięknym uśmiechem. Nie wiedziałam dlaczego ale z jakiegoś powodu czułam że nie muszę się go obawiać. Czułam takie przyjemne uczucie w brzuchu którego jeszcze nigdy nie poznałam. Niestety musiałam wracać już do domu gdyż Tris pewnie odchodził od zmysłów. Pożegnałam się grzecznie z chłopakiem po czym odwróciłam się i poszłam w przeciwną stronę. Spojrzałam jeszcze przez ramie na chwilę za siebie aby zobaczyć chłopaka który nadal stał w tym samym miejscu i patrzył na mnie. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy i towarzyszył mi przez resztę drogi.

SkażonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz