1. self-defence.

5.9K 293 43
                                    

Siedziałam w autobusie na najbardziej oddalonym siedzeniu, wracając do domu, od mojej przyjaciółki Jade. Słuchałam muzyki na słuchawkach i zupełnie nie zwracałam uwagi na pozostałe osoby w autobusie, jednakże moją uwagę przykuli trzej chłopcy wsiadający do autobusu. Jednym z nich był Jake, niedoszły chłopak Jade; drugiego nie znałam, ale miałam z nim chyba angielski, a trzecim chłopakiem był... Horan? Tak. Tak chyba miał na nazwisko. Wiedziałam o nim tylko tyle, że był kapitanem drużyny szkolnej, był irlandczykiem, przyjaźnił się z moim starszym bratem i miał nawet ładną twarz. Nie interesował mnie.


Zauważyłam, że zbliżamy się do przystanku, na którym miałam wysiąść i wstałam, aby podejść do drzwi. Stanęłam niedaleko chłopców. Jake zauważył mnie i uśmiechnął się lekko.

— Cześć, Olivia.

— Hej, Jake. — przywitałam się z nim, siląc się na ciepły i miły ton.

Złapałam kontakt wzrokowy z Horan'em, który przyglądał mi się dokładnie i zmarszczyłam brwi. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, widząc, że mu się przyglądam, a ja po chwili opuściłam autobus, przewracając oczami.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni mojej bluzy i napisałam od razu do Jade. Takie przyzwyczajenie.

olivia: "spotkałam Twojego chłopaka w autobusie "

jade: "ON NIE JEST MOIM CHŁOPAKIEM"

Zaśmiałam się cicho pod nosem i weszłam na moją ulicę, wchodząc na chodnik.

olivia: "nieważne, ale był z Horan'em i jakimś innym gościem, którego imienia nie pamiętam"

jade: "grunt, że nie z jakąś laską"

olivia: "horan mi się dziwnie przyglądał..."

jade: "może mu się spodobałaś ;)"

olivia: "nie sądzę :")"

jade: "więcej wiary w siebie, brooks!"

Przewróciłam rozbawiona oczami i schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni, zbliżając się do bramki na moją posesję. Otworzyłam drzwi i weszłam na teren mojego domu. Zauważyłam na podjeździe auto mamy, Luke'a — czyli mojego brata — i mojego...taty.

Wbiegłam szybko po schodach, wpadając do domu i nie zdejmując nawet butów. Wpadłam do salonu, gdzie usłyszałam śmiechy i głosy mojej rodziny. Ujrzałam rodziców oraz Luke'a siedzących na kanapie oraz fotelu.

— Tato! — zawołałam prawie jak małe dziecko i rzuciłam mu się na szyję. — Wreszcie przyjechałeś!

Mój tata był biznesmenem i często przebywał w różnego typu delegacjach, które czasami trwały ponad trzy miesiące.

— Cześć, córeczko.

— Jak było we Francji? — zapytałam go, siadając na kanapie obok mojego brata.

— Było cudownie. Zresztą, przywiozłem wam parę pamiątek. — oznajmił i zaczął opowiadać o zleceniach, które wykonywał, a ja w tym czasie poszłam zrobić sobie zielonej herbaty.

olivia ➵ niall horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz