22.1. last first kiss.

2.2K 184 49
                                    

Sobota, 27 lutego

Nie miałam pojęcia, ile godzin już nie spałam. Straciłam rachubę czasu. Mój nieskazitelnie biały sufit wydawał się być całkiem ciekawy, a łóżko zbyt wygodne by z niego wstawać. Moje myśli zbyt mocno mnie organęły, bym mogła zająć się czymkolwiek innym.

Co podejrzewał Max? Czym nie chciał się ze mną podzielić? Czego się bał? Czemu sądził, że dziwnie zachowywałam się przy Niall'u, gdy moje zachowanie było w miarę normalne, kiedy nie byliśmy sami? Bałam się. Naprawdę się bałam, że będzie chciał zakończyć to, co było między nami. Czułam do niego coś zdecydowanie większego, niezależnie od tego jak dziwnie zachowywałam się w towarzystiwe Niall'a i co czułam. Nie byłam pewna, czy go kochałam, lecz wiedziałam, że nie zniosłabym naszego zerwania. Groziłoby mi załamanie nerwowe.

Wczorajsza sytuacja z Niall'em sprawiała, że przechodziły mnie dreszcze. Byłam na niego zła o to, że okłamywał Maddie, gdy wiedział, że dziewczyna naprawdę coś do niego czuła. Byłam zazdrosna. Gdy przypominałam sobie jego słowa z wczoraj mimowolnie się uśmiechałam. Bo jednak niekażdy chłopak mówi tak otwarcie o swoich uczuciach, przyznaje się do tego, że jest zazdrosny i szczerze mówi, że pragnie. Niekażdy chłopak patrzy na dziewczynę tak, jakby słońce wschodziło i zachodziło tylko dla niej... chyba, że naprawdę podoba mu się owa dziewczyna i to sprawiało, że...czułam się winna. Czułam, jakbym go zwodziła. Miał rację, gdy mówił, że też chciałam, by pocałował mnie w centrum handlowym. Czułam się, jakbym go wykorzystywała, a to wystarczyło mi, bym stwierdziła, że musiałam trzymać się od niego z daleka. Jednak...nie umiałam. Nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałabym, bym przestała podobać się Niall'owi, a jemu spodobała się Maddie. Może bym cierpiała. Może bym płakała. Może byłabym zazdrosna, ale wiedziałabym jedno:

Zdecydowanie byłby z nią szczęśliwszy.

Westchnęłam ciężko i spojrzałam na elektroniczny zegar stojący na szafce nocnej obok mojego łóżka. Dziesiąta. Byłam zdziwiona, że moja mama jeszcze nie wparowała do mojego pokoju z pretensjami, iż zbyt długo spałam, tym bardziej, że była sobota — dzień wielkiego sprzątania. Odsunęłam powolnie ciepłą i grubą kołdrę z mojego ciała, przerzuciłam nogi na prawą stronę i wstałam, prostując kręgosłup. Podreptałam do mojej szafy i wyjęłam z niej czarne legginsy, kremową bluzę oraz bieliznę, po czym wyszłam z pokoju i weszłam do łazienki. Położyłam ubrania na półeczce obok umywalki i przejrzałam się w lustrze. Piękne granatowe sińce rozchodziły się pod moimi oczami, a nos był czerwony od kataru, którego wcześniej nabawiłam się na tym felernym ognisku. Sińce były tak widoczne, iż obawiałam się, czy będę zdolna zakryć je korektorem. Odetchnęłam i zdjęłam piżamę, zakładając na siebie wcześniej wybrane przeze mnie ubrania. Związałam włosy w wysokiego kucyka, umyłam zęby oraz przemyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki. Wróciłam do swojego pokoju, włożyłam piżamę pod poduszki i włączyłam telefon. Miałam jedną nieprzeczytaną wiadomość od Rose:

rose: "hej, słońce. mam troszkę wolnego czasu, chciałabyś się spotkać? xx"

olivia: "mogłabyś tutaj wbić?"

rose: "jasne, będę za 15 minut xx"

Odrzuciłam telefon i wyszłam ze swojej sypialni, kierując się na dół, gdzie roznosił się zapach dopiero co zrobionego śniadania. Weszłam do kuchni. Na blacie leżał talerz ze stosem świeżych naleśników. Nałożyłam sobie 3 naleśniki na talerz i szczęśliwa weszłam do jadalni. Moja mama siedziała przy stole i czytała jakąś gazetę. Uniosła lekko głowę, by zobaczyć kto wszedł do pokoju. Uśmiechnęłam się do niej przelotnie i usiadłam przy stole. Posmarowałam naleśniki dżemem malinowym i wpatrzyłam się we włączony telewizor.

olivia ➵ niall horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz