Rozdział 20

3.1K 194 21
                                    

Przed drzwiami od pokoju Ashton'a poprawiłam szybko włosy i zapięłam guzik od spodni. Gdy byłam już gotowa zapukałam dwa razy oczekując odpowiedzi od chłopaka, który jeszcze przed chwilą wołał mnie na korytarzu.

- Proszę - usłyszałam zza drzwi.

Moje serce biło jak oszalałe, a na policzkach widniały małe rumieńce, które były dowodem zaistniałem kilka minut dość no... nietypowej sytuacji. Bałam się, że brunet może to zauważyć, poza tym bałam się, że zacznie coś podejrzewać, a ja okłamując go pogłębię się jeszcze bardziej. Nie czekając już dłużej uchyliłam drzwi i włożyłam głowę przez powstałą szparę.

- Mogę? - spytałam.

- Jasne - odpowiedział chłopak podnosząc się z łóżka i odkładając książkę na komodę.

Weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi. 

- Podobno mnie wołałeś, więc jestem - powiedziałam, lekko przygryzając dolną wargę.

- Chciałem się dowiedzieć, gdzie tu jest łazienka i kuchnia - podrapał się po karku - Zanim to skomentujesz to tak wiem, pokazywałaś mi to kilka razy, ale no... zapomniałem.

- Ale zaprowadzić Cię teraz czy już wiesz gdzie to jest? - spytałam, uspakajając się.

- Sam już ją znalazłem i wiesz... tak sobie pomyślałem, co robisz dziś wieczorem? - widać było, że jest zdenerwowany. 

Jego nogi nie potrafiły ustać w miejscu, oczy były skierowane na mnie i oczekiwały mojej odpowiedzi.

- Szczerze to jeszcze nad tym nie myślałam, a co? - spytałam, krzyżując ręce na piersi.

Miałam na sobie białą bokserkę, a na niej czarną, rozpinaną bluzę. Pod wpływem skrzyżowania rąk moje cycki ścisnęły się lekko, przypominając o swojej obecności. Widziałam, że Ash przygląda się nim, ale po chwili oderwał wzrok i spojrzał na mnie.

-Bo, no mo-oże, chciałabyś zjeść ze mną ko-olację? - spytał się brunet, jąkając się przy tym lekko.

- Oh - wydobyło się z moich ust.

Cholera. Nie lubię takiego podlizywania. Może i większość dziewczyn poleciałaby na takie '' romantyczne kolacje '' i w ogóle, ale mnie to nie kręci. Kolacja przy świecach, wino, cicha muzyka w tle, eleganckie stroję i udawanie kogoś kim się nie jest, wydaje mi się takie sztuczne, wprost żałosne. Tak wiem, jestem wybredna, ale taki już mój charakter. 

Czasem jestem z niego dumna, ale niekiedy moja nieokrzesana wybuchowość i powiedzenie '' najpierw mówisz, później myślisz  ''  jest u mnie dość powszechnym zjawiskiem, z którego, przyznam się bez bicia - nie jestem zadowolona. 

Potrafię zranić osoby, które są mi najbliższe i podkreśle - jedyne. Nie mam zbyt wielu znajomych i jestem z tego dumna. Zdaję sobie sprawę, że momentami bywam chamska, nie miła, wulgarna i przede wszystkim arogancka, ale dziękuję tym osobom, które są ze mną na dobre i na złe, za ich cierpliwość i wyrozumiałość. 

- To jak? Dasz się zaprosić? - brunet najwyraźniej był znów zniecierpliwiony, a ja jeszcze pozwoliłam mu na to, przez moje rozkminy.

- Tak, bardzo chętnie - zdałam się na sztuczny uśmiech. 

Nie chciałam zrobić mu przykrości, a radość, którą wywołałam u niego była dowodem na to, że pogłębiam się jeszcze bardziej w moich kłamstwach.

- To super! O ósmej zapraszam do kuchni, przygotuję coś specjalnego - powiedział chłopak, podchodząc do mnie i zakładając kosmyk moich czarnych włosów za ucho - Tylko wiesz - szepnął mi na ucho - zrób się na bóstwo.

Margo - Dziewczyna z Burdelu || L. H ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz