Rozdział 24

2.8K 188 38
                                    

Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Wydawało mi się, że to pytanie  wypełniało pustkę panującą w całym moim ciele od tak dawna. Właśnie nadszedł ten czas kiedy muszę zadać sobie te pytania. Czy chcę być jego dziewczyną? Czy jestem dość silna, aby móc żyć razem z nim? Czy wystarczająco długo byłam sama? Czy jestem w stanie ponownie zaufać mężczyźnie? Czy tym razem obejdzie się bez bólu i cierpienia? I teraz najważniejsze pytanie. Czy znam go na tyle, abym mogła oddać mu się bezgranicznie?

Zbyt długo byłam sama. Zbyt długo rozpaczałam nad sobą po tym co zrobił mi Simon. Zbyt długo unikałam towarzystwa faceta. Teraz potrzebuję kogoś na kim będą mogła polegać. Na kogoś kto nawet w środku nocy wysłucha jak klnę na cały świat. Kogoś kto będzie się o mnie troszczył i dbał. Kogoś kto będzie się mną opiekował i bronił przed wszelkim złem tego świata. Czy Ashton jest właśnie tym kimś?

Z jednej strony boję się, że zgadzając się popełnię błąd, którego po jakimś czasie będę strasznie żałować. Boję się, że ból będzie jeszcze gorszy, a ja nie podał mu i skończę w jakimś rowie. Natomiast z drugiej strony czuję, że potrzebuję kogoś takiego jak Ash. Kogoś komu powinnam zaufać i przy jego boku nie bać się tego co przyniesie jutro. 

Teraz zostaję ostatnia kwestia. Co z Lukiem? Po mimo naszych małych akcji w kantorku, w kuchni na stole i w mojej sypialni chyba nic do niego nie czuję. Chociaż kiedy widzę ten jego łobuziarski uśmiech promienieje od środka. Wystarczy tylko jego dotyk, a czuję, że robi się mokra. Po mimo tego wszystkiego co razem przeszliśmy wydaję mi się, że nasz związek opierałby się tylko i wyłącznie na seksie, a przecież nie tylko tego oczekuję. 

Gdyby Luke chciałby czegoś więcej, chciałby udowodnić mi, że zależy mu na mnie bardziej by się starał. Odnoszę wrażenie, że jestem tylko jego zabawką. Osobą, nad którą ma władzę. Czasem czuję się jakbym była marionetką w jego długich, chudych palcach. Gdy tylko pociągnie za sznurki - ja zagram tak jak on chce. 

Ale ja tego nie chcę. Nie pragnę takiego życia. Także Luke, miałeś szansę się wykazać, miałeś szansę pokazać, że jesteś mnie wart, że pragniesz mnie tak bardzo jak ja Ciebie, ale niestety... Twoja szansa właśnie wygasła.

- Zgadzam się - odpowiedziałam dumnie unosząc głowię.

- Naprawdę? - spytał nie dowierzając brunet - O kurwa...o kurwa mać! Jak się cieszę!

Po chwili podszedł do mnie i mocno przytulił. Nie spodziewałam się takiej reakcji, chociaż muszę przyznać było to naprawdę miłe. Mam tylko nadzieję, że ufając mu nie popełniam kolejnego błędu. Czas pokaże jaką decyzję dziś podjęłam.

Razem z Ashton'em rozmawialiśmy jeszcze z dobre dwie godziny. Głównie skupiliśmy się na mojej nauce. Otóż postanowiłam rzucić szkołę, ale nie z powodu lenistwa, ale z tego, że mam już strasznie dużo zaległości i jeśli podjęłabym decyzję o wróceniu - musiałabym najprawdopodobniej powtarzać klasę. 

Dowiedziałam się od chłopaka, że myślał już nad tym i wpadł na pewien pomysł. Na początku wypytywał się o mojego wychowawce. Jak się później okazało jest to znajomy taty Ashton'a. Jak dobrze wiem, jego ojciec jest w stanie zrobić wszystko dla jedynego syna jeśli chodzi o kasę.

Otóż plan polega na tym. Ashton wróciłby na pewien czas do rodziców i opowiedziałby im o mnie i o moim problemie związanym ze szkołą. Rodzice ciesząc się ze szczęścia syna, który wreszcie odnajduję miłość swojego życia chcą jak najbardziej mi pomóc, nawet jeśli jest to niezgodę z prawem. Jego ojciec ma znajomości. Bardzo duże znajomości, które zyskał za drobną '' pożyczką '', którą im oferował. 

Jego tata przekonałby mojego wychowawce o tym, aby ogłosił klasie, że zmieniłam szkołę i kontynuuję naukę pod czujnym wzrokiem jego kolegi. Oczywiście dostałby w łapę za milczenie, co w dość ciężkiej sytuacji nauczyciela od geografii byłoby jak wygranie na loterii. Świadectwo ukończenia szkoły również dostałabym z lewej ręki, idealnie podrobione również za sprawą pieniędzy ojca. 

Jeżeli plan wypali to musiałabym poczekać te kilka miesięcy do września, a następnie iść na studia. Jest to naprawdę genialny plan, tylko jak zawsze pojawia się haczyk. Ashton musiałby ponownie zamieszkać u rodziców i znów zacząć zgrywać idealnego synusia. Spotykałby się ze mną tylko w weekendy, ewentualnie jeśli zabłysnąłby pod okiem ojca mógłby przyjechać do mnie na dłuższą metę.

Oczywiście najlepiej byśmy wyszli na tym, abym jednak wróciła do szkoły i powtarzała rok, ale brunet uparł się, że po tym co przeszłam należy mi się kilka miesięcy wakacji - a ja chcąc nie chcą muszę się zgodzić. Oczywiście wciąż mieszkałabym tutaj i czasem musiałabym go odwiedzać, a tym samym idealnie ułożoną kobietę godną mężczyzny, który jest ich synem.

Plan jest bardzo dobry, ale trzeba zapłacić za niego dość dużą cenę, którą okazuję się czas. Może to będzie taki sprawdzian dla naszego nowego związku? Może tak właśnie być? Jeśli jesteśmy dla siebie stworzeni powinniśmy wyjść z niej bez szwanku, a jeśli coś się nie uda to : Było miło, ale czas się pożegnać. Wtedy każde z nas pójdzie w inną stronę i zacznie życie od nowa. 

Ashton chciałby zacząć to jak najszybciej, aby też szybciej to się skończyło i, żebyśmy byli już do końca razem. Wiem, że może moje myślenie wydaję się jak u 11-letniej dziewczynki, która właśnie myśli, że poznała swojego ukochanego księcia na białym koniu. Lecz ja niedługo skończę 18 lat i będą musiała zacząć myśleć o przyszłości u boku swojego chłopaka, a za jakiś czas może narzeczonego. 

Czas w moim życiu pokazał już wystarczająco dużo, aby udowodnić mi, że życie jest za krótkie na przejmowanie się małymi problemami. Dom, w którym się wychowałam nie był domem moich marzeń. Nigdy nie dostałam na święte różowego jednorożca, na którym poleciałabym do gwiazd. Nigdy nie bawiłam się w gronie rówieśników, bo jaka mądra matka pozwalałaby bawić się swojemu dziecku z dziewczynką mieszkającą w burdelu? Musiałam bardzo szybko dorosnąć i stać się samodzielną. 

Kiedy dzieci w podstawówce siadały nad lekcjami, a następnie chodziły się bawić na podwórko ja pomagałam mamie utrzymać dom - żebrząc na ulicy. Kiedy zaczęły chodzić do gimnazjum oglądały się za chłopakami - ja oglądałam się za kobietami, które chciałaby u na pracować. Kiedy oni chodzili na imprezy ja pomagałam mamie utrzymać w porządku cały cztero piętrowy budynek. Dopiero gdy los do nas się uśmiechnął wyszliśmy na prostą. 

Burdel codziennie pękał w szwach, a pieniędzy nabywało z każdym dniem. Zaczęłam bardziej dbać o siebie. Dopiero wtedy zaczęłam martwić się swoim wyglądem i ubraniem. Dopiero wtedy odważyłam się wyjść do ludzi. Dopiero wtedy zaczęłam interesować chłopakami. Ale niestety nie umiałam rozróżnić kłamstwa od prawdy. Zbyt szybko ufałam ludziom, którzy jak na złość wykorzystywali moją łatwowierność do niecnych czynów. I tak właśnie z własnej głupoty Simon zaczął się mną interesować, a resztę to już znacie. 

Teraz tylko jeszcze brakowało tego, aby ktoś zachorował. Dziękuję Ci losie za to, że tak cholernie dajesz mi popalić. Mam tylko nadzieję, że choroba mamy była ostatnią Twoją niespodzianką w tym moim 18 letnim życiu. Więcej już nie dam rady znieść. Mam też nadzieję, że Ashton okazał się właśnie takim światełkiem w tunelu. Kimś kto podał mi rękę i wyciągnął z tego bagna zwanego życiem. Mam nadzieję, ze teraz zacznę czuć co to znaczy żyć naprawdę. Wierzę w to... ponieważ w nic innego nie pozostaję mi wierzyć.

~*~*~

O matko... zabrało mi się trochę na filozofa nie? XD Mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^ Dość szybko mi się go pisało i właśnie to jest jakieś podejrzane. Ciekawa jestem tylko, czy faktycznie Ashton jest tym ''światełkiem w tunelu''. 

Margo już wystarczająco dużo przeżyła w swoim młodym życiu. Nie zniosłaby kolejnej załamki, kolejnego bólu, ale czy Ashton faktycznie jej tego nie da?

Kolejny rozdział już w sobotę! 

Wiecie co robić ^^ Do usłyszenia ♥♥♥ 


Margo - Dziewczyna z Burdelu || L. H ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz