Rozdział 14

3.8K 239 5
                                    

'' Boże święty co ja najlepszego uczyniłam?! Pewnie teraz sobie myśli, że jestem jakąś zjebaną idiotką, która cieszy się tylko, że uciekła od jakiegoś napaleńca... lub co gorsza ma całkowicie wyjebane na to... ''

- Ehm - odchrząknął Luke - Wysiadaj.

- Co? - powiedziałam - niby dlaczego? Bo Cię pocałowałam w policzek? Bo myślisz, że Cię lubię lub co gorsza zależy mi na Tobie? Jeśli tak myślisz, to się grubo mylisz, bo ja już mam chłopaka i nie potrzebuję jeszcze drugiego, żeby mieć więcej problemów na głowie. Poza tym to nie jest żadne wytłumaczenie, abyś wyrzucał mnie z samochodu mojej matki.

'' Chłopak - kłamstwo ''

Blondyn popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Mogłabym powiedzieć, że całkowicie nie wie o czym mówię. W gruncie rzeczy może być mistrzem w udawaniu swoich prawdziwych odczuć - jeśli tak jest to mam przesrane, a jeśli  nie jest to..

- O czy ty mówisz? Przecież jesteśmy na miejscu.

Spojrzałam za okno. Faktycznie byliśmy na miejscu. Przed moimi oczami wyrastał ogromny, czteropiętrowy budynek z czarno- czerwonym afiszem informujących przechodniów o wieczornych zabawach dla dorosłych. 

'' Cholera ''

Odwróciłam się z powrotem do Luka i powiedziałam :

- Mniejsza...

Otworzyłam drzwi srebrnego samochodu i wyszłam na zewnątrz. Po chwili usłyszałam również jak niebieskooki wychodzi i trzaska drzwiami. Po kilku sekundach dało się słyszeć ciche przekleństwa Luke skierowane do zamka w bagażniku. Westchnęłam głośno i podeszłam do źródła dźwięku.

- Dawaj - wyrwałam kluczyk z rąk blondyna i lekko go popchnęłam biodrem, jednocześnie dając sygnał do odsunięcia się. 

Po woli włożyłam złoty klucz do zamka i trzy razy uderzyłam miejsce znajdujące się tuż na zamkiem. Przekręciłam go dwa razy w prawo i raz w lewo po czym znów ( tym razem raz ) uderzyłam w to samo miejsce. Po chwili dało się słyszeć charakterystyczne stuknięcie oznaczające wygraną bitwę z zacinającym się zamkiem.

- Tym razem ty bierzesz bagaże - zwróciłam się do Luka rzucając mu kluczyki od samochodu i nie odwracając się więcej ruszyłam do drzwi budynku.

Pierwsze drzwi nie były zamykane więc bez problemu weszłam do małego przedpokoju, w którym były jeszcze 2 pary innych drzwi. Te po lewej były do piwnicy. Te zaraz obok nich służyły jako schowek na miotły. Po prostopadłej linii były ogromne czarne drzwi, przez które musiałam przejść, aby dostać się do mojego ''domu ''. Natomiast ostatnie drzwi były bardzo zniszczone. Ciemno - brązowa farba odklejała się ukazując pod spodem gładką powierzchnie szarego drewna.

'' Muszę powiedzieć matce, żeby coś z nimi zrobiła jak tylko raczy się odezwać ''

Podeszłam do ogromnych, czarnych drzwi i mocno chwyciłam za klamkę pociągając ją do siebie.

'' Kurwa... klucze pewnie są w torbie '' 

Pośpiesznie wyszłam na zewnątrz i ujrzałam Luka męczącego się z moimi bagażami.

- Nic nie mów - powiedział przez zaciśnięte zęby. 

Już chciałam coś powiedzieć, ale stwierdziłam, że nie warto. Blondyn minął mnie i wszedł do środka budynku rzucając torby na podłogę.

- Otwieraj - dodał Luke i oparł się o pożółkłą ścianę.

Podeszłam do niebieskiej torby i szybko przeszukałam jej zawartość. Niestety po kluczach nie było śladu. Nagle przypomniało mi się, że to moja pulchna matka ostatnia zamykała drzwi, więc klucze schowała pewnie do swojej torebki. 

Margo - Dziewczyna z Burdelu || L. H ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz