02

887 58 8
                                    


,,A kiedy ona cię kochać przestanie, zobaczysz noc w środku dnia, czarne niebo zamiast gwiazd, zobaczysz wszystko to samo, co ja"

Edward Stachura

~*~

Odepchnęła blondyna od siebie, prostując się. Popatrzyła gniewie na stalowo okiego, jakby była to jego wina.

- Przeroś! - krzyknęła mu prosto w twarz, masując skroń.

Malfoy popatrzył na nią jak na idiotkę. Zaśmiał się jedynie i szepnął: widzimy się na patrolu.

Tak, Rose była prefektem. Miała liczne obowiązki, przez które chodziła zmęczona. Liczyła się z tym, ale wołała patrzeć na przywileje , które z tym idą.
Odwróciła się w stronę, w którą poszedł ślizgon, ale jego już nie było.
Prychneła pod nosem i poszła na błonia.
Wieczorami na dworze było bardzo zimno, zaczęło się sciemniac a Rose wraz z przyjaciółkami były już spóźnione. Jedynym plusem tej sytuacji było to , że Hagrid nie obejmie żadnych punktów.
Rudo włosa była już obok klasy. Wszystko było dobrze gdyby nie jeden korzeń wystający z ziemi.
Dziewczyna potknęła się o niego i wleciała w odchody angory.

-Wiewióra śmierdziunia haha... wielki powrót- krzyczał Louis prawie dławiąc się śmiechem.
Dziewczyna powoli wstała, klnąc pod nosem.

-To są jakieś żarty- fuknęła otrzepując się z odchodów.

Teraz czuć ją na km. Odór był nie do zniesienia, więc Hagrid zwolnił ją z lekcji.
Udała się do dormirorium. Musiała porządnie się umyć. Nie może sobie pozwolić na takie sytuacje.

~*~

Biegłam przez korytarze potykając się o swoje nogi. Byłam spóźniona, ale musiałam pozbyć się zapachu tego zwierza. Właściwie to nie sądziłam, aby Malfoy jeszcze na mnie czekał. Kto jak kto, ale on do cierpliwych i wyrozumiałych raczej nie należał. Raczej? Nie... na pewno. Jakie było moje zdziwienie, gdy po dotarciu na piętro drugie ujrzałam opierającego się lewą ręką o ścianę Ślizgona. Miał spuszczoną głowę i ubrany był w pełną szatę szkolną z naszywką swojego domu na piersi.
Kiedy usłyszał moje kroki podniósł spojrzenie i wyprostował się, patrząc na mnie ironicznie.

~*~

Kiedy dobiegł na miejsce odetchnął, bo Weasley jeszcze nie było. Cieszył się, że nie będzie musiał wysłuchiwać jej wywodów na temat spóźniania się, ale nie zamierzał jej odpuścić. Chcąc nie chcąc, on dotarł pierwszy i wyszło na to, że to ona się spóźnia, więc kiedy zobaczył ją w korytarzu postanowił trochę ją zbesztać. Nie liczyło się, że sam przyszedł dopiero pół minuty wcześniej. Ważne było, że w jej oczach to ona się spóźniła.
Uśmiechnął się najbardziej jadowicie, jak tylko umiał i wyprostował się lustrując ją spojrzeniem. Miała na sobie mundurek szkolny, ale bez swetra. Spódniczka opadała miękko na jej uda, a ona sama schylała się, układając dłonie na kolanach i dysząc ciężko. Musiała biec większą część drogi.

- Weasley, nie uczono cię, że nie powinno się spóźniać? - zapytał.

- Nie mów mi, że sam jesteś punktualny - odpowiedziała, wyprostowując się i podpierając jedną ręką pod bok. Skrzywiła się i podeszła do ściany, opierając się o nią czołem. Nie czuła się najlepiej, jej żołądek dziwnie się skurczył.

Scorpius spojrzał na wciśniętą za krawędź spódnicy na plecach różdżkę i uśmiechnął się kpiąco.
- Uważaj, żebyś sobie siedzenia nie przypaliła - powiedział uśmiechając się wrednie.

- Nie musisz się o to martwić - odpowiedziała, uspokajając nieco oddech. Wyprostowała się i poprawiła różdżkę, upewniając się, że niczego sobie nie przypali. - Ty zachodnie skrzydło i lochy, a ja wschodnie - powiedziała, obracając się na pięcie.

- Dlaczego ja zawsze patroluję lochy? - zapytał, zmuszając ją tym samym do przystanięcia i obejrzenia się na niego. Stał oparty lewym ramieniem o ścianę, z założonymi na piersiach rękami.

- Bo ty tam mieszkasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, krzywiąc się, że musiała udzielić oczywistej , oczywiście według niej samej, odpowiedzi. Poza tym Rose rzadko zapuszczała się w tamte tereny. Oprócz lekcji Eliksirów, prawie w ogóle nie chodziła do lochów. Czuła się tam, jakby ściany miały za chwilę się zbliżyć i zmiażdżyć ją. Lochy to zimne, ciemne i wilgotne miejsce i tylko tacy oślizgli Ślizgoni mogli czuć się tam swobodnie. Uczniowie domu Salazara idealnie w pasowali się w klimaty tego miejsca.

- Ale takim sposobem ja zawsze sprawdzam więcej miejsc niż ty. To niesprawiedliwe - powiedział, uśmiechając się złośliwie.

- O, wybacz, że to ja muszę powiedzieć ci tą prawdę życiową, ale życie jest niesprawiedliwe, Malfoy - rzekła, akcentując ostatnie wyrażenie.
Już miała się obrócić, ale znowu pokrzyżował jej plany.

- I tak nie zgadzam się, żeby po raz kolejny patrolować lochy. Ty je weź - powiedział, od niechcenia wpatrując się w obraz wiszący niedaleko.

Rose coraz bardziej się irytowała. Od czterdziestu minut powinni patrolować korytarze zamku, a tymczasem kłócą się, kto ma iść do lochów. To bardzo dziecinne. Dodatkowo denerwował ją fakt, że tylko ona się irytowała. Malfoy zdawał się mieć ubaw z tej niedorzecznej wymiany zdań i niedbale opierał się dalej o ścianę, nawet nie kryjąc uśmiechu.

- Więc pójdziemy tam razem - powiedziała, odwracając się pospiesznie i kierując się w stronę schodów.

- Sama tam pójdziesz! - zawołał za nią, odwracając się w przeciwną stronę.

Jako, że Rose była osobą, do której musiało należeć ostatnie słowo, jakie by ono nie było, schodząc na dół wykrzyknęła jeszcze: „Cytrynowe żelki!" i czym prędzej zniknęła za zakrętem, by zniechęcić młodego Malfoya do wypowiedzenia swojego zdania.
Scorpius zacisnął mocniej usta, przez co stały się wąską linią. On również należał do tych, którzy lubią, gdy to ich słowo jest ostatnie, więc „cytrynowe żelki" Rose, choć nad wyraz śmieszne, nieco go zirytowały. Ruszył w przeciwną stronę niż panna Weasley z mocnym postanowieniem, że to rudowłosa sprawdzi lochy i choćby zaczęła go błagać, nie wejdzie tam. Chociaż widok błagającej na kolanach Weasley musiałby być ciekawy, uśmiechnął się złośliwie, przemierzając puste o tej porze korytarze. Z cichą nadzieją wierzył ,że spotka jakiegoś Gryfona i odejmie mu punkty.

~*~

Nie za długi rozdział, ale jest. Akcja się rozkręci. W późniejszych rozdziałach. Najpierw chce was zapoznać z bohaterami .
Jak wam się podoba nowa okładka ?
W dalszych rozdziałach będzie trochę więcej o przyjaciołach Rose. Myślę ,że uda mi się ich ok opisać i wmiarę przybliżyć .

Rose ruda Gryfonka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz