*
Kiera leżała na brzuchu, pochylając się nad książką. Zbliżała się pierwsza, a ona nie czuła się w ogóle senna. Czytała powieść romantyczną, którą pożyczyła od Rose.Rose, pomyślała, przypominając sobie o przyjaciółce. Przygryzła paznokieć kciuka i spojrzała na okno. Księżyc unosił się na niebie, wpadając do pokoju, oświetlonego słabo przez różdżkę. Ciekawe, jak sobie radzą.
Coś wskoczyło jej na plecy. Cicho pisnęła i podskoczyła, obracając głowę.
- Dark, wystraszyłeś mnie - szepnęła, przewracając się na bok, przez co pers spadł na materac. Sięgnęła do niego rękę i przysunęła go bliżej siebie, zatapiając palce w miękkim, futerku.
Jukki, jedna z współmieszkanek Shili i Rose, chrapnęła głośno i mlaszcząc przewróciła się na drugi bok. Kiera zdusiła w sobie śmiech i podrapała kota za uszami. Zwierzę zamruczało przyjemnie, przymykając powieki i ułożyło się wygodnie na jej poduszce. Uśmiechnęła się i wciąż głaszcząc ciepłego zwierzaka, powróciła do lektury.
*
Zostały dwa składniki - powiedział Malfoy, wpatrując się w pogiętą już kartkę. Wraz z Weasley stali na stałym gruncie, przypatrując się brunatnej mazi, z której wystawały suche badyle. Gdzieniegdzie na powierzchni błota pojawiały się bąbelki, które pękały i kępki pożółkłej trawy. Po środku tego bajora znajdowała się niewielka wysepka, porośnięta zieloną roślinnością.
- Nie ma mowy, ja tam nie wejdę - powiedziała Wesley, wystawiając przed siebie dłonie i kręcąc głową. Cofnęła się krok do tyłu, dając tym do zrozumienia, że nawet nie zamierzała się zbliżyć do bagna.
- Ja zbierałem to coś-wskazał na dziwne,zgniłozielone owoce - teraz twoja kolej - stwierdził Malfoy, wzruszając ramionami i siadając na ziemi, w miejscu oświetlonym przez księżycowy blask.
- Dlaczego to ja muszę się babrać w tym błocie? - Zapytała, rozkładając bezradnie ramiona.
- To proste - powiedział Malfoy - ja jestem Malfoy, a ty Weasley.
- A co to ma do rzeczy? - Spytała, unosząc do góry brew i opuszczając ręce tak, że klapnęły o jej boki.
- Ludzie twojego pokroju powinni bawić się błotem, nie tacy jak ja - dodał, patrząc na nią sugestywnie. Zmarszczyła czoło i zamaszystym ruchem zdjęła z ramion plecak, rzucając nim w jego stronę. Sprawnie przechwycił przedmiot, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało, bo liczyła, że dostanie nim w twarz. No cóż, nie można zaprzeczyć, że nie jest wysportowany, ale to i tak oślizgły gad.
- A jeśli tego tam nie będzie? - Zapytała, patrząc z obrzydzeniem na bulgoczące błoto.
- Pech - wzruszył ramionami, zaciskając usta, by nie wybuchnąć śmiechem. Nie potrzebowali zbędnego hałasu.
Jeszcze bardziej zmarszczyła czoło, ściągając brwi razem i mrucząc wściekle pod nosem zdjęła buty, podchodząc do brzegu bagna. Wzięła głęboki oddech i już miała zrobić krok do przodu, kiedy on znowu się odezwał.
- Idziesz w ciuchach?
- A niby jak? - Zapytała, odwracając się. Założyła dłonie na biodra i przekrzywiła głowę, spoglądając na niego z uniesioną brwią.
- Ja bym zdjął przynajmniej bluzę. Później będzie ci zimno - powiedział.
- Za nic w świecie się przy tobie nie rozbiorę, nawet, jeśli miałabym zdjąć tylko bluzę - burknęła wściekle, znowu się obracając.
- Tylko później nie mów, że cię nie ostrzegałem. Swojej bluzy nie oddam - stwierdził. Usłyszała jak rozwija jakiś papierek, prawdopodobnie zamierzał zjeść kanapkę.
CZYTASZ
Rose ruda Gryfonka
FanfictionRude to wredne. Wszyscy tak mówią. W tym przypadku to prawda. Bycie idealnym nie zawsze jest dobre. Robienie sobie wrogów tym bardziej, ale co można zrobić? No właśnie nic. Bycie córką tych Weasley do czegoś zobowiązuje. Nikt nie jest idealny...