12

415 30 0
                                    

Zabini wpadł do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i pospiesznie rozejrzał się po ludziach. W kącie siedzieli jacyś pierwszoklasiści, odrabiając lekcje. Zaśmiał się. Doskonale pamiętał, co czuje pierwszoklasista: każdy chce być najlepszy, więc od pierwszego dnia w szkole uczą się intensywnie, choć i tak za niedługi czas wszystkiego zapominają. A później już się uczyć nie chce... Mulat był taki sam, ale niestety zmądrzał...

Przy kominku wylegiwały się dziewczyny z siódmej klasy. Co wieczór miały swoje pół godziny, kiedy wymieniały się plotkami i nowinkami z ich życia prywatnego, publicznego i, niekiedy również, seksualnego. Skrzywił się, czując w powietrzu rozchodzący się zapach lakieru do paznokci i odwrócił się w stronę kanap, gdzie zazwyczaj siedział Scorpius.

Nie można było powiedzieć, aby blondyn „siedział" na sofie. Trafniejszym określeniem byłoby „rozwalił się", kładąc nogi na stoliku przed sobą, ramiona rozpościerając na oparciach, a głowę odchylając do tyłu. Obok niego siedziała jakaś czarnowłosa dziewczyna, piłując paznokcie. Kiedy podszedł bliżej, rozpoznał w niej Lulet Nantes z piątego rocznika. Siedziała cichutko obok chłopaka, z nogą założoną na drugą i skupionym wzrokiem. Jedynym dźwiękiem, jakby Mathew mógł usłyszeć to tarcie pilniczka po szkliwie paznokcia.

- Scorpius, nie uwierzysz w to, co ci zaraz powiem - powiedział Zabini podchodząc do kanapy i siadając w ogromnym, miękkim fotelu obitym jakimś przyjemnym w dotyku zielonym materiałem. Lulet podniosła na niego spojrzenie niebieskich oczu i chwilę beznamiętnie na niego spoglądała, przerywając wcześniej piłowanie. Malfoy nawet nie drgnął. Zabini zmarszczył brwi, a Nantes powróciła do swoich paznokci.

Zabini czuł się podekscytowany. Nowina, którą niósł dla Scorpiusa była warta tysiąca galeonów. Jego żar nieco ostygł, kiedy spotkał się z obojętnością ze strony Malfoya. Jednak zaraz przypomniał sobie całująca się namiętnie Weasley i znów zapłonął w nim ogień. Do tego stopnia, że niesiony jakąś dziwną siłą, wstał z fotela.

- Szukałem Levisa, bo... właśnie, zapomniałem o nim... mniejsza o to. Wszedłem do biblioteki, bo myślałem, że go tam znajdę i nie zgadniesz! - Zawołał Zabini, żwawo gestykulując. Lulet uniosła do góry brew. Zabini skrzywił się, co ona tu w ogóle robiła?

- Nie było go tam. Zgadłem? - Spytał Malfoy, nie podnosząc głowy. Mathew zauważył, że miał zamknięte oczy i prawie w ogóle, nie licząc klatki piersiowej, się nie poruszał.

- Nie - powiedział. - Znaczy tak, nie było go tam, ale chodziło mi o coś innego - dodał.

- Co jest? - Obok Zabiniego pojawił się Alex, siadając w fotelu, w którym wcześniej on siedział. Założył nogę na druga, w geście iście pedalskim - zdaniem Zabiniego - i uśmiechnął się słodko, ukazując białe zęby, które znacznie odróżniały się na tle jego ciemniejszej karnacji.

- Szukałem cię - powiedział, ale po chwili pokręcił głową, wracając do tematu głównego. Jedną z jego wad było często rozkojarzenie. Wystarczyło przerwać mu byle błahostką i już zapominał, o czym mówił. Czasem było to przydatne, czasem jednak strasznie go wkurzało. No ale taki już był. - Mniejsza o to. Wracając do tego, co zobaczyłem w bibliotece... Normalnie, zobaczyłem Weasley - powiedział takim tonem, jakby obwieszczał, że właśnie ujrzał tańcząca kankana McGonagall.

Lulet prychnęła, zdmuchując z palców pyłek po piłowanym paznokciu, Alex stłumił dłonią śmiech, a Malfoy zironizował:

- Łał! - A po chwili dodał: - To żadna nowość. Ten szczur Weasley to stały bywalec biblioteki, Zabini.

- Nie, nie, nie o to mi chodziło. Widziałem normalnie, jak ta totalna dziewica, której nawet dotknąć nie można, i która rumieni się na samo słowo „seks" czy „całowanie", całowała się w bibliotece! Na oczach całej biblioteki! - Zawołał, wiedząc, że ta nowina jest warta tego tysiąca galeonów. - Namiętnie. Z języczkiem! Normalnie wyglądało, jakby robiła to nie raz... a przecież wszyscy wiedzą, że nigdy się z nikim nie umawiała. - Dokończył swoją myśl. Scorpius - co zaczynało Zabiniego denerwować - znów nawet się nie poruszył, jedynie westchnął przeciągle, Lulet Nantes odłożyła pilniczek na stolik i przysunęła się do Malfoya obdarowując pocałunkiem jego szyję, a Levis uznał, że jego paznokcie są o wiele interesujące niż całująca się Weasley.

Rose ruda Gryfonka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz