~*~
To wszystko twoja wina! – Kiedy tylko Malfoy zszedł po schodach, a kamienna chimera zasłoniła je swoim ciałem, Rose naskoczyła na chłopaka, dźgając go palcem w ramię.
- Niby co znowu zrobiłem? – Zapytał, rozcierając dłonią miejsce, gdzie wbił się palec Gryfonki.
- Jeszcze się pytasz?! Przez ciebie idziemy do Zakazanego Lasu!
- Weasley, kretynko, przypominam ci, że to ty mnie walnęłaś – powiedział, unosząc brew.
- Widocznie za słabo! Może jakbyś zemdlał to nie musiałabym tracić czasu na kłótnie i wtedy McGonagall by nas nie złapała! – Warknęła, zwężając oczy.- Jak się zaraz nie zamkniesz to znowu nas złapie! A tym razem wyśle nas na Syberię! – Odparł, wymijając ją. Rose zmarszczyła czoło, odwracając się powoli. Przyjrzała się plecom Malfoya i prychnęła ruszając w przeciwną stronę.
*
Albus siedział w bibliotece z książką w dłoni. Jego wzrok przesuwał się płynnie po zdaniach w niej zapisanych, ale mózg nie przetwarzał informacji w prawidłowy sposób. Dla niego ważniejszy od zielarstwa był fakt, że trzy stoliki dalej siedziała Julia w towarzystwie swojej przyjaciółki. Starał się ze wszystkich sił nie zwracać na nie uwagi, ale jego silna wola została znokautowana.
Zielone tęczówki skierowały się w stronę brązowych. Julia patrzyła na niego, a kiedy zauważyła, że on również na nią spojrzał, uśmiechnęła się szeroko i pomachała do niego. Nie zareagował w żaden pozytywny sposób. Nie uśmiechnął się, nie odmachał. Jedyne, co zrobił to zatrzasnął księgę z głuchym dźwiękiem i wstał, kierując się między rzędy regałów. Czuł na sobie spojrzenie Julii, a w wyobraźni widział jak zagryza dolną wargę i spuszcza wzrok.
Schował się tak, żeby nie mogła na niego patrzeć i oparł się plecami o regał, oddychając głęboko. Sam nie wiedział, dlaczego się tak zachowywał, dlaczego karał ją, choć tak naprawdę niczego mu nie zrobiła. A najbardziej dręczył go fakt, że był zazdrosny o coś, czego możliwe wcale nie było. Wiedział, że nie miał prawa się tak zachowywać, że nie miał prawa być zazdrosny, bo z Julią nigdy nic go nie łączyło, a jednak nie mógł znieść myśli, że Malfoy... że Julia... że oni... że mogło coś być.
Przymknął powieki i wypuścił głośno powietrze, widząc w myślach uśmiechniętą i machającą w jego kierunku Julię. To był ładny obrazek, ale zakłóciło go wtargnięcie Malfoya, który chwycił Julię w pasie i przycisnął do siebie. Ona się uśmiechała, ale inaczej niż przed chwilą. Tak... wrednie i cynicznie, jak Ślizgoni. Całowali się, dotykali...
- Unikasz mnie? – Otworzył pospiesznie oczy, a obraz Malfoya i Julii rozmył się niczym kropla farby wpadająca do wody. Spojrzał w prawo, delikatnie zniżając głowę. Obok niego, opierając się o półki stała Krukonka, z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Dlaczego tak sądzisz? – Spytał, przestępując z nogi na nogę, przez co nieznacznie się od niej odsunął. Dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę z tego, że mogło to wyglądać na celowy zabieg, ale Julia zdawała się w ogóle tego nie zauważać.
- Bo tak jest. Dzisiaj ani razu się do mnie nie odezwałeś, a jak mnie widzisz to się chowasz... tak jak teraz – powiedziała spokojnie, badawczo przyglądając się jego twarzy. Miał wrażenie, że zaraz wypali na jego czole napis „winny". Zapiekły go policzki, bo uświadomił sobie, że miała rację.
- Chcesz o tym porozmawiać? – Zapytała, przekrzywiając głowę jak niewinne zwierzątko. Uśmiechnęła się delikatnie, nadając rysom swojej twarzy iście subtelny i dziewczęcy kształt. Nie mógł się nie uśmiechnąć, choćby bardzo chciał. Kąciki jego ust drgnęły, a dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej, widząc, że jej zabiegi zaczynają działać.
Ona nie mogłaby z nim tego zrobić , pomyślał i nie krył już uśmiechu.~*~
- Hej, Rose! – Odwróciła się i zobaczyła machającego w jej kierunku Josha.
- Josh! – Uśmiechnęła się i patrzyła, jak do niej podbiega. Keira uniosła brew, przyglądając się uradowanej twarzy chłopaka.
- Poczekam na ciebie przy stole – powiedziała, odchodząc. Rose kiwnęła jedynie głową i krótką chwilę odprowadziła przyjaciółkę do Wielkiej Sali. W końcu jednak z uśmiechem spojrzała na kolegę. Był uradowany, aż oczy mu się błyszczały.
- Co wiesz o Strefie ? – Spytał na wstępie, przestępując z nogi na nogę. Wydawał się czymś bardzo podekscytowany i, gdyby oczywiście mógł, zniósłby jajko niecierpliwie oczekując odpowiedzi. Rose zmarszczyła czoło.
- Hmmm... klub, który rzekomo ukryty jest gdzieś w murach Hogwartu. Podobno są tam sale do... wiesz o co chodzi. Nigdy jednak go nie odnaleziono, więc nie udowodniono jego istnienia – powiedziała. - To tylko bajka wymyślona przez imprezowiczów, by zdenerwować personel szkoły – dodała pewnym siebie głosem. Ben poruszył zabawnie brwią, dając jej do zrozumienia, że jest w błędzie. – Co? Że niby istnieje?
- Istnieje i prężnie się rozwija – dodał z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Rose otworzyła ze zdumienia usta.
- Wkręcasz mnie – powiedziała, patrząc na niego spod przymkniętych powiek. Pokręcił głową.
- Ani trochę.
- Jasne, a ja jestem baletnicą.To mit – powiedziała, przekonana o swojej racji.
- Żeby ci udowodnić, że się mylisz zapraszam cię na piątkową imprezę – rzekł z szerokim uśmiechem obserwując zmiany zachodzące na twarzy Weasley.
- Ja nie wiem, gdzie to jest – powiedziała. Była ciekawa Strefy – mitycznej dyskoteki i klubie striptizerskim , założonej przez dwóch Puchońskich chłopaków jakieś pół wieku temu. Swoją droga, byli jedynymi Puchonami, którzy mieli takie zainteresowania. Jeżeli okazałoby się, że Strefa to jednak nie tylko legenda, zapowiadała się świetna zabawa, jeśli jednak byłby to nie śmieszny żart, mogłaby znów poszczycić się wiedzą na temat Historii Hogwartu.
- Spotkajmy się przy posągu czarownicy o dwudziestej. Możesz zabrać ze sobą koleżankę – puścił jej oczko, więc uśmiechnęła się delikatnie. – Muszę już iść.
- Jasne. Pa – pomachała do niego. Odmachał i podbiegł do kolegów z domu. Rose przekrzywiła głowę, uśmiechając się delikatnie. Zaśmiała się cicho i przyglądając się wzorom na podłodze weszła do Wielkiej Sali.
- Co chciał? – Spytała Keira , nim jeszcze Weasley usiadła na swoim miejscu.
- Wiesz, że Strefa piąta lub po prostu piątka naprawdę istnieje? – Spytała Rose, luzując krawat na szyi.
- Coś mi się kiedyś obiło o uszy, ale to podobno tylko taka plotka – powiedziała, marszcząc czoło.
- No właśnie chyba nie, bo Josh zaprosił mnie... to znaczy nas i jeszcze Alshe, ale ona ostatnio tylko się uczy. – wskazała palcem na siebie, a później na Keire. – na imprezę właśnie do Strefy.
- Oczywiście się zgodziłaś – Petit otworzyła szerzej oczy i nachyliła się podekscytowana w stronę przyjaciółki.
- Oczywiście, będę miała kolejny dowód na to, że plotkom nie warto wierzyć. Piątka to mit i... - nie zdążyła dopowiedzieć zdania, bo Keira wykrzyknęła radośnie: „TAK!" wznosząc ręce do góry i zaciskając powieki. Wyglądała jak małe dziecko, cieszące się na wieść spędzenia dnia w zoo.
- Dobrze się czujesz? – Spytała Weasley, patrząc na koleżankę podejrzliwie.
- Nigdy nie czułam się lepiej. Normalnie... kocham cię! – Wrzasnęła na cały głos, sięgając dłońmi w stronę Rose. Przytuliła przyjaciółkę, szczerząc się jak małe dziecko.
- Może w końcu coś między tobą a Joshem zapłonie! Bo iskrzy i iskrzy, a zapalić się nie może! – Powiedziała na wydechu.Rose spojrzała w stronę Josha i zarumieniła się, widząc że Puchon też patrzy w jej stronę.
~*~Tadam
Co.by tu... akcja wolna. NIEDŁUGO dowiecie się o.co.chozi z kluczem ( opis)
Mam nowe fanf potterowskie więc wybijać ,, O Zmroku "i ,, Diabeł tkwi w szczegółach" więc wbijać !!
CZYTASZ
Rose ruda Gryfonka
FanfictionRude to wredne. Wszyscy tak mówią. W tym przypadku to prawda. Bycie idealnym nie zawsze jest dobre. Robienie sobie wrogów tym bardziej, ale co można zrobić? No właśnie nic. Bycie córką tych Weasley do czegoś zobowiązuje. Nikt nie jest idealny...