- Muszę iść – powiedziała, odrywając się od niego dosłownie na trzy sekundy. Uśmiechnął się tylko i ponownie przyciągnął ją do siebie. Naparła na niego, uderzył plecami w ścianę. – Naprawdę – dodała chwilę później, między pocałunkami.
- Jasne – mruknął, obracając się wraz z nią tak, że teraz ona opierała się o ścianę. Zaśmiała się cicho i odepchnęła go lekko lecz stanowczo.
- Muszę iść, niedługo zacznie się śniadanie i pojawią się ludzie – powiedziała cicho, nadal czując jego oddech na policzku.
- Jeszcze pięć minut – szepnął jej do ucha. Zagryzła dolną wargę i z zamkniętymi oczami odszukała jego usta. Były ciepłe i namiętne. Zarzuciła dłonie na jego kark i przylgnęła do niego jeszcze bardziej. Poczuła silny, męski ucisk w talii i uśmiechnęła się, nadal trwając w pocałunku.
- Dobra, koniec – powiedziała, odsuwając się. – Naprawdę muszę już iść – dodała.
- Jesteś taka niepoprawnie grzeczna – uśmiechnął się.
- Niepoprawnie grzeczna byłam przed straceniem dziewictwa, mój drogi. Teraz daleko mi do świętej. Wiesz coś o tym – szepnęła zmysłowo, wspinając się na palce i ostatni raz dając mu całusa w usta. Odsunęła się, podeszła do krzesła i zabierając swoją bluzę skierowała się do wyjścia. Ostatni raz na niego spojrzała, pomachała i wyszła raźnym krokiem, jak gdyby nigdy nic.
Słońce było coraz wyżej i niedługo uczniowie mieli wychodzić z dormitoriów na śniadanie. Musiała się pospieszyć, jeśli nie chciała zostać przyłapana na włóczeniu się po zamku z rozczochraną fryzurą i pogiętą koszulką. Każdy od razu by się poznał, co jest grane. Pewnie i tak dostanie wykład od Rose, którą zmusiła do kłamania wszystkim, że źle się poczuła, podczas gdy kochała się z chłopakiem jej marzeń w Pokoju Życzeń.
Uśmiechnęła się na wspomnienie upojnych chwil i jego męskiego, silnego ciała. Była taka szczęśliwa, że w euforii zaczęła podskakiwać i piszczeć. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że musi być cicho i zakryła sobie dłonią usta, rozglądając się uważnie dookoła.
Do wieży Gryffindoru dotarła dziesięć minut później. Ku jej ogromnemu zadowoleniu nikogo nie zastała po drodze ani w Pokoju Wspólnym. Pospiesznie weszła po schodach do dormitorium i zerknąwszy uprzednio na śpiącą w łóżku obok Rose, wpakowała się w ubraniu pod swoją pościel, by kolejne trzy minuty przed dzwonkiem budzika poudawać, że smacznie przespała całą noc.
Dziewczyny z jej pokoju wstawały w pewnej kolejności, która została ustalona już w pierwszej klasie i nie zmieniła się aż do teraz. Najpierw w stawała Kiera. Ta przebierała się w pokoju i od razu wychodziła, zaraz za nią szła Alsha Następnie przychodził czas na Pen która po ubraniu się budziła Rose. Mimo reputacji kujonki, która każdą wolną chwilę spędzała na uczeniu się, Rose uwielbiała spać. Dlatego wstawała ostatnia.
- Wstawaj, śpiochu – powiedziała Alsha, szturmują ją w ramię. Przebrała się już w czyste ubranie, ale nadal nie zrobiła porządku ze swoją fryzurą.
Weasley podniosła się na łokciach i nieprzytomnie, z włosami wywiniętymi we wszystkich kierunkach świata, rozejrzała dookoła. Westchnęła i zakrywając się kołdrą po sam czubek głowy, opadła z powrotem na poduszkę.
- Pięć minut – wydobyło się spod nakrycia. Alsha uśmiechnęła się pobłażliwie. Zawsze było to samo. Odwróciła się i zajęła się ścieleniem łóżka, a następnie podeszła do szafy, gdzie wisiało lustro. Dłonią przejechała po włosach, rozczesując je nieznacznie, a następnie związała je w kucyk.
CZYTASZ
Rose ruda Gryfonka
FanfictionRude to wredne. Wszyscy tak mówią. W tym przypadku to prawda. Bycie idealnym nie zawsze jest dobre. Robienie sobie wrogów tym bardziej, ale co można zrobić? No właśnie nic. Bycie córką tych Weasley do czegoś zobowiązuje. Nikt nie jest idealny...