-Harry, dziękuję za twoją pomoc, ale proszę, nie kłam. Nie będziesz ze mną do końca. - rzekł smutnym głosem szatyn.
Harry nie przestawał jednak składać pocałunków na jego dłoniach. Spojrzał tylko na niego spod długich rzęs.
-Otóż będę. Nie rzucam słów na wiatr. Może inni tak robią i to odcisnęło się w twojej pamięci na stałe, lecz na pewno nie ja. - utwierdzał go zielonooki. - Nie będziesz się więcej ciął? Zrób to dla mnie...
-Ja... Ja nie wiem. To sprawia mi przyjemność. Tylko to. Nic więcej - odpowiedział. Przecież nie mógł zmienić swojego życia od tak. Chociaż uśmiechał się wewnętrznie na samą myśl, że mógłby uszczęśliwić tym Harry'ego.
-Uwierz mi, że istnieją o wiele bardziej przyjemniejsze rzeczy. Gdy wyjdę ze szpitala, zabiorę cię gdzieś, dobrze? - jego usta wykrzywiły się w przyjaznym uśmiechu.
-No dobrze. Ale j-ja nie mogę być zbyt długo poza d-domem. - zaczął się jąkać. Był jakby... przerażony?
-Jasne. To potrwa może dwie godziny. Pojedziemy w pewne miejsce, ale nie zdradzę ci, gdzie dokładnie. - brunet lekko się zarumienił. Przecież Louis mógł pomyśleć, że chłopak proponuje mu randkę, a to przecież nie prawda! Och, jak on chciałby, żeby to była randka...
Rozmawiając tak ich ręce położone na łóżku szpitalnym stykały się. Zielonooki zaczął bawić się jego palcami. Myślał, jak jeszcze może pomóc temu małemu chłopcu. Chciał dla niego jak najlepiej. Bo przecież to wszystko się skończy, jeśli on wróci do szkoły, prawda? Cóż, przynajmniej tak mu się wydawało.
-Już jutro rano Malik podjedzie pod twój dom. Nie stresuj się, on tylko wygląda na takiego groźnego, ale jest bardzo miłym i przyjacielskim facetem. Ma dziewczynę, wiesz? Ma na imię Perrie. A właśnie! Wychodzę już pojutrze ze szpitala! - krzyknął rozradowany - Lekarz powiedział, że mój stan się polepszył, więc Zayn będzie woził ciebie tylko przez dwa dni, później będziesz tylko mój! - zachichotał, chociaż wgłębi duszy bardzo chciał, żeby tak było. No ale przecież nie powie tego głośno...
Louis tylko wyraźnie się zarumienił i starał się ukryć to pod rękawami swojego grubego swetra.Wewnątrz skakał z radości na myśl o każdej lekcji i przerwie spędzonej z zielonookim, który tak bardzo go zainteresował. Och, on jest taki uroczy... - pomyślał Harry, lecz natychmiast potrząsnął głową, aby wyrzucić z niej takie myśli. Bezskutecznie. Za to Louisowi było w tym momencie bardzo przykro, bo myślał, że Harry tylko żartuje, a on naprawdę chciał, żeby do siebie należeli. Nie wiedział jednak, jak bardzo się myli.
Styles powoli oswajał się z myślą, że jest inny od większości rówieśników. Jest homoseksualny. Przecież nawet nigdy nie miał dziewczyny ani żadna nie podobała mu się w ten sposób, jak interesował go ów szatyn o drobnej sylwetce i niebieskich oczach, które tak go urzekły... Owszem, w starej szkole kilka, może kilkanaście chciało utworzyć z nim jakąś relację, ale on zawsze subtelnie je spławiał. Trzymał się najczęściej ze swoją przyjaciółką Jennifer, bo ona jako jedyna z wielu młodych kobiet otaczających go każdego dnia nie naciskała na niego w żaden sposób. Kontakt niestety urwał im się, ponieważ i ona i Loczek wyjechali do zupełnie innych, odległych od siebie miast.
-Loueeh, jesteś taki... taki kurewsko niewinny. Nie, nie chowaj się przede mną, nie miałem nic złego na myśli - dodał szybko gdy zobaczył, że chłopak skrywa dłonie jeszcze głębiej w rękawy swetra, podkula nogi i chowa w nich głowę. - to jest całkiem... słodkie. Zwłaszcza gdy się rumienisz - dopowiedział swoje kilka słów, zdecydowanie o kilka za dużo. Zasłonił usta swoją dużą dłonią, gdy Louis spojrzał na niego swoim ciągle przestraszonym wzrokiem - przepraszam...
Nie spodziewał się, co Louis za chwilę uczyni. Wstał powoli ze szpitalnego krzesełka, złożył delikatny pocałunek na policzku oniemiałego z wrażenia bruneta i szepnął mu cicho na ucho:
-Ty też jesteś słodki, Aniele.
_____________________
Przybywam z rozdziałem, kochani! Myślę, że wnosi on coś do opowiadania dlatego, że Harry zaczyna uświadamiać sobie, że jest homoseksualny. Jak oceniacie zachowanie Lou, a jak Harry'ego? Co sądzicie o rozdziale? Napiszcie mi wszystko w komentarzu! :*
CZYTASZ
ognioodporni | larry stylinson
FanfictionCzasem miał dość jego nieśmiesznych żartów, a czasem marzył tylko o tym, by bez opamiętania zatopić palce w jego miękkich, brązowych lokach. Niezwykły człowiek o czarujących zielonych tęczówkach był jego ukojeniem i ucieczką od codziennych problemów...