Świadomość powróciła. Nie wiedział kompletnie, gdzie się znajdował. Dało się tylko usłyszeć głośny dźwięk szpitalnych maszyn i nieprzyjemny zapach leków. Otworzył oczy. Wszystko dookoła niego miało biały kolor. Wiedział gdzie jest. Wiedział dlaczego się tu znalazł. Nie wiedział tylko, jaki jest dzień i która godzina. Spojrzał kątem oka na swoje ręce. Były całe poranione, w niektórych miejscach okryte bandażem lub plastrem. Leżał w niewygodnej pozycji poprzypinany do małych kabelków, według niego zbędnych. Ale nie to go w tym momencie dręczyło.
Dręczyła go myśl - co dzieje się z Louisem. Jak przetrwał pierwsze dni w szkole? Czy był znowu dręczony? Bo przecież w ich pierwszych konwersacjach wspominał, że od dziecka był. Więc teraz też. Gdyby Harry tam był, na pewno nie pozwoliłby na to. Przecież był umięśniony i górował wzrostem nad wszystkimi ludźmi, co sprawiało, że budził strach wśród rówieśników. Broniłby go przed wszystkimi docinkami niczym rycerz. Broniłby swojego księcia najlepiej, jakby potrafił. Ale teraz nie może, bo przecież leży w cholernym szpitalu. Usłyszał kroki kierowane w jego stronę. Był to lekarz. Włosy mu łysiały i był zgarbiony, ale miał bardzo miły wyraz twarzy.
-Dzień dobry, panie Styles. Miło pana widzieć. Zaraz zadzwonię do rodziny, aby powiadomić rodzinę, że pan się obudził. Muszę też wykonać podstawowe badania. Czy zdaje sobie pan sprawę, jak się tutaj znalazł? - uśmiechnął się delikatnie.
-Owszem. Zderzyłem się z samochodem. Proszę mi powiedzieć, jaka jest dzisiejsza data i która godzina? - zapytał stanowczym głosem.
- Jest 3 września, godzina 18. Będzie pan tu leżał jeszcze półtora tygodnia, bo musimy mieć wszystko pod kontrolą. Na szczęście nie ma żadnych urazów wewnętrznych, są tylko zewnętrzne rany, ale są one dosyć głębokie. Dodatkowo wystąpiło wstrząśnienie mózgu. - wyjaśnił - Jak pan ocenia swoje samopoczucie?
-Jest w porządku. Jak najszybciej chciałbym opuścić szpital. - oznajmił brunet.
-Przykro mi, musi pan spędzić tu ten czas. Niedługo zjawię się tu i wykonam badania. Do zobaczenia. - wyszedł.
Kędzierzawy przeklął w myślach. Co z jego telefonem? Rozejrzał się w poszukiwaniu własnego urządzenia. Nie wiedział z jakiej przyczyny przedmiot znajdował się na szpitalnym stoliku. Nacisnął przycisk odblokowywania i wpisał właściwy kod. Na ekranie pojawiło się kilka nieprzeczytanych wcześniej wiadomości z facebooka. Większość z nich należała do niego.
1 września 18:07: Louis Tomlinson: Harry? Przepraszam za to całe zajście, jakiego musiałeś doświadczyć będąc przed moim domem. Ja... może kiedyś ci to wyjaśnię. Nie teraz.
1 września 22:52: Louis Tomlinson: Tak bardzo boję się jutrzejszego dnia w szkole. Oni będą robić to samo. Zachowuję się jak jebana ciota, wiem. Przepraszam za to. Naprawdę nie wiem, dlaczego ci to mówię. Dobranoc.
2 września 8:50: Louis Tomlinson: Dlaczego cię nie ma? Jestem po pierwszej lekcji, a piekło dla mnie już się zaczęło. To zastraszanie... Popychanie. Mówiłeś, że mi pomożesz, więc dlaczego cię nie ma? Proszę, bądź tu.
2 września 8:51: Louis Tomlinson: Nie powinienem tego mówić. Co ja mogę cię obchodzić. Przecież masz swoje, dużo ciekawsze od mojego życie.
2 września 21:17: Louis Tomlinson: Harry, dlaczego nie odpisujesz? Co się z Tobą dzieje?
3 września 9:03: Louis Tomlinson: Pomocy.
Kurwa, kurwa, kurwa. Przecież jego mały chłopiec teraz przeżywał męczarnie w szkole, a on będzie bezradnie i bezcelowo marnował czas w szpitalu? Co oni mu właściwie robią? Postanowił jak najszybciej odpisać szatynowi.
Harry Styles: Ja jestem w szpitalu Louis. Tak bardzo mi przykro, że nie mogę ci pomóc. Obiecałem, że pomogę. Kurwa, nie jestem teraz w stanie. Postaram się wrócić jak najszybciej do szkoły. Dla ciebie. Pierwszego września jechałem samochodem i zderzyłem się z innym. Wyjdę za półtora tygodnia. Chciałbym wcześniej, ale naprawdę nie mogę.
Nie chciał mu mówić, że to przez myślenie o Louisie miał wypadek. To nie była nawet jego wina, a Harry nie chciał, żeby niebieskooki obarczał się winą.
Louis Tomlinson: Ja przepraszam. Byłem takmi egoistą, że nie pomyślałem, że mogło Ci się coś stać. Bardzo żałuję, naprawdę, Harry. Napisz mi przedział i numer sali w której się znajdujesz, proszę.
Harry rozejrzał się pośpiesznie po sali szukając właściwych numerków. Gdy tylko je ujrzał, od razu wystukał w wiadomości do swojego chłopca.
Louis Tomlinson: Niedługo będę. Czekaj na mnie. Nie zawiodę cię. Przysięgam.
____________
Przeczytałeś - zostaw gwiazdkę i komentarz, to dla mnie ogromna motywacja :)
CZYTASZ
ognioodporni | larry stylinson
أدب الهواةCzasem miał dość jego nieśmiesznych żartów, a czasem marzył tylko o tym, by bez opamiętania zatopić palce w jego miękkich, brązowych lokach. Niezwykły człowiek o czarujących zielonych tęczówkach był jego ukojeniem i ucieczką od codziennych problemów...