rozdział 7

552 63 1
                                    

Wyszłam na balkon i ciesząc się ciepłym, nocnym powietrzem odpaliłam papierosa. Cudownie było mieszkać w mieście, gdzie najchłodniejsze temperatury sięgają piętnastu stopni. Zaciągnęłam się dymem i ze świstem wypuściłam go z płuc. Zastanawiałam się nad wczorajszym wieczorem, który był jednym z najlepszych w moim życiu, a wszystko przez wysokiego bruneta, który wyciągnął mnie z domu. Dawno z nikim nie wychodziłam, owszem miałam przyjaciółkę, ale nasza relacja ograniczała się głównie do kontaktów w szkole. Jesteś głupia i naiwna, jeżeli myślisz, że relacja z Andym ma jakiś sens. On jest sławnym wokalistą, a Ty dziewczyną z rozbitej, patologicznej rodziny. Ucieknie tak jak Twój ojciec- powiedział cichy głosik w mojej głowie, a ja prychnęłam i poczułam jak pierwsza łza spływa po moim policzku.

Szłam szkolnym korytarzem, wciskając nos w książkę i próbując zapamiętać kilka francuskich słówek, kiedy poczułam lekkie szarpnięcie za ramię

-Jezu, wystraszyłaś mnie - pisnęłam i lekko walnęłam moją przyjaciółkę podręcznikiem od języka - stało się coś?

-Nie, chciałam tylko porozmawiać z moją przyjaciółką- powiedziała i zmierzyła mnie uważnie wzrokiem, kręcąc przy tym głową- wyglądasz okropnie, odstraszasz wszystkich chłopaków

-wow, dzięki- powiedziałam sarkastycznie i weszłam na stołówkę. Odnalazłam wzrokiem psuste miejsce i ruszyłam pewnym krokiem w jego stronę, poprawiając przy tym torebkę na ramieniu- idziesz dzisiaj na trening siatkówki? - zapytałam

- dzisiaj nie mogę, a Ty?- pokiwałam twierdząco głową

-tak, muszę, bo w piątek mamy zawody, trener mnie zabije jeśli nie przyjdę, mimo że zna moją sytuację

-o czym rozmawiacie? O zawodach? Nie załamuj mnie, Ty się do niczego nie nadajesz- usłyszałam za sobą piskliwy głos jednej z cheerleaderek, więc wstałam i obróciłam się do niej twarzą

-co jest Nancy, jesteś zazdrosna że nie przyjęli Cię do drużyny? Widocznie jesteś tak słaba, że nadajesz się tylko do kręcenia tyłkiem który przeleciało pół szkoły- powiedziałam zakładając ręce pod piersiami. W jedej sekundzie usłyszałam jak wszyscy na sali wciągają powietrze a tryumfalny uśmiech zagościł na mojej twarzy

-Nie bądź taka do przodu, wszyscy wiemy że masz matkę pijaczke- powiedziała a ja wytrzymałam oddech, licząc w głowie do dziesięciu rozejrzałam się dookoła, widząc rozbawione twarze uczniów naszej szkoły. Chwyciłam torebkę i wybiegłam z sali, kierując się do drugiej części budynku. Modlę się, żeby ten dzień już się skończył.

O dziwo reszta dnia upłynęła mi bardzo spokojnie a trening pozwolił rozładować emocje. Unikałam wścibskich i pełnych zainteresowania spojrzeń uczniów i przerwy spędzałam w rzadko odwiedzanych zakątkach szkoły, ciesząc się ciszą i spokojem. W drodze powrotnej wstąpiłam do parku, żeby poczekać tutaj na braci, którzy mieli się lada chwila zjawić. Poczułam wibracje w kieszeni dlatego wyciągnęłam telefon a moim oczom ukazała się nowa wiadomość

Andy: masz plany na piątek?

Szybko wystukałam odpowiedź

Ja: tak, gram mecz w szkole

Andy: mogę przyjść?

Ja: jeśli chcesz ;)

Andy: puściłaś mi oczko? Wiedziałem, że próbujesz mnie poderwać :)

Ja: cokolwiek pozwoli Ci spać spokojnie Biersack! Do zobaczenia w piątek frajerze xx

Andy: i wszystko wróciło do normalności, do zobaczenia mała

WRÓCIŁAM!!

Wyjaśniam: zepsułam telefon, ale teraz mam nowy, były swieta, moje urodziny i tak dalej. A już jestem, chyba xD
No

Fallen AngelsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz