BMTH ZAGRA NA WOODSTOCKU I JA TAM BĘDĘ I ZOBACZĘ ICH NA ŻYWO I OMG *piski, krzyki typowej fangirl*
Przeszłam do pokoju, gdzie moi bracia siedzieli już w towarzystwie reszty członków Black Veil Brides. Nie spodziewałam się większego towarzystwa, dlatego zaczęłam czuć się niezręcznie. Uśmiechnęłam się do Harry'ego, który z wielką ciekawością oglądał długie włosy Comy.
-Hej- przywitałam się ze wszystkimi a oni odpowiedzieli mi tym samym.
-Andy możemy porozmawiać?- zapytał Ashley, mierząc mnie uważnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że mężczyzna nie jest do mnie przyjaźnie nastawiony, a jego wzrok wypala mi skórę, więc sposcilam głowę w dół.
-Mam gości jakbyś nie widział, to może poczekać- powiedział Biersack, na co mimowolnie się uśmiechnęłam.
-To właśnie o nich chodzi- powiedział ciszej, zapewne w nadziei, że nikt oprócz Andy'ego go nie usłyszy
-Skoro chcesz coś o nas powiedzieć, to chyba też mamy prawo wiedzieć- powiedziałam i przejechałam wzrokiem po jego sylwetce, zatrzymując się na teczce, którą trzymał w dłoni
-Skoro tego chcesz- naśladował mój ton głosu, przez co mimowolnie przewróciłam oczami- wiem o Tobie wszystko! O Twoim ojcu, matce, opiece społecznej- zaczął wyliczać a ja cofałam się małymi kroczkami do tyłu, boleśnie wbijając paznokcie w ramię. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i z ulgą stwierdziłam, że był to Ryan. Nawet nie wiedziałam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Słyszałam tylko jak Jake krzyknął 'Ashley wystarczy!' a później zaczęło mi dzwonić w uszach, rozsadzając moją głowę na miliony kawałków. Zobaczyłam jak po policzkach chłopaków spływają łzy, więc przywołałam Harry'ego ręka i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie odezwałam się ani słowem, ponieważ nie byłam do tego zdolna. Wspomniania wracały, a ja nie potrafiłam z nimi walczyć. Gdy wyszłam na ulicę zaniosłam się niekontrolowanym płaczem i gdyby nie chłopcy, pewnie nie uspokoiłabym się tak szybko
-Lily, zostawiłem czapkę u Andy'ego. Idźcie dalej, dogonie was- powiedziałam Ryan i zniknął mi z oczu. Wzięłam na ręce Harry'ego całując go w czoło i proponując lody.
Andy
Czułem się, jakbym był w jakimś głupim filmie. Kiedy Jake przerwał Ashley'owi i Lily wybiegła z domu, wszystkie pary oczu skierowane były w moją stronę. Coma wstał z miejsca i bez słowa podszedł do Purdy'ego, po czym wymierzył mu cios prosto w szczękę. Już szedłem w jego stronę, aby zrobić to samo, ale usłyszeliśmy odgłos zamykanych drzwi i po chwili w salonie pojawił się Ryan. Miał podpuchnięte oczy a jego włosy sterczały na wszystkie strony.
-Ty! Mały, wymalowany krasnalu!- krzyknął, pokazując palcem na Ashley'a- nie miałeś prawa grzebać w naszym życiu a tym bardziej mówić o tym Lily. Ona jest najwspanialszą osobą jaką znam. Skoro wiesz o wszystkim to o pobiciach to pewnie wiesz też, dlaczego nigdy mi i Harry'emu nic się nie stało? Bo Lily zawsze staje w naszej obronie, zawsze nas chroni. Jest dla nas bohaterem i zawdzięczamy jej wszystko, łącznie z tym, ze żyjemy. Nigdy nie byłeś na naszym miejscu, więc nie wiesz co to znaczy. Nie wybraliśmy sobie takich rodziców, ale pamiętaj, karma zawsze wraca. A do Ciebie, na pewno wróci, bo skrzywdziłeś najlepszą osobę na całym świecie- powiedział chłopak, a ja dokończyłem to, co miałem zrobić wcześniej.
Drama time xD
Okej. Więc na początek: nie chciałam zrobić z Ashley'a tego złego, ale z kogos musiałam( wam też się wydaje, że ma najwredniejszą, ale też przystojna twarz?) XD
Huh, po drugie planowałam to od dawna i nie wyszło dokładnie tak, jak chciałam, no ale.Teraz się zastanawiam czy to wstawić, czy poczekać na napływ weny i poprawić.
Okej,
Wstawiłam.PS. JAK MYŚLICIE, CO ZROBI ANDY W TAKIEJ SYTUACJI?!