13

860 79 12
                                    

Równo o 15:35 wyszłam z domu. Czy się stresuję? Nie. Ja się po prostu cholernie boję. Co jeśli nie sprostam jego oczekiwaniu i ucieknie ode mnie wmawiając mi, że babcia potrzebuje pomocy w zjedzeniu ciasteczek?

Co jeśli te 2 godziny przygotowywań pójdą na marne bo on stwierdzi, że makijaż jest za mocny albo moja biała sukienka jest zbyt wymięta?

Gdy dotarłam do umówionego miejsca, usiadłam na ławce i czekałam. Oczywiście bając się palcami, nerwowo oddychając, bo bo w końcu codziennie nie spotykasz się ze swoim idolem.

Oby tylko nie dostać ataku fangirl'u, oby tylko nie dostać ataku fangirl'u, oby tylko nie dos..

– Lizzy? – ten głos; ten cholernie piękny głos, który rozpoznam wszędzie.

Policzyłam do pięciu i wolno obróciłam się do źródła głosu i ujrzałam go. Czemu na żywo by jeszcze ładniejszy?

– Oh wiesz dziękuje za komplementy. Nie trzeba było.

Co? Czy powiedziałam to na głos?

– Tak. I to też powiedziałaś na głos.

– Boże tak bardzo jest mi wstyd. – czułam jak moje policzki zmieniają kolor w mocno szkarłatny; dlaczego teraz – Po prostu nie codziennie spotykam gwiazdy.

– Myślałem, że mieszkasz z Sandrą Bullock, a twoją kuzynką jest Miley Cyrus. – uderzyłam go w ramię, w odpowiedzi słysząc jego śmiech. – Powiem ci, że twoja mama jest nawet fajniejsza i piękniejsza od tych wszystkich aktorek.

– Bo się zrobię zazdrosna. – zaśmiałam się, ale od razu przestałam kiedy zorientowałam się, że Dylan intensywnie się we mnie wpatruję – Mam coś na twarzy, rozmazałam się?

– Nie. Masz śliczny śmiech. I uśmiech. Zęby też. Nie, że patrzę się tyl..

– Okej, okej rozumiem. – zakryłam usta chłopaka dłonią – Widocznie nie tylko ja się stresuję. Chyba, że jesteś aż tak dobrym aktorem, że tylko grasz.

– Oczywiście jestem aż tak dobrym aktorem. – zachichotałam cicho i wbiłam wzrok w swoje stopy – Dobra, mam pomysł. Wyobraź sobie, że jestem twoim zwykłym kolegą ze szkoły. Bądź normalna.

– Uważasz, że teraz nie jestem normalna? Wybacz księciuniu, ale to nie ja jestem wariatem w tym towarzystwie

– No i wróciła moja Lizzy.

– Chyba o to ci chodziło, co nie? – uśmiechnęłam się szeroko przestając się stresować jak i  bawić się palcami

– Tak, właśnie o to. Niestety musimy iść troszkę szybciej jeśli chcemy zdążć na czas. A oczy musisz mieć obowiązkowo zasłonięte.

– Mam się bać morderczy gwałcicielu–pedofilu?

– Oczywiście, zawiozę cię do mojego burdelu, a po tym jak cię już wykorzystam, zabije tępymi nożyczkami do papieru.

– O mój boże spełniasz moje marzenia. – powiedziałam z nutką sarkazmu w głosie i wsiadłam do auta, gdzie Dylan zawiązał mi oczy.

•••

Nasza przejażdżka trwała już jakieś 20 minut. A może on mnie na prawdę chce mnie gdzieś wywieźć i zabić?

Nie, na pewno nie; a przynajmniej mi się tak wydaje.

– Daleko jeszcze?

– Jeszcze trochę zostało. No wiesz morderstwo bez żadnych świadków i te sprawy.

– Ok, dzięki dobrze wiedzieć. Chociaż jesteś za uroczy ma mordercę. Nadajesz się na takiego dużego misia zabijającego wszystkich ludzi swoją słodkością.

– Nieprawda. Zabijać to ja mogę swoim seksapilem. – parsknęłam głośno śmiechem; mało brakło, a bym się popluła.

– Chyba dzisiaj zostawiłeś go w domu.

– Oh, zamknij się no. Uszy bolą

– Wow, typowe dla przedszkolaka. Nie masz jakiś dojrzalszych tekstów?

– Ten jest najlepszy na świecie.

– Tak, tak. Wmawiaj sobie to i jeszcze bardziej podwyższaj ego. A teraz tak serio, to daleko jeszcze?

– Właściwie to już jesteśmy.

Rzeczywiście, od kilku minut staliśmy już w miejscu. Nareszcie.

– Czyli ściągniesz mi już tą opaskę?

– Bądź bardziej cierpliwa. Teraz przejdziemy do miejsca im.. do tego miejsca, gdzie mamy dojść.

– Dylan.. jeśli coś zaplanowałeś to osobiście, z wielką chęcią, zatopie w twoim sercu mój nóż do ryb.

– Zapowiada się całkiem przyzwoita  zabawa. – jęknęłam zrezygnowana i wyczołgałam się z auta.

Brunet podał mi rękę i zaprowadził do tajemniczego miejsca.

– Ściągnij opaskę, ale zamknij oczy. – szepnął mi do lewgo ucha i gdzieś odszedł

Po upływie niespełna dziesięciu sekund usłyszałam grupowe sto lat. Otworzyłam oczy, a przede mną stali Tyler, Dylan, drugi Dylan, Holland, Shelley, Arden, Khylin, Cody, moja przyjaciółka Ashley.

Łzy poleciały mi po policzkach. Nigdy nie byłam jeszcze tak szczęsliwa. Lepszych urodzin nie mogłam sobie wymarzyć.

phoney love » dylan sprayberry ✉ *W CZASIE POPRAWY*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz