Droga ciągnęła się w nieskończoność. Jazda samochodem trwała dopiero dziesięć minut, a ja miałam już wyjść i rozpłakać się.
Nie wiem co sobie myślałam; to było pewne, że na urodzinach okazywali litość, a tu mają mnie już dość. Do tego stopnia, że tą niezręczność czuć w powietrzu.
Nie zwracając uwagi na nikogo, włożylam słuchawki do uszu i włączyłam odtwarzacz, aby się od wszystkiego odciąć. Stukając palcami o kolano, zamknęłam oczy i przysnęłam.
Moja drzemka nie trwała dłużej niż trzydzieści minut. Męczący mnie od dzieciństwa sen, powrócił. Przerażona rozejrzałam się po pojeździe, ale widocznie nie zrobiłam nic, co zwróciłoby uwagę pozostałych.
Odetchnęłam z ulgą i opadłam z powrotem na fotel. Mój internetowy kolega spał, a ja nie miałam co robić. Kurcze super.
Obróciłam głowę w stronę okna i wbiłam wzrok w krajobraz po mojej prawej stronie.
Ciemny las, który aż prosi się o wejście; słońce znikające w gąszczu drzew świeci na tyle mocno, że powoduje męczącą duchotę w samochodzie. Droga wiodącą przez środek puszczy jest pusta, przez co bez żadnych problemów można się po niej poruszać.
Kiedy wyjechaliśmy z lasu i znaleźliśmy się w jakimś mieście z powrotem ułożyłam się w wygodnej pozycji i zamknęłam oczy. Wsłuchiwając się w dźwięki muzyki, myślałam o tym co będzie jak wyjadę na studia. Czy będę w stanie zostawić wszystko i wszystkich tu w Los Angeles? Czy będę w stanie zrezygnować z marzeń, tylko dlatego żeby spełnić obietnice złożoną wiele lat temu?
Gdy poczułam rękę ściskającą mój nadgarstek, otworzyłam oczy i popatrzyłam w tym kierunku. Na twarz wkradł mi się rumieniec i starając się go ukryć jak najszybciej, usłyszałam cichy chitot.
Cholera. Dlaczego nie znikasz?
u g h
CZYTASZ
phoney love » dylan sprayberry ✉ *W CZASIE POPRAWY*
FanfictionLizzy Black - typowa nastolatka, chorująca na fangirling, chorobę dość popularną dla jej płci i wieku. Jeden niewinny żart, ze strony jej kuzynki, obraca jej życie o 180 stopni. Pierwsza miłość i te sprawy. Co jeśli tą miłością jest sławny na cały...