21

855 64 2
                                    

Pakowanie nigdy nie było moją mocną stroną; jednak dziś nastąpił przełom. Moje znienawidzone zajęcie trwało mniej niż piętnaście minut. A co jest najlepsze? Dokonałam tego sama.

Ale coś jak zwykle musiało pójść nie tak. Mimo, że z szafy wypadały ubrania to i tak nie miałam kompletnego pojęcia w co się ubrać. Niby jedziemy w dzicz, jednak mimo to będę obcować w towarzystwie sławnych ludzi.

Pamiętaj, że to są zwykli, normalnie ludzie. Założę się, że nie oczekują jakiegoś specjalnego traktowania.

Jęknęłam zrozpaczona i usiadłam przed szafą. Zgięłam nogi w kolanach, a po chwili opadła na nie moja głowa.

– Dziecko, dlaczego się nie ubierasz? Zostało ci tylko 20 minut.

– Daj mi spokój, nie jadę – mruknęłam cicho i niezrozumiale, powodując westchnięcie stojącej nade mną kobiety

– Wstawaj, no już – podniosłam głowę i wbiłam wzrok w twarz rodzicielki – No nie patrz się tak na mnie i rusz tyłek z podłogi.

Przewróciłam oczami i po chwili stałam obok matki.

– O co chodzi? Źle się czujesz? Masz migrenę? Jakaś mucha zdechła na twoich oczach?

– Nie, wszystko jest okej. Po prostu czuję, że nie pasuje do ich środowiska. Ja zwykła dziewczyna, typowa fangirl wśród fangirlów. A oni? Rozpoznawalni na całym świecie aktorzy.

– Nie zapominaj, że przede wszystkim są zwykłymi ludźmi.

– No wiem. – westchnęłam i opadłam na łóżko – Problem w tym, że ja ich nie znam i się boję, okej?

Brunetka usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.

– Ja z twoim ojcem miałam tak samo. – uniosłam brew do góry, a ona tylko machnęła ręką i kontynuowała – Poznaliśmy się w liceum. Ja szara myszka, żyjąca we własnym świecie. On kapitan drużyny koszykówki, żyjący w kręgu bogatych, popularnych snobków. To były dwa różne środowiska, a jednak potrafiliśmy się dogadać, zaprzyjaźnić, nawet zostać parą chociaż inni nas wyśmiewali. Nie słuchaj innych, słuchaj własnego serca. I nie patrz na to, że oni są popularni, a ty nie, tylko bierz przykład ze swoich staruszków – na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.

– Dzięki mamo.

– Nie ma sprawy. Po to tu jestem prawda? – kobieta mnie mocno przytuliła, a następnie wypuszczając mnie ze swojego uścisku, wzięła moją torbę i wyszła z pokoju, krzycząc, że znosi ją na dół.

Odrzucając na bok wszystkie złe myśli, ubrałam biały crop top i zwykłe jeasnowe spodenki. Do czarnego plecaka schowałam telefon oraz bluzę, gdyby zrobiło się chłodno i zbiegłam na dół.

W holu leżała już moja torba, a obok niej mama z apteczką w ręku.

– Tu masz matczyną apteczkę.

Jęknęłam, wiedząc co mnie teraz czeka.

– Nie jęcz tak, tylko słuchaj. Masz tam tabletki przeciwbólowe, bandaże, gaziki, płyn dezynfekujący, tampony, prezerwatywy. Mam nadzieję, że nie będą ci one potrzebne, ale nigdy nic nie wiadomo.

– Rozumiem mamo. Mówisz mi to za każdym razem. Nawet jak idę spać do
Ashley.

– Wiesz, że Ashley ma brata.

– Który ma 14 lat. Dziękuje za troskę, ale

Przerwał mi dzwonek do drzwi. Szybko wrzuciłam apteczkę do bagażu i otworzłam drzwi.

Przede mną stał Dylan z uśmiechem na twarzy.

– Gotowa?

– Chyba tak. Bardziej już nie będę.

phoney love » dylan sprayberry ✉ *W CZASIE POPRAWY*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz