Chapter 1

2.7K 79 6
                                    

           Ohayo, mam na imię Kirigami Emi i mam 15 lat. Mieszkam w bardzo małym mieście z moimi rodzicami. Moja mama pochodzi z Anglii i poznała mojego tatę w Tokyo na wycieczce. Podobno zakochali się od pierwszego wejrzenia. Przeprowadzili się do Akoto, kiedy mama była w ciąży. Kocham bardzo swoich rodziców i kocham z nimi przebywać czas.
W Akoto jest bardzo mało rówieśników w moim wieku, gdyż w tym miejscu mieszkają staruszkowie albo młode rodziny z niemowlakami. W wyniku tego nie ma tutaj żadnej szkoły. Uczę się w domu i się z tym cieszę, bo...bardzo boje się ludzi...
To trochę śmieszne, ale ja nie potrafię rozmawiać z innymi osobami...wręcz się boję z innymi rozmawiać.
Lubię mieszkać w swoim małym miasteczku, bo jest tu mało, ale za to życzliwych i dobrych ludzi, których znam już od urodzenia. Nie tylko za to ją lubię...miasteczko stoi na skraju lasu i kocham tam spędzać południa. Rodzice boją się puszczać mnie tam samą, ale znam ten las jak własną kieszeń i mogą mi zaufać w tym, ale muszę wracać do domu przed zmrokiem.
Dzień jak co dzień właśnie wracałam do domu. Była wczesna wiosna, więc czułam zapach kwitnących Sakur* rosnących nieopodal. Kocham tą porę roku, gdyż mogę zaobserwować i poczuć zapach kwitnących kwiatów i lekkość wiosennego wiatru.
Byłam przed furtką od domu, sprawdziłam skrzynkę na listy. Były w niej kilka listów, wzięłam je i poszłam w stronę dużych dębowych drzwi. Otworzyłam je i weszłam do dużego domu.
- Wróciłam!- krzyknęłam, ale cichutko.
Poczułam zapach pieczonego mięsa, ściągnęłam buty i poszłam przez korytarz w stronę kuchni.
- Witaj kochanie.- usłyszałam głos mojej matki.
Stała w kuchni gotując nam kolacje. Mama była wysoką blondynką o krótkich włosach i niebieskich oczach oraz delikatnych rysach. Byłam jej przeciwieństwem chociaż łączyły nas włosy i delikatne rysy. Mam długie jasne blond włosy i jestem niska, a nawet bardzo niska, gdyż mam 156 cm wzrostu. Odziedziczyłam brązowe oczy po tacie i chyba tylko tyle jesteśmy podobni, chociaż mama mówi, że jesteśmy podobni z charakteru.
- Głodna jesteś?- spytała.
Pokiwałam głową i usiadłam przy stole, odkładając listy na bok. Mama podała mi talerz z jedzeniem oraz sztućce przy tym głaskając moją głową. Chwyciłam pałeczki zaczynając najpierw od ryżu.
- Jestem!- usłyszałam głos taty.
Szybkim krokiem zjawił się mój ojciec, był bardzo wysokim brązowookim meżczyzną o brunatnych włosach z okularami na nosie.
- Witaj kochanie.- pocałował mamę w policzek, która przygotowywała kolejną porcje dla taty i dla siebie.- Co dzisiaj na kolacje?
- Pieczona Kaczka z warzywami i ryżem. Siadaj zaraz ci położę.- odparła.
Ojciec grzecznie usiadł na krześle obok mnie i czekał na danie. Po chwili wstał, wziął dla siebie sztućce i szklanki oraz sok pomarańczowy.
- I jak ci minął dzień Emi?- uśmiechnął się szeroko.
- Dzisiaj znalazłam kwitnące przebiśniegi i kiedy sobie spacerowałam natknęłam się n sarnę i nie uwierzysz dała się pogłaskać!- powiedziałam zadowolona.
- No zobacz! Widać, że świetnie spędziłaś czas! I to w taką pogodę, że nawet w domu by się nie chciało siedzieć!- pogłaskał mnie po głowie.
- A tobie tato? Jak minął ci dzień?- spytałam.
- Znośnie musiałem jechać kilka kilometrów do Kyoto jak codzień i wiesz co było dużo młodych ludzi z zagranicy i jak pokazałem im Buddę oni myśleli, że to jakaś staruszka na haju!- zaczęliśmy się śmiać.
- Kochanie...- mama spojrzała się na tatę pogardliwym wzrokiem.
- Dobrze już nie będę...
Tata pracuje jako przewodnik i archeolog w Muzeum Historii Japonii w Kyoto. Ma świetną pracę i zabierał nas kilka razy tam. Tata wiele wie o historii i dużo mi opowiadał.
Wszyscy usiedli do stołu. Jadłyśmy z mamą w ciszy, a tata zaczął mówić o erze Edo. Dopiero teraz przypomniałam sobie o listach.
- Właśnie tato, mamo dostaliśmy kilka listów.- podałam je mamie.
- Rachunek, rachunek i...list od Jane.- mama wytrzeszczyła oczy.
Tata także był zdziwiony i patrzyli na siebie nie wiedząc o co tu chodzi.
- Kto to Jane?- spytałam.
Mama wyrwała się z dziwienia i uśmiechnęła się do mnie.
- To twoja ciocia Jane, moja siostra z Anglii.
- Czego ona chce?- spytał się tata.
- ...kochanie przeczytaj to.- moja mama wytrzeszczyła oczy.
Tata wziął list i zaczął go czytać, widać było po nim, że jest zszokowany. Skończyliśmy kolacje w ciszy, podziękowałam za posiłek i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łożku i patrzyłam się w sufit. Ucięłam sobie drzemkę. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. Wyrwałam się ze snu.
- Proszę...- powiedziałam.
                         Weszli do pokoju oboje, mama usiadła na łożku, a tata na krześle. Widać było po nich, że coś chcą mi powiedzieć.
- Emi...jest jedna sprawa.- zaczął tata.
-  Moja siostra wysłała list i wiesz o tym.- powiedziała mama.
- Tak... I co?- spytałam się grzecznie.
                       Mama spojrzała się na tatę nie wiedząc co powiedzieć. Tata najwyraźniej dostrzegł sygnał i myślał co teraz powiedzieć.
- Otóż twoja babcia z Anglii zachorowała ciężko i ja oraz twoja mama musi wyjechać.
                         Wyjechać? Do Anglii? Zostawić mnie tu samą? Ale przecież nie mogą! Chociaż może nie będę protestować, bo nie chcę ich złościć.
- Na jak długo?- spytałam.
- Tak dokładnie nie wiemy...ale jak najszybciej mam nadzieje...- powiedziała mama.
- Ale nie zostaniesz sama, twój wujek z Tokyo weźmie cię pod opiekę przez ten czas i nawet zapiszą cię do liceum.- powiedział.
                    Eee?!Wujek z Tokyo?! Liceum?!Mam teraz jechać do Tokyo i to sama?! A co najgorsze mam chodzić do...do..szkoły?
- Dobrze rozumiem...- powiedziałam.
Mama przytuliła się do mnie, a tata położył się obok nas. Wszyscy leżeliśmy do siebie przytuleni w moim łożku.
- Dasz sobie radę Emi...- szepnęła do mojego ucha mama.
- Przecież jesteś naszą córką.- tata się uśmiechnął.
- Obiecajcie mi, że wrócicie szybko.
- Obiecujemy...- powiedzieli oboje naraz jednocześnie.
Sakura*- drzewo kwiatów wiśni, kwitnące na wiosnę.
Kilka dni później
Staliśmy na stacji, czekając na pociąg, dzisiaj nadszedł ten dzień, kiedy będę musiała wyjechać. Pojechaliśmy samochodem do Kyoto i zaparkowaliśmy przed stacją kolejową. Tata załatwił kilka spraw z biletem i stoimy, czekając na pociąg z wieloma innymi ludźmi. Zabrałam ze sobą potrzebne rzeczy ze sobą, a moje wszystkie rzeczy są już w Tokyo.
Przyjechał pociąg i zatrzymał się obok nas. Drzwi się otworzyły. Będzie on stał jeszcze z 20 minut.
Odwróciłam się do mamy i taty. Byli uśmiechnięci, ale widziałam już tęsknotę w ich oczach. Mama zaczęła płakać.
Przytuliłam się do nich mocno, odwzajemnili uścisk. Staliśmy tak z pięć minut. Ja naprawdę wyjeżdżam i ich nie zobaczę przez ten czas. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Będę za wami tęsknić....- powiedziałam cicho, żeby tylko oni to usłyszeli.
- My za tobą też Emi...- powiedziała mama.
- Jak to powiedział pewien samuraj" Wyruszę w daleką drogę, żeby poznać siebie, ale prędko wrócę, gdyż mój pan będzie na mnie czekał."- powiedział tata.
Wzięłam swoją torbę i ruszyłam w kierunku pociągu. Odwróciłam się raz jeszcze. Mama płakała przytulając się do taty, a on pocieszał ją, kiedy napotkał mój wzrok, machnął do mnie ręka, na co moja mama zareagowała i też spojrzała się w moją stronę. Było dużo ludzi i przez ten gwar by mnie nie usłyszeli, a tym bardziej że jeszcze nie zaczęłam panikować.
- Kocham was...- poruszyłam ustami.
- My ciebie też,Emi...- odpowiedziała mama.
- Szerokiej drogi!- tata też dorzucił parę groszy.
Uśmiechnęłam się raz jeszcze na pożegnanie i wsiadłam do pociągu. Jeszcze minuta do odjazdu sprawdziłam na zegarku, który dostałam od taty przed wyjazdem. Usiadłam na swoim miejscu na szczęście nikt nie siedział obok mnie, to bym nie wytrzymała.
Zaczęłam po cichutku płakać, ale nie długo. Muszę być silna...dam radę, bo obiecałam im. Uderzyłam kilka razy się po policzkach i wyjęłam swoją książkę. Po godzinie chciało mi się strasznie spać. Usnęłam.
- Stacja Tokyo, Shinjuku. - przemówił kobiecy głos.
Wstałam jak oparzona. To już tutaj?! O Boże to tutaj! Wzięłam jak najszybciej swoją torbę podręczną. Wręcz wyskoczyłam z pociągu, sapnęłam głośno. 
                    Otworzyłam oczy...to co zobaczyłam to był najgorszy widok w moim życiu. Morze ludzi, gdzie nie spojrzę jest tam wielki tabun ludzi. Tata mówił, że wujek będzie czekał na mnie przy wyjściu, tylko jedno pytanie czy ja dotrę do wyjścia z tego labiryntu. Mam ochotę krzyczeć albo nawet zemdleć.
                      Hahah może poczekam na kolejny pociąg i pojadę do domu? Wujek zrozumie pewnie...nie Emi weź się w garść! Obiecałaś!
                   Ci ludzie byli tak wysocy, że nie wiedziałam nawet dokąd idę, nagle ktoś się mnie ostro popchnął i wylądowałam na kimś.
                 Był to chłopak o czarnych włosach i czarnych głębokich oczach. Włosy miał ułożone w nieładzie, a jego rysy podkreślały jego urodę. Przez dotyk czuje, że jest silny. W pewnym momencie dopiero teraz uzmysłowiłam, że na nim leżę i się na niego patrzę. 
                 Wstałam z niego jak oparzona i dostałam drgawek. O Boże zabierz mnie stąd. Chłopak wstał i się spojrzał na mnie.
- Zgubiłaś się dziewczynko? Gdzie twoja mama?- spytał.
             Hę? Ooonnn myyyślli, żże je...jestem dzieckiem?! No nie mówcie, że jestem taka niska...chociaż w porównaniu z nim jestem karłem. Nagle wziął mnie za rękę i poszedł w jakimś kierunku
- Chodź pójdziemy w takie miejsce, gdzie poczekasz na mamusie...- uśmiechnął się do mnie jak do dziecka.
- Prze...przepraszam- powiedziałam.
- Co?- spojrzał się na mnie, jeszcze tego mi brakowało.
- Ja...ja..- ogarnij się Emi! Wykrztuś to z siebie!- Ja mam 15 lat...
- Co...hę? Zaraz, ty masz 15 lat? Bo wyglądasz jak dziecko...- wytrzeszczył oczy.
- Taaak mam 15 lat...
- Przepraszam bardzo...- ukłonił się.
- Too..jaa...prrzeeepraszam, boo nie...nie chcąccy na cieebie wpadłam...- jąkałam i także się ukłoniłam.
- Haha! Ale się jąkasz!- zaczął się śmiać.
- Przeepraaszaam...
                     Nagle chłopak się nachylił i pocałował mnie w usta. Dosłownie on mnie pocałował! Mój...pierwszy pocałunek...
- To zapłata za to, że mnie potrąciłaś i wprowadziłaś mnie w błąd! A teraz do zobaczenia króliczku.- mrugnął i pobiegł w inną stronę.
- Ayato! Nie uciekaj ty skurwysynie!- krzyknął jakiś chłopak z bandą innych kolesi.
                   A ja stałam jak słup i nie mogłam wrócić do rzeczywistości, gdyż ubolewałam na jednym.
- On skradł mój pierwszy pocałunek...- szepnęłam do siebie.
-------------------////////////-------------------
            Mam nadzieje, że spodobał się rozdział.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i proszę zostaw coś po sobie...
            To nie moja pierwsza powieść, bo możecie mnie kojarzyć z Sanguis Entibus- Istoty Krwi.
              A jeśli nie kojarzysz to możesz mnie teraz poznać przez tą książkę.
       Ok bye../ Azrael- Chan 


                            

Shy Girl & Bad Boy  by Azrael-ChanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz