Chapter 10

498 47 16
                                    

  włącz sobie muzykę w mediach na mój znak
ZPW Ayato
Pikanie budzika nękało mnie m tego wczesnego rana, ale jak zwykle go olałem. Zaraz...nie! Dzisiaj nie mogę!
Wstałem jak najszybciej z łóżka, poszedłem w stronę łazienki, po drodze wziąłem potrzebne rzeczy. Umyłem się i przebrałem się w mundurek, jedynie tego przestrzegam w szkole. Zszedłem na dół i jak zwykle powitała mnie pustka.
Nikogo nie było w domu, przyzwyczaiłem się do tego. Od śmierci mamy było tak zawsze. Ojciec przez to wszedł w pracoholizm i kiedy tylko był w domu, a rzadko się to zdarzało chował się zamykając w swoim pokoju mając mnie w głębokie cztery litery. Widziałem go tylko raz, na ulicy... ale nawet się nie przywitaliśmy...bo po co? Przecież ma gdzieś mnie i to co robię.
Dobra nie stój jak kołek Ayato, bo Króliczek będzie czekał! Zrobiłem sobie szybką kanapkę z serem i wepchnąłem ją do ust, popijając wodą. Wziąłem niezwykle lekką torbę ( bez zeszytów i podręczników) udając się w stronę drzwi.
Wyszedłem, nie zamykając drzwi. Niewiele mnie obchodzi co się stanie z tym domem, nienawidzę go szczerze i każdego dnia modlę się, żeby ktoś wyrzucił niedopałek w moim ogrodzie.
Z uśmiechem na twarzy poszedłem w stronę metra. Musiałem zdążyć odebrać moją słodką króliczkę. Na dworze było jeszcze troszkę ciemno, w końcu to 5:30, dlaczego tak wcześnie? Króliczek mieszkać po drugiej stronie miasta , a moja kruszynka wstaje o 6;30, wiec muszę być tam wcześnie. Później będę wracać z nią w drugą stronę do liceum, ale miałem taką cichą nadzieje, żeby zwinąć z pierwszych lekcji.
Włącz muzykę
Wsiadłem do metra i pojechałem w stronę domu dziewczyny. Dość długo będę jechał, więc włączyłem telefon. Założyłem słuchawki do uszy i zacząłem słuchać muzyki. Nie pamiętałem nazwy, ale podobała mi się przez słowa.
        Tekst był piękny, opowiadał o tym, że nawet jak umrzemy młodo to warto spędzać każdą chwilę z najbliższymi. Sama muzyka poruszała moje twarde serduszko. Tylko, że ja nie mam nikogo takiego bliskiego...no jest taka osoba, ale ona mnie nie pamięta.
Podobała mi się, bo znudziły mnie krzyki do mikrofonu albo w kółko jeden wyraz. Czasami jak patrzę na te nowe 'hity' to czuję do nich odrazę. Chociaż zdarzają się fajne, ale bardzo rzadko.
Za kilka stacji będę już musiał wysiadać. Już czułem ten zapach malin i ciepłe małe ciało, które będę przytulał. Widzę jak biegnie do mnie i wiesza się na mojej szyi, krzycząc me imię.
       W miejscu skakałem i krzyczałem, czasami myśle, że zachowuje się jak jakaś zakochana nastolatka. Ludzie na mnie dziwnie patrzyli, ale mam wyjebane na to.
         Wysiadłem z metra i udałem się w stronę schodów. Kilka minut zajęło mi dojście pod jej dom. Dom, który tak chciałbym, żeby wyglądał.
Zawsze jak przychodziłem do Juna lubiłem patrzeć jak kłóci się z siostrą albo oglądać ich albumy rodzinne. Zawsze ktoś był w tym domu, jak przychodziłem dziwiłem się, że matka Juna mnie nie pamięta, ale jej ciasteczka są najlepsze na świecie, więc zawsze jej to wybaczałem.
        Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i z nadzieją w oczach obróciłem się, nie wie cie jaki zawód miałem, gdyż zamiast mego króliczka ujrzałem Juna.
- Ah...to ty Jun.- powiedziałem z zrezygnowaniem.
- Więc to tak zwracasz się do najlepszego kumpla?- rzucił.
- A właśnie! Jun pożycz mi klucze.
- Od czego?
- Od domu!
- A po co ci?
-...żeby podlewać roślinki.- wymyśliłem jakąś bzdurę.
- Dzięki, ale nie trzeba.
    Rzuciłem się na niego i wyjąłem z jego kieszeni klucze. Nie chciał po dobroci to idziemy w po złości.
- Stary! Co ty robisz?
- Po prostu nie chcę mi się znowu wspinać na okno...później ci oddam Ok?
- Głupek...- warknął i poszedł sobie.
       Usłyszałem kolejne drgnięcie drzwi, tak to ona! Widzisz małą kuleczkę skaczącą na ciebie! Chcesz, żeby twój sen się spełnił Ayato! Rozłożyłem ręce w nadziei, lecz szybko prysła.
- Co ty robisz Ayato?- poważny głos ojca Juna rozbrzmiał w moich uszach.
- Ah...wujek! E to...wietrzyłem swoje pachy...- brawo najlepsza wymówka na świecie.
-...Załóżmy, że tego nie słyszałem i nie widziałem.
- Mam pytanie...Czy Emi już wstała?- spytałem.
- Tak, ale jej nie ma już. Wstała wcześniej i poszła do szkoły.
- Oh...naprawdę?- mężczyzna kiwnął głową.
- Dobra koniec tych pogaduszek...na razie Ayato.- pożegnał się.
- Do zoba wujku!
      Czyli króliczek mnie unika? Oh mała dostanie zaraz karę, jak tylko ją dorwę...Specjalnie wcześniej wstałem! Oj Króliczku popamiętasz Wilczka....

Shy Girl & Bad Boy  by Azrael-ChanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz