Chapter 13

194 11 6
                                    


Wspomnienia przelewające się w umyśle Emi nie dawały jej spokojnie spać.  Budziła się za każdym razem, gdy wracała do momentu otworzenia karteczki. Nie wiedziała jak uspokoić swoje nerwy, czuła zimny pot schodzący po plecach i gęsia skórkę na ramionach.  Nie pojmowała czy jej jest gorąco czy zimno.  Za każdym razem poprawiała poduszkę lub kołdrę, ale to nic pomagało. 

Zrezygnowana włączyła lampkę i sięgnęła po nie dokończoną książkę.  Swoje bujne włosy związała w luźnego koka i spokojnie zaczęła wertować po kartach. Zapach papieru uspokoił Emi, że ta mogła swobodnie się rozluźnić. Zmieniała wolno stronę i próbowała się wciągnąć w jakże ciekawą kryminologię.

Emi nie mogła się jednak skupić, wracała nie ustanie do napisanych słów na karteczce i roześmianego Ayato. Dlaczego ten chłopak tak jej mącił w umyśle?  Złapała się na tym, że nawet bez niego o nim myśli. Co było w nim takiego, że za każdym razem jak Emi próbuje uciec, ten ją zawsze łapie w swoje sidła? Jakby sama wplątała się w jego ręce. Jest dla niego nową zabawką? Czy szybką rozrywką?

Wiedziała jedno, że jutro zabiera ją gdzieś. Zna miejsce spotkania i dokładną godzinę. Cel podróży był tajemnicą. Obawiała się, ale jakimś  cudem się zgodziła, a raczej została do tego zmuszona po wpadce w klasie.

Jeszcze jedną rzeczą jaką Emi nie dawała spokoju to sam Ayato. Przez ten czas mogła dużo się dowiedzieć, a zarazem nic. Zabójczo przystojny, czarne, wręcz głodne oczy. Zabawny, próbujący z siebie robić głupka.

Emi widziała to jako jednak maskę, na siłę próbował ukryć siebie prawdziwego. Były momenty, gdzie wiecznie roześmiany Ayato przygasał.  Błyszczące oczy stawały się puste, jak dwie czarne dziury. Emi wtedy najbardziej się go bała, gdy taki się robił zawsze odchodził od niej, a później wracał z sińcami na rękach, twarzy. Bała się zawsze spytać co się stało, ale ten wracał do maski. Ta cecha przerażała ją, Ayato bardzo szybko zmieniał nastrój, jakby nic przed chwilą nie było nie tak.

I jutro miała się spotkać poza szkołą z chodzącą, tykającą bombą. Nie wiedziała co się stanie, jedyne przepuszczenia. Jakiego z siebie z robi niedojdę albo czy jemu nic się niestanie. Pomimo tych wad, był jakimś jej pierwszym dziwnym  przyjacielem i również się martwiła o niego.  Nie uwierzyła, że mogła na tyle się przywiązać do niego, ale nie mogła również temu zaprzeczyć. Za każdym razem jak wspomina te kilka ostatnich dni ciepło się robi na sercu. Pomógł jej jakoś przestać nieustannie myśleć o rodzicach i zaakceptować to miejsce, chociaż wciąż się bała chodzić gdziekolwiek sama.

Emi rozmyślając powoli wpadała leniwy sen, znalazła wygodne miejsce na materacu i przymknęła swoje powieki. W myślach wciąż miała nadzieje, że jutro będzie dobrze.

Już zasnęła, gdy usłyszała odgłos z okna. Nie przejęła się zbytnio, ale ten drugi był donośniejszy. Leniwie wstała i wyjrzała za okno. Była tak śpiąca, że nie mogła nic zauważyć, więc uznała to za wiatr.  Już miała wracać do łóżka, ale usłyszała kolejne pukanie, zgrzyt o okno.

Otworzyła okno i wyjrzała bardziej dokładnie, spojrzała po oknach sąsiadów i na ogródek. Zatrzymała się na wysokiej postaci machającej do niej.

Emi runęła na podłogę. Przestraszyła się wniebowzięcie, głupia zapomniała zamknąć okna. Jak najszybciej wstała i już miała je zamknąć, ale owa zakapturzona postać już stała praktycznie w oknie.  Zamarła, już wiedziała, że jest skończona. Co ją paliło sprawdzać jeszcze raz ten odgłos. Zginie okrutnie i samotnie, ale miała jeszcze szanse. 

Dziewczyna wzięła w dech w piersiach i już miała krzyczeć, ale oprawca szybko zasłonił jej usta. Próbowała się bronić, rzucała się, skakała, ale jedynie mogła słyszeć okrutny rechot.

Shy Girl & Bad Boy  by Azrael-ChanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz