bet • larry (+18)

3.9K 103 10
                                    

Opis: Harry wygrał zakład, a Louis potrzebuje pomocy. Najlepiej natychmiastowej. (A przecież Tomlinson wcale nie lubił bycia zdominowanym. A szczególnie przez jego bezczelnego przyjaciela Stylesa).
ilość słów: 1503
a/n: Kompletnie nie umiem pisać długich os. Koszmar. Od razu ostrzegam wszystkich, że jest to mój pierwszy gej smut. O i że... dziwnie sie czuję. XD

¤¤¤

Louis doskonale wiedział na co się pisał, kiedy zgadzał się na imprezę z jego przyjaciółmi. Pił kolejnego z kolei szota, kiedy pojawił się przy nim Niall i Harry z bezczelnym uśmiechem.

- Louis! - irlandzki chłopak krzyknął mu do ucha, na co szatyn się skrzywił i odepchnął farbowanego blondyna.

- Czego Ni? - burknął pod nosem sztyletując go wzrokiem.

- Hazza uważa, że jedyne do czego się nadajesz to bycie na do... - zaczął Horan.

- Ja i bycie na dole?! - przerwał mu Louis i odwrócił się do Harry'ego. - Wypraszam sobie, Hazz! Jestem idealnym przykładem góry!

- Stuprocentowy gej z takim ciałem jakie ty masz - loczek uśmiechnął się złośliwie skanując sylwetkę szatyna, który posyłał mu zirytowane spojrzenia. - nie ma prawa być na górze.

- A jednak! - wrzasnął Louis i wypił kolejnego szota. - Mogę się założyć, że nawet nie drgnę, kiedy będę miał palce w dupie, panie górujący biseksualisto.

- Zgoda - prychnął Styles wyciągając rękę do Tomlinsona. - Ale musisz to udowodnić - uśmiechnął się szeroko ukazując dołeczki w policzkach. - Wiesz, że doskonale wiem, kiedy jesteś podniecony, więc... Zadzwoń?

- Cokolwiek - warknął Louis ściskając mocno dłoń Harry'ego. - Niall przecinasz.

Irlandczyk wzruszył ramionami i cały czas obserwując swoich przyjaciół przejechał po ich dłoniach potwierdzając ich zakład.

•••

Louis naprawdę nie wiedział dlaczego się na to zgodził. Był pewien, że był stuprocentową górą. Przerażała go malutka buteleczka lubrykantu leżąca tuż koło jego gołego ciała. Usiadł wygodnie na swoim łóżku rozszerzając, a także lekko podkurczając nogi. Jeszcze raz zerknął na zamknięte na klucz drzwi, by nikt mu nie przeszkodził. Odetchnął z ulgą i wrócił wzrokiem do przedmiotu znajdującego się koło niego. Chwycił go drżącymi dłońmi i otworzył z cichym pyknięciem. Wylał trochę na palce i pocierał je, by ogrzać bezbarwny żel. Przełknął głośno ślinę i skierował się na dół. Ominął swojego penisa docierając do dziurki. Niemal warknął, kiedy potarł ją i poczuł chłód. Dobrze wiedział jak należy postępować dzięki internetowi i jego zaufanym znajomym. Skrzywił się, kiedy wcisnął jeden z palców i poczuł dziwne ciepło na dole jego podbrzusza. Delikatnie poruszył się wyginając nadgarstek. Docisnął jeszcze drugi delikatnie rozciągając swoją dziurkę.

- Och - westchnął, kiedy opuszek jego palca otarł się o prostatę. Jego penis natychmiast stwardniał, przez co zmarszczył brwi. - Cholera. Nie, nie, nie - wyszarpnął palce ze swojej dziurki, która zacisnęła się spowrotem na niczym. - Kurwa - warknął stumulując swojego penisa, który nie chciał opaść ani stwardnieć jeszcze bardziej. - Cholerna prostata. Nie mogę być na dole, no kurwa. Mój tyłek nie może być pieprzony.

Mimowolnie jego myśli podążyły do Harry'ego. W jego głowie pojawił się obraz loczka pocierającego pieczącą dziurkę szatyna ze złośliwym uśmiechem. Wyrwał się natychmiast z wyobrażeń wyskakując z łóżka. Uspokoił swój oddech próbując doprowadzić się do porządku i chwycił telefon wybierając numer Stylesa. Wywrócił oczami na irytującą melodyjkę graną na poczekaniu. Uśmiechnął się lekko, kiedy ucichła, co oznaczało, że zielonooki odebrał połączenie. Szatyn wdrapał się na łóżko spowrotem słuchając cichego szumu wydobywającego się z słuchawki.

when the lights go out • stories ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz